Książki o tematyce medycznej zawsze wzbudzają moje zainteresowanie, nie inaczej było też w tym przypadku. Owo zainteresowanie potęgował jeszcze fakt, że “Wcierki rtęciowe i obcęgi” to nie tylko świeża pozycja, zapoczątkowująca serię “Klisze lekarskie”, ale też pochodząca z zupełnie nowego wydawnictwa Nawias (którego książki póki co są dostępne jedynie na dedykowanej stronie internetowej).
Sięgając po nią, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, znalazłam niewiele informacji w sieci i zaledwie kilka zdjęć na instagramie (to akurat było dla mnie plusem, bo do książek, które zalewają bookstagram podchodzę ze sporym dystansem), tymczasem okazało się, że w moje ręce trafiła prawdziwa perełka!
“Wcierki…” to krótka (ma mniej niż 150 stron), ale niezwykle interesująca lektura.
Jest to pamiętnik praktykującej w dwudziestoleciu międzywojennym polskiej lekarki i działaczki społecznej, Zofii Karaś. Tekst został napisany na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, zajął pierwsze miejsce i został wydany w 1939 roku w zbiorze "Pamiętniki Lekarzy". Obecnie jest dostępny w domenie publicznej, ale wydanie go w tak pięknej oprawie uważam za fantastyczny pomysł i już nie mogę się doczekać kolejnych pozycji z tej serii.
W swoim pamiętniku autorka opisuje pracę w Suchej Beskidzkiej i trudne realia polskich wsi, gdzie często znachor był większym autorytetem od lekarza, a przesądy i zabobonne metody stosowane częściej niż lekarstwa; gdzie większym priorytetem było to, żeby konie były wypoczęte, niż to, żeby ratować kobietę, której życie było zagrożone; gdzie bardziej opłacało się leczyć bydło, niż dzieci.
“Mam nadzieję, że uda się opanować pryszczycę wśród bydła. A koklusz przejdzie sam, gdy wszystkie dzieci odchorują. Że niektóre z nich umrą, a inne długo do zdrowia nie wrócą, to trudno. Krowa jest żywicielem rodziny, o dziecko łatwo się postarać.”
Tekst jest naprawdę dobrze napisany, a rozdziały krótkie, więc czyta się bardzo szybko. Ja pochłonęłam całość za jednym zamachem.
Urzekło mnie fantastyczne poczucie humoru autorki oraz jej sarkastyczne komentarze. Zakładam, że był to jej sposób na poradzenie sobie z otaczającą ją przygnębiającą rzeczywistością i pojawiającym się często poczuciem bezradności. Skojarzyło mi się to trochę z “Będzie bolało”, mimo że oba teksty dzieli kilkadziesiąt lat i istna przepaść cywilizacyjna jeśli chodzi o praktykowanie medycyny, mój zachwyt był podobny.
Nauka i technologia rozwinęły się niesamowicie, jednak ludzka mentalność zmienia się bardzo powoli, co świetnie widać w tej książce. Podobnie rzecz się ma z problemami systemowymi. Mimo upływu lat, zarówno lekarze, jak i pacjenci muszą borykać się z podobnymi przeszkodami.
Książka jest świetną lekcją historii, choć żałuję, że zabrakło przypisów lub wstępu objaśniających chociażby zasady funkcjonowania kasy chorych czy słowa i kwestie, które dla współczesnego czytelnika mogą nie być oczywiste. Chętnie dowiedziałabym się również czegoś więcej o samej autorce. W książce znajduje się bardzo krótki biogram, musiałam posiłkować się Wikipedią, skąd dowiedziałam się, że pomagała więźniom obozów koncentracyjnych i była wielokrotnie aresztowana przez gestapo. Niesamowita kobieta!
Zarówno ta książka jak i samo wydawnictwo zdecydowanie zasługują na większy rozgłos. Mam nadzieję, że to jedynie kwestia czasu. Ja z pewnością sięgnę po kolejne "Klisze lekarskie"
Wydawnictwo: Nawias
Data wydania: 2020 (data przybliżona)
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 144
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
Sylwia Kwiecień