Mieliśmy w Avionie spotkanie autorskie. Z jakąś poetką, straszna nuda, ale autorka ma najwyraźniej dużą rodzinę, bo wszystkie miejsca były zajęte.
Być może istniały rodziny, których członkowie nie byli sobie obcy. Na pewno istniały. Ale nasza taka nie była. Chyba nawet wtedy, gdy żyła mama. Wszyscy moi krewni to były dla mnie tak naprawdę obce osoby.
Kiedyś ludzie myli się tylko w soboty - i to cała rodzina w tej samej wodzie - i żyli, a teraz? Żel! Szampon! Odżywka! Balsam! Maść na hemoroidy! Co za czasy! Nawet w policji nie mieli takich wymagań.
Rodzice wielu moich znajomych często nie mieli zbyt dużo czasu na kontrolowanie tego, co robią ich dzieci. Ojcowie dzielili go między gospodarstwo a stanie pod sklepem. Matki między gospodarstwo a czekanie na mężów wracających spod sklepu.
- Słuchaj, Lila, przez wzgląd na przeszłość... - zawiesił na dwie sekundy głos - oraz fakt, że jesteśmy rodziną, chciałbym zakopać topór wojenny. - Jesteś mordercą mojego męża - wybuchnęła Liliana.
Szwagier. Zakała rodu. Jak mawia czasem Misiek: uschnięta gałąź w drzewie genealogicznym swojej rodziny, ewentualnie spadł z tego drzewa prosto na swój zakuty łeb.
Podobno z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, ale o ile z resztą jej członków ani Bożena, ani Misiek nie mają większego problemu, o tyle ze Szwagrem owszem. Bo ze Szwagrem nikt nigdy nie wyszedł dobrze, nawet na zdjęciu. Szwagier po prostu taki jest. To ewenement na skalę... Hm, nie ma chyba nawet takiej skali, do której Szwagra można by odnieść.
Z jego zdawkowych wyznań i własnych obserwacji stworzyłem sobie w głowie obraz rodziców Krzysia. Musiała to być dosyć roztargniona para, mocno skupiona na karierze zawodowej, a syn wskoczył do ich napiętego grafiku jak niechciana karta w talii.
Jedyny problem w ich związku stanowi to, że pisarz tęskni za sukcesem, którego nie osiąga, a nauczycielka pragnie dziecka, na które pisarz jej nie pozwala z powodu egzystencjalnych lęków. Poza tym są szczęśliwi, a przynajmniej tak sądzą.
Od kiedy Matylda potrafiła świadomie myśleć, chciała mieć własną rodzinę.
Ludzie poznają się, zakochują, wiążą przyszłość ze sobą, często powiększają rodzinę, kupują dom, a potem coś zaczyna się psuć. Nie patrzą na siebie już w ten sposób, nie myślą o sobie, jak o partnerze, a raczej jak o współwięźniu, z którym muszą walczyć o każdy akceptowalny dzień wspólnej odsiadki.
Nigdy nie wiadomo, jak wygląda prawdziwe życie pozornie szczęśliwej rodziny.
Każdy w Rosji to samolub - pomyślał Szeremietiew. Troszczy się tylko o siebie i jeśli dobrze pójdzie - o swoją rodzinę.
Inny ojciec. Mówią na to rodzina patchworkowa. Ja twierdzę, że ona po prostu zbyt chętnie ściąga majtki.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Mieliśmy w Avionie spotkanie autorskie. Z jakąś poetką, straszna nuda, ale autorka ma najwyraźniej dużą rodzinę, bo wszystkie miejsca były zajęte.
Książka: Cieszyn prowadzi śledztwo
Tagi: spotkanie autorskie, pisarze, pisarki, rodzina