Świat upadł! Wojna zniszczyła wszystko, pozostawiając ocalałych bez żadnych zasobów. Powietrze stało się zatrute, a zwierzęta znane ze starego świata, aby przetrwać, musiały dostosować się do nowych warunków, często przeobrażając się w monstra. Ludzie zapomnieli o technologii; przetrwały jedynie plemiona, którymi opiekują się szamanki wyłaniane w rytualnych próbach. Wiara w duchy przodków i klątwy powróciła, nadając codzienności mistyczny wymiar. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem obcych, których technologia może odmienić losy świata.
Brzmi intrygująco, prawda? Pomysł jest naprawdę ciekawy, jednak jego realizacja, moim zdaniem, pozostawia wiele do życzenia.
ŻYCIE PO ZAGŁADZIE LUDZKOŚCI. To mogło być naprawdę fascynujące tło do refleksji nad cywilizacją i naturą. Niestety, opis świata pozostawił we mnie ogromny niedosyt. W momentach, gdy czułam, że chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej, wątek często był urywany na rzecz niedojrzałych rozmyślań głównej bohaterki oraz wątku romantycznego, który w tej historii mocno mi zgrzytał.
ELEMENTY MAGII. Początkowo wydawały się intrygujące i zapewne mogłyby takie pozostać. Rytuały szamanek, palenie ziół, tańce – wszystko to dodawało klimatu i dzikości. Niestety, jeden z największych zwrotów akcji sprawił, że dla mnie cała ta podskórna magia została zniszczona i straciła swój urok.
SIERRA. Uczennica szamanki, rozdarta pomiędzy obowiązkiem służenia plemieniu a troską o siostrę i ciekawością świata. Z jednej strony jawi się jako dorosła kobieta, pełna gniewu, determinacji i bólu. Z drugiej jednak zachowuje się jak impulsywna nastolatka, gdy tylko w jej otoczeniu pojawia się mężczyzna. W takich chwilach jej myśli, pomimo wszelkich zagrożeń czających się w pobliskich krzakach i wewnątrz samego plemienia, tracą znaczenie. Liczy się tylko jedno… I o ile na niedociągnięcia w konstrukcji świata mogłam jeszcze przymknąć oko, tak przez postać Sierry, gdyby nie fakt, że czytałam tę książkę w ramach Klubu Dyskusyjnego, przerwałabym lekturę w połowie.
STYL. Stylowi brakuje równowagi: momentami powieść czyta się bardzo szybko i lekko, by za chwilę natrafić na fragmenty lub dialogi toporne, które wybijają z rytmu lektury.
RELACJE MIĘDZY BOHATERAMI. Relacje między bohaterami okazują się szybkie i płytkie. Mamy tu zakochanie od pierwszego wejrzenia, przez co na dłuższy czas relacja siostrzana schodzi na dalszy plan – chwilami wręcz o niej zapominałam, choć to właśnie ona miała grać pierwsze skrzypce.
„Serce pochowane na drzewie” to dla mnie książka, która miała ogromny potencjał, lecz nie został on w pełni wykorzystany.
Zamiast obiecanego połączenia fantasy i science fiction otrzymujemy przede wszystkim romans. Moim zdaniem, świat przedstawiony jest intrygujący w założeniu, lecz pozostaje niedopracowany, a główna bohaterka okazuje się irytująca i niepasująca do realiów tej historii. Lektura nie wzbudziła we mnie emocji, które mogłaby wywołać, gdyby poświęcono więcej uwagi na rozwinięcie tak ciekawie zapowiadającego się świata, a mniej na miłosne rozterki dorosłej kobiety, którapomimo doświadczeń i przejść, zachowuje się jak dziecko.
Wydawnictwo: Excalibur
Data wydania: 2025-03-08
Kategoria: b.d
ISBN:
Liczba stron: 285
Tytuł oryginału: Serce pochowane na drzewie
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Paulina Rudnicka-Kępa
W sercu dusznej Luizjany, gdzie magiczne koty są czymś więcej niż zwykłymi towarzyszami, prawdziwa magia budzi się wraz z duchową więzią. Animalsi żyją...