Z pewnością każdy z Was słyszał o idei "slow life". Ten bardzo popularny w ostatnim czasie ruch promuje odcięcie się od pośpiechu typowego dla XXI wieku. Zastanówcie się chwilę, a z pewnością zobaczycie przejawy nerwowego pośpiechu w swoim życiu. Rano szybko, szybko bo się spóźnię do pracy/szkoły, popołudniu szybko, szybko do domu, bo tyle rzeczy do zrobienia. Jedź szybciej, autobusie, bo się spóźnię na przesiadkę i będę czekać kwadrans na następną. Idź szybciej człowieku albo złaź ze środka chodnika, bo ludzie się spieszą. Szybko, szybko, szybko. A gdyby tak zwolnić? Gdyby tak wziąć głęboki oddech i niespiesznym krokiem wybrać się na spacer? Myślicie, że jest szansa, by świat się jakimś cudem nie skończył?
Wiecie co się dzieje, gdy tak się ciągle gdzieś spieszymy? Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni, bo nie mamy czasu na odpoczynek. Jesteśmy coraz bardziej zestresowani, że z czymś nie zdążymy - albo że marnujemy czas stojąc w korku. Jesteśmy coraz bardziej poirytowani kolejnymi opóźnieniami. Słowem, nie działa to na nas dobrze. A jak działa na naszych bliskich? Gdy po całym dniu bieganiny nie mamy już cierpliwości i zaczynamy na siebie warczeć? Albo gdy w ogóle w tym całym zabieganiu nie znajdujemy dla siebie czasu? Nieciekawa wizja, prawda? Zapobieżenie jej ma na celu dziennik "Pieszo i Beztrosko" a zrobić to zamierza poprzez nauczenie nas... Sztuki spacerowania.
Idea slow life jest bliska mojemu sercu i bardzo lubię myśleć, że ją praktykuję. Niestety codzienne sytuacje szybko weryfikują tego typu przechwałki - ile razy sama się wściekałam, że zwiał mi autobus i teraz co najmniej kwadrans w plecy jestem, a tu paczki trzeba jeszcze odebrać, trening zrobić, obiad ugotować, pranie nastawić, i tak dalej. I powiem Wam, że pojawienie się tego dziennika w moim życiu było niczym objawienie. Początkowo miałam wątpliwości czy w tygodniu znajdę czas na spacery dłuższe niż z domu na przystanek i z powrotem, a w weekendy siłę i chęć na jakiekolwiek wyjście z domu, ale skoro już dziennik do mnie trafił, to postanowiłam spróbować. Pech chciał, że dzień po rozpakowaniu paczuszki nadeszła fala upałów, ale postanowiłam, że ja się, kurcze blade, nie dam!
"Czy wiesz, że nawet krótki spacer (wystarczy 20 minut dziennie) zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób serca, choroby Alzheimera, depresji, cukrzycy i kilku różnych nowotworów? Poza tym z badań wynika, że ekspresyjne pisanie (w szczególności o emocjach) może istotnie poprawiać funkcjonowanie układu odpornościowego i obniżać poziom stresu."
Następnego dnia rano przeczytałam wstęp i pierwsze ćwiczenie, zapakowałam dziennik do torebki i pojechałam do pracy. Popołudniu, zamiast się przesiąść na autobus na ostatnie 2 km drogi do domu, ruszyłam na piechotę. Było trochę gorąco, ale droga wypadała mi w cieniu i wśród drzew, więc ostatecznie nie było źle. Niespiesznym krokiem po 20 minutach byłam w domu - trochę spocona od upału, ale z wielkim uśmiechem na ustach. Dlaczego? Pierwsze ćwiczenie brzmi: "Podczas spacerów po okolicy spróbuj patrzeć na nią oczami turysty lub kogoś, kto dopiero w to miejsce przybył. Z kim (i z czym) dzielisz to miejsce na Ziemi?". Żeby spojrzeć na moją dzielnicę świeżym okiem wyjątkowo postanowiłam nie wtykać do uszu słuchawek. I dokonałam odkrycia! Moją okolicę dzielę przede wszystkim... Z ptakami! Jakie cudowne trele mi towarzyszyły przez całą drogę! Nigdy dotąd nie miałam czasu ich zauważyć, a teraz 20 minut wystarczyło, żebym się w nich absolutnie zakochała.
Kilka z innych ćwiczeń, które wciąż przede mną, to:
1.Wybierz się na spacer, podczas którego skupiać się będziesz na odczuwaniu wdzięczności. Za co możesz być wdzięczny? Dzięki komu lub czemu stało się to możliwe? Czy w związku z tym nie zapominasz o czymś ważnym?
2.Wybierz konkretne słowo - albo mantrę czy credo - które miałoby odgrywać główną rolę w twoim życiu. Myśl o nim podczas wędrówki.
3.Postaraj się wybrać taką trasę, na której znajduje się most. Znajdź chwilę na refleksję nad symboliką takiego przejścia. Zastanów się czy byłbyś skłonny wziąć udział w marszu w jakiejś sprawie. Czy zdarzyło ci się już wyjść na ulicę w imię sprawiedliwości, wolności lub pokoju?
Już nie mogę się ich doczekać!
"Nie możemy oczywiście wszystkiego rzucić i po prostu wrócić do tego "domu" w górach. Możemy natomiast zasznurować buty i wyruszyć na spacer po okolicy , aby tam szukać źródeł zdrowia."
Przy każdym ćwiczeniu znajduje się wolna strona na zapiski właściciela dziennika. Można je wykorzystać na zapisywanie spostrzeżeń dokonanych podczas wykonywania zadań, a można spożytkować je jako szkicownik, pamiętnik, bullet journal czy co tylko wyobraźnia Wam podpowie. Kreatywność jest rzeczą, którą Pani Whitehouse bardzo ceni, więc z pewnością byłaby zachwycona, gdyby właściciele jej dziennika używali go do rozwoju tej właśnie cechy. Ćwiczenia wraz z wolnymi stronami przeplatane są cytatami na najróżniejsze tematy, które mogą stanowić bazę dla naszych spacerowych rozmyślań, bądź służyć nam za motywację do pracy nad sobą. Sam typowy poradnik to zaledwie parę stron tekstu. To nie książka uczy Cię slow life - Ty sam się go uczysz pod okiem tej książki.
Cóż więcej mogę napisać? Ciężko jest recenzować poradniki - nie ma ani akcji, o której można coś powiedzieć, ani bohaterów, których można zanalizować. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji najbardziej sprawiedliwie będzie ocenić ten poradnik pod kątem wpływu, jaki wywarł na moje życie. A o wpływie owym niech zaświadczy fakt, że mamy dziś w Krakowie 34 stopnie w cieniu, a ja wracając z pracy znowu urządziłam sobie spacer. Powoli wyrabiam w sobie zdolność czerpania przyjemności z braku pośpiechu, a w dodatku walczę z siedzącym trybem życia. I za to autorce dziennika chcę serdecznie podziękować - Wam zaś z całego serca polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2019-06-19
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: Afoot and Lighthearted
Dodał/a opinię:
RosemaryCzyta