Kryminały Johanny Mo są niezwykle emocjonujące, autorka bardzo dużą wagę przywiązuje właśnie do uczuć, przede wszystkim panicznego strachu (mającego rzeczywiste podstawy, ale i zupełnie abstrakcyjnego). Wydawnictwo Editio zadbało, by i polski czytelnik mógł zasmakować tej niezwykłej lektury. „Tak sobie wyobrażałam śmierć” to pierwsza część serii o sztokholmskiej śledczej.
Niegdyś odnosząca sukcesy komisarz Helena Mobacke od roku zmaga się z wielką traumą – śmiercią 9-letniego synka. Chłopiec zginął z rok mordercy, w sprawie którego bohaterka prowadziła dochodzenie. Po dwunastu miesiącach Helena wraca do pracy w zupełnie nowym miejscu. Nie potrafi jednak odpędzić bolesnych myśli, atakujących ją skojarzeń z Antonem. Ma też świadomość, że to właśnie służbowe obowiązki przyczyniły się do jej osobistej tragedii, rozgrywającej się przecież na oczach całego świata.
Pierwsze zadanie w wydziale kryminalnym komendy Sztokholm Południe wydaje się mało wymagające – kobieta musi ustalić dlaczego młody chłopak rzucił się pod rozpędzone metro. I tu pojawiają się pierwsze problemy – Helena zbyt emocjonalnie podchodzi do sprawy. Śmierć nastolatka traktuje niemal jako własny dramat. Uczucia się potęgują, gdy świadkowie zeznają, iż ktoś popchnął Erika i zbiegł z miejsca zdarzenia. Z pozoru nieskomplikowane śledztwo przeradza się w poważną sprawę.
Sprytny zabójca coraz mocniej deprecjonuje Helenę. Kobieta wpada w panikę, gdy ginie druga ofiara. Prawdziwe piekło rozpętuje się, gdy znajdują też trzecie zwłoki. Rozpoczyna się nierówny wyścig z czasem, śledczy mają naprawdę trudne zadanie – rozpracować powiązanie między zahukanym nastolatkiem, sympatyczną panią psycholog i pełną empatii kościelną aktywistką. Sprawy nie ułatwia kluczenie świadków, a nawet celowa kłamstwa.
Mamy do czynienia z podwójną narracją – co jakiś czas pojawiają się czyjeś wyznania. Domyślamy się, że to sam morderca stopniowo zdradza nam swoje motywy, lęki, plany. Jednak najwięcej miejsca narrator poświęca policjantom i ich pracy. Mo znakomicie wykreowała postaci i pozwoliła ich bardzo dobrze poznać. To wreszcie nie tylko prowadzący komisarz i zastęp kukiełek, ale prawdziwi ludzie z indywidualnymi charakterami, własną historią itp. Interesujący jest profil zabójcy oraz motywacja jego działań. Jednak najważniejsza i najciekawsza jest Helena.
Kobieta piastuje stanowisko, które wymaga opanowania, umiejętności radzenia sobie z rozmaitymi niebezpieczeństwami. Powrót do pracy miał jej pomóc odzyskać pewność siebie, zająć głowę kłopotami innych. Helena jednak nie potrafi odciąć się od osobistej tragedii – zwłaszcza, jeśli ma do czynienia z dziećmi. Śledztwo jej się wymyka, przełożeni naciskają, media nie dają spokoju. Jest całkowicie rozbita, co widać również w codziennych czynnościach, m.in. wybuchy płaczu, rozkojarzenie. Czy w takim napięciu bohaterka ma szansę znaleźć siłę i – przede wszystkim – sposób na doprowadzenie sprawy do pomyślnego finału?
Narracja Mo skupia się na szczególe, pisarka wielokrotnie daje sygnały, iż jej powieść wymaga skupienia, bo nie wiadomo kiedy konkretny detal okaże się istotny. Na przestrzeni całej fabuły roi się od drobiazgów, które pomagają wiele zrozumieć – nie tylko przybliżają policjantów do odkrycia tożsamości mordercy, ale też zapowiadają pewne sytuacje czy dookreślają postaci i relacje między nimi.
Autorka ogłusza czytelnika niczym napastnik ofiary – nagle, bez zapowiedzi, zaskakuje nowym faktem, zwrotami akcji. Poraża atmosferą nieustającego napięcia, nie wiemy bowiem, kiedy dosięgnie nas (i bohaterów) następny cios.
„Tak sobie wyobrażałam śmierć” to kryminał z bardzo dobrą warstwą psychologiczną. Poza sprawną intrygą, ciekawym śledztwem to opowieść przede wszystkim o wszechobecnym strachu i bólu. Helena zmaga się z żalem po stracie syna, dojście do siebie utrudnia jej śledztwo, podczas którego obraca się wśród osób (rodzina i znajomi ofiar, świadkowie itp.) także borykających się z tęsknotą za zmarłymi. To jakby studium tragedii – Mo rozbiera na czynniki pierwsze relacje wewnątrz rodziny, zmuszonej zmierzyć się ze śmiercią kogoś bliskiego. Pisarka pokazuje jak jedno zdarzenie determinuje późniejsze życie wielu osób, jak trudno podtrzymać więzi, gdy traci się poczucie sensu, radość życia, brakuje pewności siebie i motywacji. W książce pojawiają się także kwestie społeczne, m.in. szkolne prześladowania, anoreksja, fanatyzm religijny.
Trudno traktować kryminały Johanny Mo wyłącznie jako czytelniczą rozrywkę i literackie tropienie zabójcy. To powieść, która daje o wiele więcej niż "tylko" przyjemność i satysfakcję z lektury – wyzwala naprawdę silne emocje i głęboko zapada w pamięć.
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Döden tänkte jag mig så
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Alicja Rosenau
Dodał/a opinię:
Kinga Młynarska