Są takie książki, które odkładam na później, a po przeczytaniu zastanawiam się dlaczego tak długo zwlekałam. Jedną z nich jest „Nie wysyłaj mnie do Staphorst”, która już po kilku stronach pochłonęła mnie bez reszty, a jej główny bohater Geert, tak uroczo nieporadny, a jednocześnie niespotykanie genialny, który z prosiakiem potrafi porozumieć się lepiej, niż z drugim człowiekiem skradł moje serce.
To historia ukazująca świat z innej perspektywy, tak budująca, optymistyczna i piękna, że uśmiech nie schodził mi z ust podczas czytania. Momentami nie mogłam się wręcz powstrzymać przed głośnym chichotem, aż mąż dopytywał o co chodzi i musiałam czytać mu co lepsze fragmenty.
To też historia o tym jak pięknie odmienni są ludzie, jak różni się ich postrzeganie rzeczywistości. O trudnościach w odnajdowaniu się w życiu, lawirowaniu wśród oczekiwań innych, wychodzeniu poza ustalone standardy. Skłaniająca do refleksji nad tym co stanowi o wartości rzeczy i co w życiu ważne. Ale również nad zbiorem wypadków (jednym z nich jest właśnie Geert) i zbiegów okoliczności, które je tworzą.
Bo jak możemy uznać je za nieistotne, gdy życie Geerta odmienia prosiak, Sinatra i zniszczone skrzypce? Te szczególne skrzypce? Dzięki muzyce jego świat wychodzi poza ściany sklepu z używanymi rzeczami, a gołąb pocztowy okazuje się prawdziwym łącznikiem ze światem zewnętrznym.
Połączenie mądrości zawartej w tekście napisanym tak przesyconym humorem i absurdem językiem, w którym co rusz można doszukiwać się ukrytych znaczeń decyduje o wyjątkowości tej niepokaźnej książki. Jedna z ciekawszych historii jakie miałam okazję czytać w tym roku. Zdecydowanie trafia do moich ulubionych. Sprawdźcie, czy i Was zachwyci równie mocno.
Wydawnictwo: Format
Data wydania: 2021-07-20
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 192
Tytuł oryginału: De autist en de postduif
Język oryginału: niderlandzki
Tłumaczenie: Marta Talacha
Dodał/a opinię:
czytanienaplatan