Na ten weekend zaplanowałam sobie poczytać coś lżejszego, wybór padł na książkę Małgorzaty Starosty "Na tropie trupa". I chociaż sam tytuł nie wskazuje może na lekką lekturę, lecz nazwisko autorki już tak. Tym razem to bardziej dość zwariowana komedia z nutką kryminału, niż komedia kryminalna, ale przecież właśnie o taką książkę mi chodziło.
Co ciekawe, to autorka jest bohaterką tej opowieści. Oddała właśnie książkę do druku, ma więc wolne, lecz co zrobi z tym czasem???
"- Czyli mam rozumieć, że po trzech dniach na bezrobociu zamieniłaś się w perfekcyjną panią domu i teraz bez obaw można zlizywać sok z podłogi, gdyby mi się ręka ze szklanką trzęsła i trochę bym chlupnęła? - Basia patrzyła na mnie wielkimi orzechowymi oczami z taką intensywnością, jakby chciała zajrzeć do mózgu. - Okna wymyłaś, w szafach wojskowy porządek i już nie masz nic do roboty?
Pokiwałam głową tak energicznie, że niemal chrupnęło mi w szyi. Nie mogłam odpowiedzieć, zajęłam się spożywaniem ciasta, które - notabene - też upiekłam. Z nudów."
Żeby nie zwariować w domu z nudów, Gosia postanowiła wybrać się do Nowogrodu, żeby w pięknym skansenie zebrać materiały do nowej książki, lecz już nie kryminalnej, bez żadnych trupów, ale chciałaby napisać romans, najlepiej historyczny... Niestety, Baśka nie może jechać, więc musi znaleźć sposób, wymyślić jakiś podstęp, żeby mąż zechciał się z nią wybrać.
I chociaż wszystko jakby wszystko się sprzysięgło, żeby przeszkodzić w tym wyjeździe, to Małgorzata stanie niemal dosłownie na głowie i ruszają w podróż. Co prawda pociągiem, bo samochód przypadkowo został skasowany..., ale ważne, że wyruszyli. W pociągu spotykają znajomego policjanta, a podróż przerywa... trup na torach. To trzeba mieć naprawdę wielkiego pecha, żeby ciągle trafiać na nieboszczyka.
"Usuwanie "przeszkody" z torów trwało blisko dwie godziny. W tym czasie zdążyłam pokłócić się z Markiem tylko raz, co należy uznać za niebywały sukces. Wiadomo przecież, że przymusowe zamknięcie nie służy małżeństwom."
Gdy zmęczeni podróżą na miejsce docierają na miejsce, nawet Marek jest podejrzanie zadowolony.
Spotkanie w skansenie z poznanymi podczas wcześniejszych praktyk pracownicami było bardzo miłe. Lecz dowiedziała się, że dyrektorka, pani Zosia zaginęła be śladu. A policja lekceważy to zaginięcie. Cos tu jest nie tak, coś tu śmierdzi...
Jak uda się wyprawa na Kurpiowszczyznę? Czy Małgosia zbierze potrzebne materiały do książki? Co się stało z panią Zosią? Jaki udział w jej zniknięciu ma pewien Niemiec?
Jeśli ktoś nie był na Kurpiach, to ta książka z pewnością przybliży nieco tę kulturę a także smakowite przysmaki, których przepisy znajdziemy na końcu książki. Dla mnie nie są to to nowości, bo moja teściowa pochodzi z tamtych okolic, więc co nieco wiem, ale mimo tego i tak zachowam sobie część tych przepisów z książki. Specjały regionalne to super sprawa, zwłaszcza gdy sporządzi je ktoś miejscowy.
Polecam tę lekką i przyjemną książkę dla relaksu. No i teraz czekam na... romans historyczny autorki...
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2023-05-17
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Myszka77
Moja teściowa, kobieta o charakterze odpychającym niczym zapach rozkładających się zwłok, krochmaląca dorosłemu synowi gacie, a prawie dorosłą wnuczkę traktująca jak niemowlę, odkąd pierwszy raz na mnie spojrzała, nigdy nie zmieniła zdania na mój temat. Otóż w jej mniemaniu byłam ucieleśnieniem mitycznej harpii, istotą złośliwą, samolubną, pozbawioną ludzkich emocji i rozsądku.
Gdy rany nie chcą się zagoić, pozostaje jedynie zemsta. Idealna para, idealny dom, idealne małżeństwo. Wymarzone życie Dominika wywraca się do góry nogami...
Szetlandzka wysepka odcięta od reszty świata, szalejący wokół sztorm, sześcioro nieznajomych, których gości tajemniczy miliarder. Ten wigilijny wieczór...
Ruszyłam truchtem, przytulona niemal do płotu, i wślizgnęłam się na teren działki. Żywego ducha nie było widać, martwego zresztą też nie. Dookoła panowała idealna cisza. Nawet wiatr nie wiał.
Więcej