Nie pamiętam czy najpierw obejrzałam film "Godziny" czy przeczytałam "Panią Dalloway". Ale czy kolejność jest taka ważna? Mogę powiedzieć jedno, na pewno Michael Cunningham pisząc "Godziny" oddał hołd wielkiej angielskiej pisarce i jej "Pani Dalloway".
Sądzę, że Virginii Woolf nikomu przedstawiać nie trzeba. Mogę dodać, że była jedną z największych powieściopisarek XX wieku, czołową przedstawicielką modernizmu i feministką wyprzedzającą czasy, w których przyszło jej żyć.
"Pani Dalloway" nie jest grubą powieścią, ale mimo niewielkiej objętości potrzeba czasu, aby się z nią zapoznać. I od razu ostrzegam potencjalnych czytelników. Jest to ten typ literatury, do której trzeba dojrzeć. Z wiekiem odbiera się ją inaczej – możecie mi wierzyć na słowo. Niektórym może się wydawać opowieścią o niczym. Tym proponuję wrócić do "Pani Dalloway" za kilka lat, by porównać wrażenia i zauważyć różnice.
Powieść to zapis jednego dnia z życia Klarysy Dalloway. Klarysa przygotowuje się do wieczornego przyjęcia, które wydaje. Chodząc po Londynie wspomina młodość spędzoną na wsi w Bourton. Wróciły również wspomnienia wraz z powrotem do kraju dawnego ukochanego, Piotra Walsha. Odżywa miłość, która nigdy między nimi nie umarła.
"A potem zdarzyło się to, co zdarza się na tarasie w księżycowy wieczór, kiedy jedna z dwojga osób zaczyna odczuwać zawstydzenie, bo ma już tego dosyć, a druga siedzi w milczeniu, bardzo spokojnie, spoglądając smętnie na księżyc, nie chce przerywać ciszy, przesuwa nogę, chrząka, spostrzega żelazną gałkę na nodze stolika, ale nic nie mówi."
Przypuszczam jednak, że dla większości osób ciekawszy może okazać się wątek Septimusa Warrena Smitha, weterana pierwszej wojny światowej, cierpiącego na zespół stresu pourazowego. Septimusa męczą halucynacje dotyczące głównie przyjaciela, który poległ na wojnie. Kilka godzin później Septimus otrzymuje skierowanie do szpitala psychiatrycznego, do którego nigdy nie trafi...
Woolf wykorzystała w narracji technikę strumienia świadomości czyli monologu wewnętrznego, którego najlepszym literackim przykładem jest "Ulisses" Jamesa Joyce’a. Umysłowe przeżywanie, nie tylko tego, co aktualnie się słyszy, widzi i czuje, ale także myśli i skojarzeń, które się nasuwają.
Powieść zawiera surrealistyczne wizje chorego psychicznie Septimusa, ale także Klarysy, która w niedawnym czasie przebyła ciężką nienazwaną chorobę.
"Śmierć jest wyzwaniem. Śmierć jest próbą porozumienia się podejmowaną wtedy, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z niemożności dotarcia do sedna, które - w sensie mistycznym - wciąż im umyka; w śmierci bliskość oddala się, zachwyt blednie, człowiek jest sam. Śmierć obejmuje ramieniem."
Niemym bohaterem, równie ważnym, jest Londyn, w którym rozgrywa się akcja książki. Przedstawiony pięknie, plastycznie – powojenny, międzywojenny Londyn. Widziany oczami spacerującej Klarysy, ale także oczami innych mieszkańców.
"Pani Dalloway" to powieść wyrafinowana językowo z bardzo interesującymi porównaniami i metaforami często mającymi odniesienia do życia na wsi, gór, morza.
Zastanawiam się jak można polecać klasykę? Mogę tylko napisać, że warto ją poznawać, bo stąd się biorą nasze korzenie i jest niezmiernie ciekawa. Można również dostrzec, że na przestrzeni lat tak naprawdę niewiele się zmieniło.
Zapraszam więc chętnych do Londynu w 1925 roku. Poznajcie Panią Dalloway, Septimusa i wiele innych postaci tych rzeczywistych i tych ze wspomnień.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2008 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 306
Dodał/a opinię:
Monika Piotrowska-Wegner
Virginia Woolf nie przygotowała do druku żadnego z tekstów w niniejszym zbiorze. Pisane były jako list-wspomnienie dla siostrzeńca, Juliana Bella, jako...
Nigdy dotąd nieprzekładana na język polski powieść Virginii Woolf! Historia Jakuba Flandersa, młodego mężczyzny, który zginął podczas I wojny światowej...