Jest grupa czytelników, która uważa, że kryminały schodzą na psy. Jest w nich tylko epatowanie przemocą. Dlatego chciałam zaproponować im coś bardziej ułożonego. Oczywiście jakaś zbrodnia być musi, może ktoś zostanie porwany, może kogoś okradną albo zabiją, to jednak kryminał.
Fabuła
Historia rozpoczyna się od odwiedzin strażniczek leśnych na imprezie u szanowanego profesora inżynierii biomedycznej Bogusława Witkowskiego. Krótko po przyjęciu w jego apartamencie zostają znalezione zwłoki kobiety, a naukowiec znika. W toku śledztwa okazuje się, że odnalezienie mężczyzny to nie jedyne wyzwanie. Komisarz Jacek Syski powiązuje ze sprawą profesora kolejne morderstwa i włamania.
Dlaczego określiłam ten kryminał jako ułożony?
Kiedy go czytałam czułam się jakby zadzwonił do mnie akwizytor z ofertą. Wszystko było takie wyuczone, wyrecytowane, poprawne, aż mnie świerzbiło, żeby wrzucić tam trochę błota.
Co było fajne, to to że taki styl pasował do towarzystwa opisanego w powieści. Poznajemy profesorstwo Witkowski i ich znajomych. Są to ludzie szanowani, z tytułami i osiągnięciami. Na kolejnych stronach książki Alfred Siatecki ujawnia ich grzeszki. Czytając o nich możemy dać upust (brzydko to nazwę, ale chyba domyślicie się o co mi chodzi) naszej polaczkowatej zazdrości. Zamiast obgadywać sąsiada możemy zadzwonić do koleżanki: Czytałaś „Zaproszenie na śmierć"? No popatrz, ten a ten taki utytułowany. Osiągnięcia, apartamenty, a taki bydlak.
Co mi się nie spodobało, to brak napięcia. Widzę dwa powody, dlaczego go nie poczułam.
Po pierwsze, powieść jest bardzo merytoryczna. Już słyszę krzyki, że chyba oszalałam, że to wypominam. Sama wiedza, jej zebranie i spisanie jest godne podziwu. W "Zaproszeniu na śmierć" są jednak takie momenty, gdzie zastanawiałam się, czy autor musiał aż tak drążyć temat. Dla przykładu, na scenę wkracza bohater, który jest homoseksualistą. Alfred Siatecki oczywiście przybliża nam jego historią, po czym następuje monolog bohatera o wybitnych jednostkach, które również wielbiły własną płeć. Zajmuje on jakieś 1,5 strony. Może to niewiele, ale wg mnie to 1,5 strony do wyrzucenia.
Po drugie w powieści jest bardzo dużo postaci. Ogarnięcie ich wszystkich wymaga ogromnego skupienia. Przyznaję, że nazwiska, tytuły, stopnie w policji itp. okrutnie mi się mieszały. Do tego stopnia, że uciekało mi clou powieści. Kolejny raz można zadać pytanie, czy jest to wadą? Odpowiem, co kto lubi. Ja zdecydowanie wolę kiedy jest prościej. Mogę wybaczyć uproszczenia, a nawet drobne naciągnięcia w fabule, jeżeli dzięki temu uda się uzyskać ten dreszczyk napięcia, którego oczekuję po kryminałach.
Podsumowanie
"Zaproszenie na śmierć" kompletnie nie wstrzeliło się w mój gust. Zabrakło mi w nim dreszczyku emocji, który przyciąga mnie do książek. Muszę być jednak uczciwa i przyznać, że poza zbyt dużą liczbą postaci, nie mogę wytknąć błędów. Jeżeli szukacie zachowawczego kryminału, być może to co dla mnie było wadą dla was będzie zaletą.
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2020-05-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Joanna Manikowska
Kiedy z pasji rodzi się zbrodnia W redakcji „Gazety Zielonogórskiej” w krótkim czasie giną dwaj dziennikarze. Policja przypuszcza...
Polityczne rozgrywki, lokalne układy i dziennikarskie śledztwo. W podejrzanych okolicznościach ginie były poseł Krystyn Kunicki. Śmiercią tak ważnej...