Czy mieliście kiedyś ochotę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Na pewno nie raz taka myśl przyszła Wam do głowy. Taką decyzję podejmuje Krzysztof, bohater literackiego debiutu Sebastiana Sadleja "To nie moja wina". Co go skłoniło do porzucenia żony, rodziny, pracy i wyjechania w Bieszczady? Śmierć jego ojca i tajemnica, która się z nią łączy.
Początek powieści bardzo mi się podobał. Był tajemniczy, zaciekawił mnie i wzbudził apetyt na więcej. Myślałam, że cała historia potoczy się zupełnie innym torem, jednak autor stworzył dość swojską opowieść z nietypowymi bohaterami. Poznanie przez Krzysztofa mieszkańców bieszczadzkiej wioski, stało się dość istotnym i przeważającym wątkiem w książce. Z jednej strony był to fajny i nieszablonowy pomysł zajrzenia do świata lokalnych pijaczków i poznania ich codzienności i przeszłości. Z drugiej strony ich historie nie były jakoś bardzo istotne i wciągające. Samo zakończenie było w porządku, chociaż nie porwało mnie i nie wbiło w fotel. Podsumowując całość była ok, są tu momenty skłaniające do refleksji i zastanowienia się nad swoim życiem, ale zabrakło mi większych emocji i zaskakujących zwrotów akcji.
Książkę odebrałam za punkty w serwisie czytampierwszy.pl.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2021-07-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
wmoichkregach
- Puszki są jak mężczyźni. Mogą udźwignąć olbrzymie problemy i troski ponad ludzkie siły. Wystarczy, że wszystko odpowiednio sobie ułożą. Zapanują nad ich ciężarem.
W trakcie zamieci w górskiej chatce spotyka się kilka z pozoru niezwiązanych ze sobą osób: starsza kobieta, bezdomny, biznesmen oraz okoliczny bandzior...
Zarabiał, a przy okazji sprzątał lasy i oczyszczał okolicę. Jak mawiał: łączył przyjemne z pożytecznym, żeby mieć na przyjemne. Nie każdy bohater nosi pelerynę, nie każdy ekolog przykuwa się do drzewa.
Więcej