Dziennik inwazji

Ocena: 4 (2 głosów)

Jest to zbiór tekstów i zapisów audycji dokumentujących to, co działo się w Ukrainie tuż przed rosyjską napaścią i przez kilka pierwszych miesięcy wojny. Powstawał na gorąco w Kijowie, a potem na głuchej prowincji. Jest jednocześnie zbiorowym portretem Ukraińców. Opisuje ukraińską kulturę, tradycje, obyczaje i to jak bardzo rosyjska agresja wzmocniła w Ukraińcach poczucie tożsamości narodowej. Jest także bardzo osobistą kroniką, niestroniącą od emocji. Oprócz relacjonowania wydarzeń, często dramatycznych, zawiera przemyślenia oraz refleksje na temat historii i współczesnego świata.

Informacje dodatkowe o Dziennik inwazji:

Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2023-05-10
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788373928367
Liczba stron: 200
Tytuł oryginału: Diary of an Invasion

więcej

Kup książkę Dziennik inwazji

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Dziennik inwazji - opinie o książce

Władimir Putin, prezydent Rosji, nie ukrywał swoich roszczeń co do terytorium Ukrainy. Konflikt stopniowo eskalował, aby 24 lutego 2022 roku przerodzić się w regularna wojnę. Coś co do tej pory było problemem Donbasu stało się sprawą niepodległości całej Ukrainy. Temat ten już trochę okrzepł, a my „przyzwyczailiśmy się”, że za naszą wschodnią granicą toczą się walki, jednak nie można o nim zapomnieć. Przy okazji książki „Dziennik inwazji” Andrieja Kurkowa, ukraińskiego dziennikarza i pisarza, wróćmy na moment do zimy i wiosny 2022 roku i spójrzmy na konflikt „od środka”.

„Dziennik inwazji” to szereg esejów, felietonów, zapisków z wypowiedzi radiowych datowanych na okres 29 grudnia 2021 – 11 lipca 2022. Andriej Kurkow przedstawia nastroje, tendencje przedednia wojny oraz panikę, emocje po jej wybuchu. Osobiste wyznania, subiektywne spostrzeżenia mieszają się z kulturowo-historycznym rysem Ukrainy i owego konfliktu. Odniosłam wrażenie, że jest to dość szerokie ujęcie tej problematyki i pozwala nam na poznanie „sprawy ukraińskiej”. A chyba warto, bo – pomimo bliskiego sąsiedztwa – wydaje mi się, że przed wybuchem wojny „przeciętny Kowalski” nie bardzo interesował się naszymi wschodnimi sąsiadami.

Wielu z was może mieć obawy przed sięgnięciem po taką książkę, bo felietony to dość specyficzna forma, a tematyka wojenna nie jest przyjemna. Spróbuję rozwiać wasze wątpliwości. „Dziennik inwazji” czytało mi się wybornie. Andriej Kurkow nie kombinuje ze stylem, nie wchodzi w przedziwne rozważania. Wychodzi jego dziennikarski warsztat. Te teksty są dla każdej grupy odbiorców niezależnie od zainteresowań, wykształcenia itp. W opisie książki możemy przeczytać: „Stroni od grania na emocjach (…)”[1]. O dziwo to prawda. Oczywiście opisuje koszmar wojny, ale nie są to fragmenty przerysowane, emanujące makabrą, mające wywołać współczucie. To jest szczera chęć przybliżenia nam wydarzeń, emocji tamtych miesięcy. Ja tak to czuję i to doceniam.

Wszyscy pragniemy, żeby ta wojna już się skończyła. Pewnie wielu z nas nie chce nawet o niej słuchać. Media skutecznie nas nastraszyły. Właśnie sobie uświadomiłam, że od ponad roku nie oglądam serwisów informacyjnych , bo prezentowane w nich wiadomości wywoływały u mnie tak skrajny niepokój, iż trudno było mi go opanować. Ale „Dziennik inwazji” przeczytałam. Wysłuchałam głosu obywatela Ukrainy i poukładałam sobie w głowie część spraw. Wam również polecam to zrobić.

[1] Andriej Kurkow, „Dziennik inwazji”, przeł. Krzysztof Obłucki, wyd. Noir sur blanc, Warszawa 2023, okładka.

Link do opinii

Kiedy prawie półtora roku temu rosyjska armia najechała Ukrainę, zmieniło się wszystko. Miliony ludzi opuściły swoje domy, a dziesiątki tysięcy straciły życie. Od pierwszego dnia do dzisiaj jesteśmy zalewani informacjami i karmieni domysłami. W takich chwilach warto posłuchać głosu tych, których wojna dotyka bezpośrednio. Dopiero co zginęła ukraińska pisarka, Wiktoria Amelina, która chciała pomagać w strefie wysokiego ryzyka. Wśród innych, którzy również pozostają na terenie Ukrainy, jest choćby Andriej Kurkow, autor zapisków zebranych w Dzienniku inwazji.

 

 

Kurkow dał się poznać czytelnikom jako pisarz, który potrafi pochylić się nad bohaterami, ma mnóstwo wrażliwości i wyrozumiałości dla swoich postaci. Od lutego ubiegłego roku nie ma jednak głowy do tego, by wrócić do pisania fikcji. Istnieje tylko jeden temat, któremu jest w stanie się poświęcić. Kurkow nie opuścił Ukrainy, choć wyjechał z Kijowa na zachód, do obwodu zakarpackiego, gdzie wydaje się bezpieczniej. Dziennik inwazji to historia nie tylko jego samego, ale także Ukrainy i straszliwej relacji z Rosją.

 

 

Jeżeli ktoś był na bieżąco z wiadomościami w pierwszych miesiącach rosyjskiej inwazji, nie będzie potrzebował żadnego przypisu, bo zdarzenia, miejsca i nazwiska będą znane. Kurkow jednak pozwala nam poznać szerszy kontekst, który nie pojawiał się nawet w dokładniejszych analizach eksperckich. Dzieje się tak pewnie dlatego, że stosunek autora dziennika cechuje się osobistym zaangażowaniem i nierzadko intymnym spojrzeniem na wiele opisywanych elementów. Momentami jego zapiski przybierają formę eseju opartego na historii lub wspomnieniach – w tych fragmentach wychodzimy od przyziemnego detalu, który przenosi nas później do stanu na dzisiaj. Wniosek nasuwa się zawsze ten sam: to nie jest normalny czas, dzisiaj to nie codzienność, bo dzisiaj stanęło na głowie; to, co było do tej pory normalne, stało się teraz świętem, a najgorsze, czyli wojna, ogień i głód, stały się normalnością.

 

 


 

Lektura Dziennika inwazji wywołała u mnie ogrom negatywnych emocji – od poczucia niesprawiedliwości, przez bezsilność, do nic niewnoszącego gniewu. Czytając zapiski Kurkowa zdałem sobie sprawę, że dotychczasowa pomoc, choć przecież wielka i niesamowicie ważna, o której autor pisze wielokrotnie ze wzruszeniem, wdzięcznością, to tylko kropla w morzu potrzeb teraz i w przyszłości. Skala zniszczeń jest niewyobrażalna, a Ukrainę czeka jeszcze nieskończenie wiele trudnych chwil, ale nie musimy być bezczynni.

 

 

Kurkow daje nam możliwość głębokiego wejścia w sytuację Ukrainy i zobaczenie problemu niemal z bliska. Pomaga zrozumieć nastroje samych Ukraińców, ich działania i emocje. Pod tym względem Dziennik inwazji wydaje mi się książką niezwykle ważną, zwłaszcza teraz, gdy zapał w nas opadł, gdy czujemy się już zmęczeni.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Powrót matki
Danuta Awolusi ;
Powrót matki
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy