4 punkty za piękny język książki. Poza tym chyba nie do końca zrozumiałam o co tutaj chodzi. Pominę streszczanie o kim i o czym jest to książka, bo już to zrobiono. Jako czytelnik mam mieszane uczucia. Z jednej strony czytało się przyjemnie, bo jest ładnie napisana, a z drugiej strony nie wiem o czym jest i doszukiwałam się jakiejś podskórnej treści, której się nie doszukałam. Jest kilku bohaterów i ich historie, bardzo różne od siebie, jest ekologia, jest tajemnica, jest smutek po stracie, samotność, nieoczekiwane życiowe zmiany - wiele nawet fajnych elementów. Nie zrozumiałam jedynie sensu (a może nie miało go być?), oraz nie wiem o co chodzi z tym człowiekiem o fasetkowych oczach. Być może już na tyle nieskupiona byłam na czytaniu, że mi to wszystko poumykało. Ogólnie trochę fajnie, trochę nudno. Czytając opis na okładce spodziewałam się czegoś innego: np. akiejś przygody i odkrywania tajemnicy sprzed kilku lat, a na koniec jakiegoś spuentowania całości. Czytałam do końca, nie doczekałam się.
Być może autorowi chodziło właśnie o to, aby pokazać, że nic w życiu tak naprawdę nie ma sensu. Żyjemy, potem umieramy, spotykają nas różne rzeczy na drodze życia, ponosimy konsekwencje swojego postępowania i życia w niezgodzie z naturą i... tyle. Pływamy na górze śmieci, a potem giniemy.
„Łapanie snów nie rozwiąże twoich problemów, ale zdaje się, że dzięki temu całkiem dużo osób odkryło różne drobiazgi,
które dały im motywację do dalszego życia.”
Więcej