Chyba każdy zastanawiał się co się z nami dzieje po śmierci. Czy to ostateczny koniec, cześć pracy, światło zgaszone, czy jest coś jeszcze? Książek i filmów na ten temat powstało bez liku i oto przedstawiam Wam kolejną.
Ryder to typowy 17letni chłopak. To znaczy byłby typowy, gdyby nie to, że nie żyje od 5 lat. Tuż po śmierci, pod wpływem szoku, patrząc na rozpaczającą rodzinę, zamiast udać się za swoim światłem pozostał na ziemi. Od tej pory błąka się bez żadnego celu. Jego jedyną towarzyszką jest tak jak on "zagubiona" Jade, a jedyną "przyjemnością" odwiedzanie umierających, którzy na sekundy przed śmiercią widzą go i tym samym dają mu potwierdzenie istnienia. Podczas jednej z wizyt w szpitalu poznaje Maggie, która do szpitala przyjechała ze swoją babcią. Dziewczyna jest wycofana i niezdarna, ale jednocześnie pełna uroku, więc Ryder kompletnie traci dla niej głowę i obserwuje ją gdy tylko ma taką możliwość. Gdy Maggie w czasie powrotu od babci wychodzi na jezdnię prawie pod koła ciężarówki, Ryder wchodzi w ciało przechodzącego chłopaka i ratuje jej życie. Konsekwencje są łatwe do przewidzenia.
Autorka znana jest z pisania typowych młodzieżówek i ta książka również zalicza się do tego gatunku. A ja, mimo że wiek młodzieżowy już dawno osiągnęłam, a sama wychowałam się na lekturach polskich autorów z epoki PRL, to jednak przeczytałam tę książkę przyjemnością. Naiwne romansidło dla nastolatek? Oczywiście! Ale kto nie chciałby czasem wrócić do czasów gdy był "piękny i młody", zwłaszcza że mu już jedynie z tego "i" zostało. 😁
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2022-04-27
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: The Wanderer
Dodał/a opinię:
Ksiazkolandia
Wypadki się zdarzają. Ludzie umierają, zapadają na różne choroby i to wszystko. Istnienie nie ma żadnych logicznych praw. - Naprawdę w to wierzę. Wierzę, że ludzkie życie jest kruche. W jednej chwili żyjesz, w następnej przestajesz istnieć i nie ma w tym żadnego planu. Nie wierzę w przeznaczenie.
Przeważnie nie przeżywam czyjejś śmierci aż tak mocno. Zwykle to, że ktoś mnie dostrzegł sprawia, mi więcej radości, ale dzisiaj czuję tylko smutek, wyrzuty sumienia i zazdrość. Smutek, dlatego, że ten drobny staruszek musiał umrzeć sam, wyrzuty sumienia, bo przychodziłem do jego pokoju przez ostatnie sześć dni i czekałem, aż to się zdarzy, a zazdrość, gdyż on dotarł do swojego spokojnego końca, a ja nadal tu jestem.
Więcej