Czas na kolejny rozdział jednej z najbardziej uwielbianych trylogii (a już niedługo tetralogii) fantasy dla młodszych nastolatków.,,Atramentowa krew" to drugi tom bestsellerowej Atramentowej serii Cornelii Funke.
Od czasu wydarzeń opisanych w Atramentowym sercu minął rok. Smolipaluch tęskni za światem powieści, ale sam nie może się do niego przedostać. Gdy pewnego dnia spotyka Orfeusza, poetę, który ma taki sam dar jak Meggie i Mo, prosi go, by wczytał go do Atramentowego Świata.
Zrozpaczony Farid, porzucony przez swojego mistrza, zmuszony jest szukać pomocy u Maggie. Kiedy już wszystkim udaje się trafić do świataAtramentowego serca, okazuje się, że nad historią nie panuje już jej autor, Fenoglio. Opowieść zaczęła pisać się sama, a zakończenie może wcale nie być szczęśliwe.
Wydawnictwo: Kropka
Data wydania: 2025-08-13
Kategoria: Dla dzieci
Kategoria wiekowa: 9-12 lat
ISBN:
Liczba stron: 656
Tytuł oryginału: Tintenblut
Często mówimy, że książki przenoszą nas w inne światy. Ale uważajmy czego pragniemy, bo magia słów bywa zdradliwa. Przekonują się o tym boleśnie bohaterowie drugiej części cyklu Cornelii Funke, „Atramentowa krew”. Już w „Atramentowym sercu” urzekła mnie sama idea, że czytane słowa działają niczym zaklęcia, które mogą przenosić postaci między światami, ale tutaj Autorka idzie o krok dalej i pokazuje, jak nieprzewidywalne, a czasem i okrutne mogą być konsekwencje takiego daru.
Tęsknota Smolipalucha za własnym światem sprawia, że ten nie przestaje szukać sposobu przeniesienia się na drugą stronę. Jego decyzja, niczym pchnięty klocek domina, uruchamia ciąg zdarzeń niemożliwych do przewidzenia. Ale w końcu dowiadujemy się skąd bierze się determinacja połykacza ognia, co ukazuje go z zupełnie innej perspektywy. Śladem Smolipalucha podąża przywiązany do niego Farid, ale i Meggie, oczarowana wspomnieniami matki, również nie potrafi się oprzeć pragnieniu, by zobaczyć krainę znaną jedynie z opowieści. I właśnie w tej dziecięcej ciekawości i buncie wobec zakazów ojca kryje się cała jej niezwykłość. Jeszcze nie kobieta, ale już nie dziecko - Meggie to bohaterka, której naiwność i odwaga wzajemnie się przeplatają.
Czytając, miałam wrażenie, że stoję u progu Nieprzebytego Lasu razem z Meggie i Faridem. Czułam jego mrok, wilgoć, tajemnice, a jednocześnie fascynację światem, który narodził się z pióra Fenoglia. Autorka kreśli obrazy, które niesamowicie działają na wyobraźnię, od majestatycznych krajobrazów, przez grozę wiszącą w powietrzu, aż po pulsującą podskórnie świadomość, że każda decyzja może nieść tragiczne skutki.
Wielką siłą tej powieści jest pokazanie, że nawet twórca nie ma pełnej władzy nad swoim dziełem. Fenoglio, który z początku zachwyca się własnym światem zrodzonym z atramentu, szybko odkrywa, że historia wymyka się spod kontroli. To było dla mnie jedno z najbardziej intrygujących przesłań, że opowieści żyją własnym życiem, słowa raz wypowiedziane nie dają się cofnąć, a igranie z nimi nie niesie nic dobrego.
Cornelia Funke pisze językiem pełnym plastycznych metafor i subtelnej magii dzięki czemu nawet najciemniejsze sceny mają w sobie baśniowy urok. Styl autorki sprawia, że książkę czyta się nie tylko z wypiekami na twarzy, ale też z zachwytem nad tym, jak pięknie można pisać o świecie, który istnieje tylko w wyobraźni.
„Atramentowa krew” to opowieść o tęsknocie, odwadze i sile słów, które potrafią otwierać światy i te rzeczywiste, i te ukryte między kartkami książek. To historia, która przypomina, że literatura potrafi nas wciągnąć tak mocno, że sami mamy ochotę wkroczyć w jej wnętrze, nie bacząc na niebezpieczeństwa. Dla mnie to była podróż pełna emocji od wzruszenia, przez zachwyt, aż po dreszcz grozy i już nie mogę się doczekać, by odkryć, co przyniesie kolejna część „Atramentowego Świata”.
,,Atramentowa krew" to książka, w której magia nie jest już niewinną zabawą, a opowieść nie służy tylko temu, by nas oczarować. To drugi tom trylogii, a jednocześnie historia, która pokazuje, jak wielką siłę mają słowa. Potrafią ożywiać świat, ale też odbierać mu barwy. Czytając tę powieść, miałam wrażenie, że naprawdę przekraczam granicę między codziennością a rzeczywistością utkanym z atramentu światem, który pachnie dymem, ziołami i deszczem.
Autorka prowadzi czytelnika w głąb krainy, która nie jest już tylko tłem dla przygód. Atramentowy Świat żyje, oddycha i pulsuje emocjami. To przestrzeń zachwycająca i bezlitosna jednocześnie. Z jednej strony rozkołysane drzewa Nieprzebytego Lasu, iskry ognia tańczące w dłoniach kuglarzy i wróżki, które migocą jak gwiazdy, z drugiej chłód, ból i świadomość, że w tym świecie piękno często idzie w parze z okrucieństwem. Ta opowieść działa na wyobraźnię w sposób niezwykle rzadki, bo sprawia, że nie tylko widzimy tę krainę oczami wyobraźni, ale niemal fizycznie czujemy jej ciężar i chłoniemy jej rytm.
Drugi tom jest inny od ,,Atramentowego serca". Dojrzalszy, bardziej mroczny i wymagający. Tutaj historia nabiera tempa, emocje stają się surowsze, a każdy wybór niesie ze sobą konsekwencje, których nie da się cofnąć. Jednak najpiękniejsze w tej książce jest to, że pozwala poczuć prawdziwe emocje. Jest w niej śmiech i zachwyt, ale też strach, gniew i to bolesne ukłucie, kiedy dociera do nas, że nie każdy los da się odmienić. To opowieść o stracie, o nieuchronności pewnych zdarzeń i o sile nadziei, która sprawia, że nawet w najbardziej mrocznych momentach człowiek szuka światła.
,,Atramentowa krew" to historia, która zostaje w głowie i w sercu. Nie tylko dlatego, że jest pięknie napisana, ale przede wszystkim dlatego, że mówi coś prawdziwego o nas, o tym, jak tęsknimy za światem, w którym magia jest na wyciągnięcie ręki, i jak łatwo zapominamy, że każdy świat, nawet ten wymyślony, ma swoją cenę.
Dla mnie ten tom jest sercem całej trylogii. To właśnie tutaj Atramentowy Świat przestaje być fantazją i staje się rzeczywistością tak intensywną, że trudno z niej powrócić. I może dlatego, odkładając książkę, czuje się tę samą pustkę, jaką czuje ktoś, kto kończy podróż, z której nie chciał wracać.
Każda osoba kochająca książki, przynajmniej raz wyobrażała sobie, że przenosi się do świata swojej ulubionej powieści. Mało kiedy zastanawia się nad konsekwencjami, że razem z przygodami i magicznym światem zyska walkę z niebezpieczeństwami i wszelkie tragedie, które mogą się przytrafić.
,,Atramentowa krew" to kontynuacja ,,Atramentowego serca". Znana nam z pierwszej części rodzina mogła w końcu być razem i odpocząć po przeżyciach. Mortimer zwany Czarodziejskim Językiem - introligator, czyli lekarz książek znający się na swoim fachu okrył w sobie niesamowitą, a zarazem przerażającą umiejętność. Czytając książki, potrafił sprowadzić ich bohaterów do naszego świata. Niestety nie panując w pełni nad tymi umiejętnościami, sprowadził same czarne charaktery, a zamiast tego na wiele lat odesłał do świata z powieści swoją ukochaną żonę.
Mimo iż wszystko skończyło się dobrze, zło nie zostało w pełni pokonane. Nieszczęsny Smolipaluch próbuje nadal dostać się do swojego świata, mimo iż wie jakie niebezpieczeństwo mu tam grozi. Natomiast nastoletnia Meggie jest tak zafascynowana miejscem, w którym więziona była jej mama, że jej żądne przygód serce nie potrafi usiedzieć na miejscu. Chyba mogę zdradzić coś, czego łatwo się można domyśleć, że w tej części w końcu sami zawędrujemy do świata, który w poprzedniej znaliśmy tylko z opowieści.
Seria skierowana głównie dla młodych czytelników, lecz jak już wspominałam przy "Atramentowym Sercu", pokochają ją również dorośli, którzy rozumieją, co to znaczy dać się pochłonąć dobrej książce. Ta część moim zdaniem jest bardziej dojrzała. Postacie zmieniają się. Meggie jak prawdziwa 13-latka z jednej strony bywa bardziej dojrzała i odważniejsza niż wcześniej, z drugiej popełnia błędy typowe dla jej wieku, przeżywa pierwsze, delikatne zauroczenia, ma swoją dumę, chce przeżyć przygodę, ale także się boi.
Jej ojciec jest tutaj jeszcze lepiej nakreślony. Opisane są jego uczucia od początkowego strachu przed powieścią, która odebrała mu żonę, przez walkę o życie i wielką przemianę, jaka dokonała się pod koniec. Poznamy też lepiej Resę, matkę głównej bohaterki, której w poprzedniej części nie było za wiele. Każda z postaci pobocznych wyróżnia się czymś wyjątkowym.
Dużą rolę odegrał Smolipaluch, który w tej części ponowienie wywołuje w czytelniku emocje, tym razem jednak znacznie mocniejsze. Postać ta była tylko połykaczem ognia pragnącym wrócić do swojego świata. Kiedy w końcu mu się to udaje, wysuwa się niemal na pierwszy plan w tej historii.
Świetna jest też postać pisarza przeniesionego do jego własnego świata, który powoli wymyka się z wymyślonej przez niego fabuły. Mimo iż bywał czasem irytujący, pokochałam jego walkę z próbą naprawienia wszystkiego, to jak patrzył na swoich bohaterów, jego wątpliwości i niemożność odnalezienia się w czymś, co przecież należało do niego. Książka czytana przez czytelnika często zaczyna żyć trochę własnym życiem i każdy coś w tej książce pozostawia. Myślę, że ta symbolika doskonale tutaj pasuje.
Intrygi, wojny, przygody, miłość, okrutni władcy, walka ze śmiercią a w tym wszystkim książki. Cały skarbiec złotych myśli na temat czytelnictwa. Nawiązanie do klasyków literatury. W tej serii odnajdą się właśnie najbardziej ludzie mający książki w sercu, tacy, w których żyłach płynie atramentowa krew.
Dalszy ciąg losów Maggie jest niesamowity. Dziewczynka przenosi się do świata, który stworzył Fengolio. Chce na własne oczy zobaczyć wróżki, elfy, cały niesamowity świat Smolipalucha.
Orfeusz, cichy następca Fengolia, za namową Basty, wysyła do tej samej historii Resę, Mo, samego Bastę i Srokę.
Kiedy Święty Mikołaj spadł z nieba - wydanie luksusowe.Odkąd Wielka Rada Mikołajów zmieniła zasady rozdawania prezentów, na świecie pozostał tylko jeden...
Tomek Tomski, znawca zjawisk niesamowitych, ma zdawać egzamin na TDŁD (Trzeci Dyplom Łowcy Duchów). Początkowo proste zadanie przeradza się w bardzo niebezpieczną...
Przeczytane:2025-09-20, Ocena: 6, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
„Atramentowa krew” to już druga część „Atramentowego Świata”, która nie tylko rozwija pomysły znane z „Atramentowego serca”, ale też pogłębia emocje i stawia bohaterów w nowych, dużo trudniejszych sytuacjach. To powieść pełna napięcia, magii i pytań o odpowiedzialność za słowa, które raz wypowiedziane lub zapisane mogą zmieniać życie. Akcja powieści przenosi nas do Atramentowego Świata, krainy zrodzonej z wyobraźni autora, ale żyjącej własnym życiem. To piękne miejsce, pełne niezwykłych krajobrazów i baśniowych stworzeń, a jednocześnie mroczne i niebezpieczne, pełne intryg, walk i śmierci. Cornelia Funke pokazuje, że magia liter to nie tylko marzenie czytelnika o wejściu do książki, ale też ciężar, który może przynieść cierpienie. Ta dwoistość, jednoczesna fascynacja i groza, sprawia, że lektura trzyma w napięciu i mocno działa na wyobraźnię.
Tym razem to Smolipaluch staje się postacią szczególnie poruszającą, a jego historia nabiera nowych barw. Jego tęsknota za utraconym światem i determinacja, by do niego wrócić, pokazują go w zupełnie innym świetle, nie jako figlarza i sprytnego połykacza ognia, ale bohatera rozdartego wewnętrznie, zranionego i pełnego emocji. To sprawia, że w tym tomie można związać się z nim jeszcze mocniej i spojrzeć na niego jak na postać budzącą zarówno sympatię, jak i współczucie. Meggie natomiast dojrzewa na naszych oczach. Jej ciekawość i chęć poznania Atramentowego Świata popychają ją do decyzji, których konsekwencje bywają poważne. Autorka świetnie oddaje jej przejście między dzieciństwem a młodością. Naiwność splata się w niej z odwagą, a marzenia z pierwszymi próbami dorosłego myślenia. Obok niej pojawiają się Farid, z całym swoim oddaniem i młodzieńczą emocjonalnością, oraz Fenoglio, pisarz, który trafia do świata własnej opowieści i musi zmierzyć się z tym, że dzieło wymyka mu się spod kontroli. Ten wątek, autor uwięziony w fabule, którą nie potrafi już sterować, jest jednym z najciekawszych elementów powieści i wywołuje refleksję o sile literatury.
Funke prowadzi nas przez kolejne strony z ogromnym rozmachem, ale też dbałością o szczegóły. Opisy przyrody, atmosfery i sytuacji są niezwykle sugestywne. Styl autorki jest plastyczny, pełen metafor, a jednocześnie bardzo płynny, dzięki czemu historia wciąga bez reszty. Nawet mroczne sceny, pełne grozy i śmierci, zachowują w sobie coś z baśniowego klimatu, tak charakterystycznego dla tej serii. Powieść porusza wiele ważnych tematów. Mówi o tęsknocie, potrzebie przynależności, o odwadze i odpowiedzialności za własne decyzje. To także opowieść o samej sile słów, o tym, że literatura ma moc przenoszenia nas w inne światy, ale też niesie ze sobą ryzyko, bo opowieści żyją własnym życiem i nie można cofnąć raz zapisanej historii. Lektura tego tomu to prawdziwa podróż pełna emocji, od wzruszenia, przez zachwyt, aż po napięcie i grozę. To książka, która zostawia czytającego z pytaniami i niedosytem i sprawia, że z niecierpliwością wyczekuje się kolejnego tomu.
„Atramentowa krew” to rozwinięcie, które pokazuje, jak bogaty, wielowarstwowy i żywy potrafi być Atramentowy Świat. To opowieść, która wciąga tak mocno, że trudno się z niej wydostać, a kiedy książka dobiega końca, pozostaje uczucie, jakby naprawdę zostawiło się kawałek siebie wśród słów utkanych atramentem. Bardzo lubię tę serię i bardzo ją Wam polecam 💙