Każdy książkoholik, który lubuje się w powieściach mających więcej niż jeden tom, zna ból, jakim jest oczekiwanie na ponowne spotkanie z ulubionymi bohaterami. Oczywiście wiąże się to też z dodatkową niepewnością, bo nigdy nie wiadomo, czy nie okaże się on - delikatnie mówiąc - niewypałem, burzącym wszelkie nasze dotychczasowe wyobrażenia i sprawiającym, że zaczyna się żałować czasu spędzonego na oczekiwaniu. Na szczęście w moim przypadku jeszcze się to nie zdarzyło, nie zawiodłam się, jeśli chodzi o kolejne tomy ulubionych powieści, dlatego z tak wielką radością, a zarazem smutkiem podeszłam do trzeciego tomu Królowej Tearlingu - radością, ponieważ w końcu doczekałam się kontynuacji historii, a smutkiem - ponieważ to już koniec trylogii.
Heroicznym czynem, jakim było zniszczenie mostu Nowolondyńskiego i oddanie się w ręce Szkarłatnej Królowej, Kelsea Glynn postawiła wszystko na jedną kartę, zawierzając nie tylko własnej intuicji, ale także ludziom, którzy na co dzień ją otaczali. Samotnie stawiła czoła niebezpieczeństwu i pokusiła się o indywidualną rozgrywkę ze swoim największym wrogiem z nadzieją, że Buława odnajdzie się w roli regenta Tearlingu i zapanuje nad jej królestwem tak, jakby zrobiła to ona sama. Kel nie mogła nawet podejrzewać, że po jej ujęciu miasto zacznie drżeć w podstawach za sprawą niezadowolonego Arwathu i widma rychłego głodu mieszkańców królestwa. Czy Lazarus zdoła wywiązać się ze swoich obowiązków i równocześnie uratować młodą królową? Która ze stron odniesie zwycięstwo w ostatecznej rozgrywce?
Erika Johansen kawałek po kawałku odkrywała historię zarówno Tearlingu, jak i samej Przeprawy, mającej na celu stworzenie utopijnego świata wolnego od bolączek trawiących ludzi w przeszłości. Robiła to z niezwykłym rozmysłem, rozbudzając w czytelnikach ciekawość i chęć jak najszybszego rozwiązania zagadek.
Losy Tearlingu w dużej mierze skupiają się na przeszłości, dzięki czemu odbiorcy mogą dowiedzieć się, co było główną przyczyną spektakularnego upadku państwa Williama Teara, kim byli Row Finn oraz Duch i jaką rolę odegrali w zagładzie krainy, która miała opierać się na równości, sprawiedliwości oraz solidarności. Dzięki temu akcja ze spokojem przechodzi z jednego wątku w drugi i nie ma niepotrzebnego zamieszania, które dla większości tego typu powieści okazuje się zgubne.
Gdy ludzie myślą o utopii, błędnie zakładają, że wszystko ułoży się idealnie. Może z definicji ma być idealnie, ale jesteśmy tylko ludźmi i nawet do utopijnej rzeczywistości wkraczamy ze swoimi cierpieniami, błędami, zazdrością i żalem. Nawet w obliczu nadziei na życie w raju nie jesteśmy w stanie wyrzec się swoich przywar, dlatego tworzenie nowej społeczności bez wzięcia pod uwagę ludzkie natury jest równoznaczne ze skazaniem tej społeczności na niepowodzenie.
Po raz kolejny muszę pochwalić autorkę za wykreowanie głównej postaci. Z każdym kolejnym tomem dostrzegaliśmy, jak Kelsea z nieopierzonego podlotka stawała się pełnokrwistą, niezwykle odważną i dzielną młodą kobietą, a także skorą do największych poświęceń, sprawiedliwą władczynią - właśnie takie osoby najdłużej się pamięta, a to z kolei sprawia, że z przyjemnością wraca się do danej powieści (kiepscy bohaterowie tak nie przyciągają).
Zakończenie książki jest porażające i właśnie do niego mogłabym się najbardziej przyczepić: z jednej strony byłam pełna podziwu dla zdolności pisarki, ponieważ w życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu spraw, a z drugiej właśnie, dlatego tak mnie to zestresowało - spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Oczywiście książkę jak najbardziej polecam, bo jest inna od innych, a przez to niesamowita i odpowiadająca nawet najwybredniejszym gustom. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz przyjdzie mi się spotkać z twórczością Eriki Johansen, a jej kolejne książki będą dorównywać (o ile nie będą jeszcze lepsze) Królowej Tearlingu.
Informacje dodatkowe o Losy Tearlingu:
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2017-04-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-65534-46-0
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The Fate of the Tearling
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Ilustracje:Stefan Łaskawiec
Dodał/a opinię:
just_monca
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Utopia to nie czysta karta (...), lecz ewolucja. Ludzkość musiałaby nad stworzeniem takiej społeczności pracować, i to ciężko, poświęcić się i nieustannie czuwać, by nie popełnić błędów przeszłości. Trwałoby to wiele pokoleń, może nawet wieczność, ale... Mogłoby nam się udać (...) Nawet jeśli nie, to powinniśmy do tego dążyć.
Więcej