Nie każdy kryminał potrafi porwać od pierwszych stron, ale „Profilerka” Grażyny Molskiej potrafiła mnie dość mile zaskoczyć.
Po książkę sięgnęłam z powodu miejsca, autorka swoją fabułę umiejscowiła w malowniczej okolicy. Augustów i okolice są mi nieco znane, a ja lubię czytać o tych miejscach, które znam, bo lepiej się wtedy wczuwam w akcję. To jakby moje wirtualne "zwiedzanie" z bohaterami powieści.
Jadący leśną dróżką listonosz słyszy strzał, zastanawia się więc, kto może teraz polować. Jednak nie zawraca sobie zbytnio tym głowy, wokół same lasy, więc nic dziwnego...
Gdy jednak tuż przed jego rowerem upada kobieta, szybko zsiada z siodełka chcąc sprawdzić, co się stało. To córka miejscowego leśniczego i okazuje się, że już nie żyje, została postrzelona z myśliwskiej broni...
Wezwana policja szukając śladów trafia do leśniczówki, gdzie znajdują kolejne ciała..., zastrzelony stary leśniczy i jego kilkuletni wnuczek a w sypialni uduszona żona leśniczego, a z tyłu domu również zastrzelony ich pies. Wokół nie znaleziono żadnych śladów, zapowiada się więc trudne śledztwo...
Tym bardziej, że szalejąca burza i ulewa zacierają wszelkie ślady, które mogłyby być na zewnątrz. Dochodzenie prowadzi komisarz Karol Nadzieja, oddelegowany z Warszawy, który jest solą w oku miejscowego komendanta. W dodatku sprawę nadzorować ma młoda prokuratorka.
"przysłali jakąś siusiumajtkę, co to nigdy nie prowadziła żadnej poważnej sprawy. Jeśli w ogóle jakąś prowadziła. Córeczka wysoko postawionego w warszawskiej prokuraturze tatusia. Na psa urok, gorzej być nie mogło."
"Ta prokuratorka to zielona jest jak szczypiorek na wiosnę, więc możecie liczyć tylko na siebie."
Poczwórne zabójstwo to nie byle co, to już poważne śledztwo. Wszystkim się wydawało, że tu jest spokojnie i nudno aż do teraz.
Julia to tytułowa profilerka z Warszawy, przyjechała do Augustowa na urlop. Ciągle jest tak zapracowana, że nie ma czasu na kontakty z synem, ale teraz ma zamiar nadrobić stracony czas wypoczywając u swojego ojca, który również cieszy się na spotkanie z wnukiem i córką. Następnego dnia mają się udać na zaplanowany wcześniej spływ kajakowy.
Niestety, tuż przed wypłynięciem, Julia rezygnuje z wycieczki. Karol zadzwonił do niej z prośbą o pomoc w rozwiązaniu trudnej zagadki. Kobieta waha się, i chociaż wie, że jej syn oraz ojciec będą zawiedzeni jej postawą, decyduje się iść z pomocą, tym bardziej, gdy dowiaduje się, że jedną z ofiar jest kilkuletni chłopiec...
Okazuje się później, że cztery zabójstwa to zbyt mało jak na taką spokojną okolicę...
Mieszkańcy nie ułatwiają pracy policji. W takich małych, zamkniętych środowiskach to zresztą normalne, niby wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą i widzą, ale nie chcą się z tym dzielić, zwłaszcza z policją i obcymi. Cóż, taki klimat...
Ciekawy kryminał, w urokliwej okolicy i jak na udział policjantów, to prawie bez wulgaryzmów, co jest raczej mało spotykane. Aż przyjemniej się czyta.
Może tylko zbyt duża liczba postaci wprowadza zamieszanie, trzeba uważnie czytać, żeby się nie pogubić. Może to był celowy zabieg autorki, żeby bardziej zmylić czytelnika?
Zagadka intrygująca, nie jest zbyt łatwa do rozwikłania.
Wspomnę jeszcze, że obejrzałam fragment pierwszego odcinka serialu nakręconego na podstawie tej książki. Całkiem przypadkowo, ale z ciekawością obejrzę całość serialu.
Lubię właśnie taką kolejność, najpierw książka, później film.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2024-10-08
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 568
Dodał/a opinię:
Myszka77
Sobota bez ryb jest jak tort urodzinowy bez świeczek.
Mija dziewięć miesięcy od czasu, kiedy seryjny zabójca Olgierd Woliński uciekł ze szpitala w Augustowie, a policja wciąż nie trafiła na jego ślad. Profilerka...
Las po obu stronach był gęsty i czarny, a rozświetlające drogę błyskawice nadawały mu groźny i nierzeczywisty charakter.
Więcej