Patrzył na nią, a ona zdała sobie sprawę, że oto prawie nadzysiedzą na jego łóżku, że jest między nimi milion tajemnic,uprzedzeń, że są sobie niemal obcy, że właśnie wyrwała go zeszponów kolejnego koszmaru, a mimo to... jedyne, o czymteraz myśli, to wtulenie się w jego mocne ciało i poczuciesmaku jego ust.
Mógłby się rzucić w to, nie patrząc nakonsekwencje.
Ale czasami... można zrobić coś, co zmieni obrazwszystkiego.
Niechby bolało, niechby rozrywało od środka, była na togotowa. Byleby zechciał zabrać ją ze sobą.
Ona z trudem hamowałapłacz, a przecież nic, kurwa, złego nie powiedziałem!
Po co przejmować sięinnymi. Zrzuć to. Niech inni przejmują się tym, co od ciebieusłyszą.
No stary, nie myśl tak, bo koło już wymyślili. Dawaj!No stary, nie myśl tak, bo koło już wymyślili. Dawaj!
Gdy skończyłem rozmawiać, nie wiedziałem, czy robię dobrze, czy źle, ale zdałemsobie sprawę z jednego: coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło. Zaczynało mi na kimś zależeć.Chciałem komuś pomóc. Oczywiście wcześniej pomagałem w całkiem inny sposób, ale tookazało się bardziej osobiste. I bardziej... ludzkie.
Czasami wydawał się taki... normalny.Prawie radosny. Prawie uśmiechnięty. Ale tylko prawie. Nigdynie odsłaniał się przed nią cały. Nigdy nie pokazywałprawdziwego siebie.
To zaś było już kompletnie pojebane, bo człowieczeństwa wyzbyłem się milion batówtemu.
Zawsze było go tylko tyle, ile chciał wdanym momencie jej udostępnić.
Zawsze lubiłem ciszę, tak odmienną od momentów,w których ogarniało mnie szaleństwo.