Dzień zero

To już moja kolejna powieść autorki, którą przeczytałam w tym roku. W sumie czyta się szybko, lekko i przyjemnie ale... Główne moje "ale" dotyczy głównej bohaterki Jack, która jest testerką systemów bezpieczeństwa. Zbyt wiele lat pracowałam w szpitalu aby móc uwierzyć, że Jack z zakażoną raną ( tak to wygląda z opisu) była w stanie dokonać tego co w książce jej się udało. Bywało, że mnie irytowała swoją naiwnością a może nawet głupotą.  Fabuła przewidywalna, szybko domyśliłam się, kto stoi za zabójstwem męża Jack. Ta opowieść jest o manipulacji, zaufaniu czy umiejętnościach wrabiania kogoś dla własnych korzyści. Dlatego sam pomysł na fabułę mi się podobał, niekoniecznie dobór głównej bohaterki. Według mnie to najsłabsza książka autorki z tych dotychczas przeze mnie przeczytanych. I niepotrzebnie tyle wulgaryzmów. Jestem trochę rozczarowana ale nie rezygnuję z szukania kolejnych powieści Ruth. Każdy może mieć słabszy dzień, słabszy pomysł, słabsze wykonanie. A zresztą są czytelnicy, którym powieść się bardziej podoba. I dobrze, każdemu może podobać coś innego. 

Średnia. Niby ciekawy temat, fajny pomysł na pracę głównej bohaterki, ale miałam chwilami wrażenie, że jest to przede wszystkim opis ucieczki, a nie poszukiwania winnego.