Jeśli chcesz przetrwać w dżungli, musisz stosować jej prawa
(...) nurt historii przepływał przez Midwich bez żadnych zawirowań. Tak, nie licząc drobiazgów, które są co najwyżej lokalną ciekawostką. Cóż, Midwich było skrajnie zwyczajną miejscowością, zamieszkałą w większości przez społeczność, dla której prawem stał się niczym niezmącony spokój. Tu niepokój mógł budzić widok dziesięciu srok na jednym polu, o ile nie mówiła o tym pani Brant, znana z częstego odczytywania złowróżebnych znaków.
Richard Gayford i jego żona nie byli członkami lokalnej społeczności. Oni tylko mieszkali w Midwich. I to właśnie oni – szczęśliwym zbiegiem okoliczności – opowiadają o tym, co spotkało wieś. Był to przede wszystkim dziwny sen, z gatunku tych niespodziewanych. W konkretnym dniu o konkretnej godzinie ogarnął on wszystko, co żyje – nie tylko ludzi, ale i krety czy myszy. W sen zapadał każdy, kto przekroczył niewidzialną granicę wokół wioski. Przeciągnięty poza nią, budził się automatycznie. Z natury opanowani Anglicy byli mocno wytrąceni z równowagi, zwłaszcza przedstawiciele państwa. Władza z natury nie lubi rzeczy, nad którymi nie może zapanować. Nawet po tym, jak wszystko z pozoru wróciło do normy, niepokój pozostał. Sen pozostawił po sobie wymierną pamiątkę – wszystkie kobiety na terenie Midwich zdolne urodzić, zaszły w ciążę. Miejscowe elity stanęły wobec kryzysu, który starano się zażegnać wspólnymi siłami. Kobiety urodziły dzieci. Dziwne dzieci, mocno podobne do siebie. W niezrozumiały sposób, telepatycznie potrafiące wpływać na inne osoby. Szybko uczące się i pozbawione typowo dziecięcych zachowań. To jednak okazało się dopiero początkiem problemu.
Jeśli wykluczyć niemożliwe, to, co pozostaje, jakkolwiek nieprawdopodobne, musi być prawdą.
Ciekawa klasyczna powieść s-f. Z jednej strony – trochę już przestarzała, jeśli chodzi o narrację, tempo wydarzeń, mentalność postaci. Z drugiej – ciągle aktualna poprzez poruszenie pewnych tematów. Nie dostajemy jednoznacznej odpowiedzi na wiele pytań. Wątek Obcych, w nietypowy sposób ingerujących w życie ludzkości, był nowatorski i niewiele stracił ze swojej aktualności. Podobnie jak rozważania o ewolucji, o przetrwaniu gatunków, zasadach dominowania jednego gatunku nad innym. Kukułcze jaja z Midwich są nasycone angielskim czarnym humorem, Dystansem w opisywaniu wydarzeń. Siłą powieści są postacie, ich podejście do problemów, do zagrożenia, postawy wobec rzeczywistości. Siłą powieści jest pewne odrealnienie, wrażenie śnienia na jawie. W wątek fantastyczny dziwnej wizyty Obcych wplatana jest niewyjaśniona rola tajnego laboratorium wojskowego i zakulisowe działania wywiadu wojskowego. John Wyndham – autor świetnego Dnia Tryfidów – pokazuje, że zagrożenie nie zawsze musi być tak sztampowe, jak myślimy. Przypomina pod tym względem szersze spojrzenie na tematykę Obcych Stanisława Lema, który również wykraczał poza utarte schematy, antropocentryczne ocenianie rzeczywistości. Narracja jest niespieszna, bez szybkich zwrotów akcji, ale fabuła okazuje się nie do końca przewidywalna. Powieść pokazuje, że zagrożenie może przyjść z mało spodziewanego kierunku, a w ostateczności o przetrwaniu mogą decydować osobiste decyzje, poświęcenie jednostek, jak to często bywało w historii.
Opowiadania przedstawione w niniejszym tomie stanowią fascynującą lekturę nie tylko dla miłośników science fiction. Znakomite chwyty kompozycyjne, intrygująca...
Książka, która będzie cię prześladować do końca życia. - ,,Sunday Times" Najlepszy autor science fiction, jakiego wydała Anglia. - Stephen King. Billowi...