Ja to bym bardziej na jego miejscu korzystał, co zabawę z inną bym szedł, ale jemu się chyba nie chciało albo serce do tego stracił, a jak już mówiłem – do wszystkiego trzeba mieć serce: i do roboty, i do ruchania.
Dom jak kurnik, taki, że gdyby się oprzeć albo kopnąć, to wszystkie deski poleciałyby na ziemię, a część złamałaby się wpół, zbutwiałe to wszystko. Że im przez lata na łby nie pospadało, to nie wiem. Może chodzili na placach i nie darli się przy pieprzeniu, ani w czasie chryi, inaczej tego nie widzę.
A mówili: jedź w Bieszczady. Odpoczniesz.
Ze złem jest jak z wielkim piecem w starodawnej lokomotywie. Jeśli rozpalisz odpowiednio wielki ogień, będziesz sypał węgiel łopatę za łopatą wprost w płomienie, to ciężka maszyna ruszy ospale, szarpnie za sobą wagony złych, podłych uczynków i ruszy w daleką drogę. Im mocniej będziesz dorzucał do pieca, tym szybciej będzie pędzić, aż w końcu nic jej nie zatrzyma.
Pisarze mają kompleks niższości, nikt ich nie chce wciągać do reklam, zerowa rozpoznawalność. Taki Mróz to musiał narąbać chyba ze sto książek, żeby ktoś go kojarzył, a byle gówniara zaśpiewa w telewizji "o ajlowiu bejbe" i jeb! Milionerka po pierwszym kawałku.
Wybaczy pani, ale tylko idioci oceniają książkę przed zakończeniem.
Życie każdego człowieka jest ciekawe, gdy zaczniesz je zgłębiać.
Dużo gadać, raz to my byliśmy Polacy, raz Niemcy, potem Ruscy, potem Niemcy, potem Ukraińcy, potem Ruscy, potem znowu Polacy. A co zmiana, to tylko czegoś chcieli, czasem ludzi zabierali. To jak ufać dziś jednej władzy, jak wczoraj była inna, a jutro cholera wie, kto przyjdzie i po jakiemu będzie rozkazywał?
Zemsta to dobra rzecz, oczyszcza, ale i psuje człowieka.
– To z czym dzwonisz? Jakiś grill się szykuje? To świetnie się składa, bo mam kilka nowych dowcipów o warszawiakach.
– Pamiętaj, że jestem ze stolicy, i to warszawiakiem w piątym pokoleniu.
– Tak, wiem, dlatego będę mówił wolniej.
– Bardzo śmieszne.
Przed Kupałą kąpać się nie godzi, bo po dnie Licho chodzi. W nocy do lasu się nie chadza, bo Bies się tam zasadza.
– Rocznicę ślubu mieliśmy ostatnią, dwudziestą.
– I jak uczciliście?
– Minutą ciszy.
Wiesz, jak to mówią: przy swoi ledwo stoi, przy obcy kurwie mało jaj nie urwie.
Moja szanowna małżonka planuje wyjście do kina na jakąś filmową ucztę z Karolakiem czy innym Adamczykiem w roli głównej. Podobno film jest tak śmieszny, że można iść na niego na trzeźwo, co w przypadku polskiego kina jest czynem szalenie odważnym.
Książka: Białe noce