„Totentanz” to trzecia część serii, w której występuje komisarz Marcin Zakrzewski. Nie znam wcześniejszych części (jeszcze – bo po tej lekturze już je kupiłam) – ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Świetnie mi się czytało – i powiem więcej: dawno mnie tak nie wciągnął kryminał.
Podobał mi się styl Autora, a także bohaterowie: komisarz Zakrzewski, Karina (świetna policjantka!), Paulina Czerny. Oczywiście były też minusy, ale o tym później, bo chcę trochę nawiązać do fabuły. Mamy tutaj do czynienia z okrutnymi morderstwami, których ofiarami padają kobiety. Widać, że zabójca jest bezwzględny i wynaturzony. Tym śledztwem zajmuje się nasz komisarz, ale – oczywiście – nie tylko tym. Bo pojawia się też bardzo niebezpieczny gracz o pseudonimie Satyr – morderca o zimnych niebieskich oczach, który najwyraźniej uważa komisarza za godnego siebie przeciwnika i próbuje go wciągnąć w swoją sieć. No i tutaj przejdę do minusów. Bardzo mnie denerwowała wszechmoc Satyra: z każdej pułapki ucieknie, choćby przez dziurkę od klucza, żadna kula go nie trafi, każdego przechytrzy, jeśli trzeba, to nawet helikopter pokona. Oczywiście – trochę przesadziłam, ale tylko trochę. Takie podejście zawsze mnie denerwuje w powieściach i trochę mi psuło lekturę. Co nie zmienia faktu, że i tak bardzo mi się podobało.
Drugą kwestią, która – zwłaszcza na początku – mocno mnie irytowała, była liczba wątków, jakie się pojawiły. Kilka toczących się równolegle, a do tego jeszcze – z przeszłości. Czułam się dość zagubiona, ale w miarę postępu lektury wszystkich zaczęłam dobrze identyfikować, co tylko świadczy o dużym talencie Autora do różnicowania postaci. Nie są szablonowe, mają swoje charaktery i szybko orientujemy się, kto jest kim. No i tylko czekamy, kiedy – i w jaki sposób – te wszystkie wątki się splotą.
Trochę za dużo też tutaj osobliwości – ja wiem, że morderca zwykle jest w jakiś sposób zaburzony, ale ci w „Totentanz” przekraczają granice… Jasne, zostaje to wyjaśnione w finale, ale nie do końca mi się to spodobało. Wydaje mi się, że nie potrzeba takich chwytów, bo książka wystarczająco trzyma w napięciu.
Przyznam, że dość szybko domyśliłam się tożsamości Satyra, ale też i Autor chyba nie zamierzał robić z tego sekretu, bo dał jasne wskazówki. Zresztą to, kim on jest nie ma tak wielkiego znaczenia jak to, czy uda się go w jakiś sposób powstrzymać.
Osoby wrażliwe muszę przestrzec, że w książce jest sporo makabry: ucinanie głów siekierą, rozkładające się zwłoki, okaleczenia, wieszanie się. Krew płynie szerokim strumieniem i trup ściele się gęsto – jeśli ktoś nie lubi dosadnych opisów, to powinien się zastanowić, czy to przetrawi. Dodam tylko, że warto się przemóc, bo akcja toczy się szybko, fabuła wciąga i chwilami naprawdę trudno się oderwać. Zresztą książka ma ponad 600 stron, a przeczytałam ją w trzy dni (a zrobiłabym to szybciej, gdybym nie musiała chodzić do pracy) i ani przez moment nie miałam pokusy, żeby ją odłożyć na bok.
W zakończeniu akcja pędzi jak szalona i aż się może w głowie zakręcić. Dzieje się mnóstwo, trochę to wszystko zagmatwane – ale ogólnie pasuje do całości i stanowi dobre podsumowanie.
Komu ta książka się spodoba? Fanom szybkiej akcji, dosadnych opisów. Jeśli nie boicie się brutalnych scen, wynaturzeń, chcecie się trochę zniesmaczyć, obrzydzić i zaszokować – to się nie zawiedziecie. Autor nie boi się wywoływać u czytelników silnych emocji.
„Totentanz” to mocny kryminał, przy którym nie sposób się nudzić.
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2020-05-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 608
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli