Sprawę prowadzi aspirantka Sonia Czech, wnikliwa i ambitna policjantka, której życie toczy się głównie wokół pracy. Sytuacja komplikuje się, gdy odnajdywane są kolejne worki z poćwiartowanymi ciałami. Tymczasem, za sprawą byłego podkomisarza, Roberta Lwa, powraca temat Bruna Kality, podejrzewanego rok wcześniej o seryjne morderstwa. Czy kości znalezione wówczas w skrzynkach w bieszczadzkim domu Kality oraz odkryte w podwarszawskich lasach worki ze szczątkami są ze sobą powiązane? Czy rok wcześniej dopuszczono się rażących zaniedbań w tej sprawie? W prokuraturze robi się gorąco…
„Gdy nikt nie patrzy” to druga część wciągającej, docenionej przez czytelników i recenzentów kryminalnej serii autorstwa M.M. Perr.
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2021-04-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Znacie serię kryminalną z podkomisarzem Robertem Lwem autorki M.M. Perr? Ja ją poznałam od drugiego tomu i trochę jestem w tyle, bo ta seria ma aż sześć części... Ale póki co zapraszam Was na recenzję tomu o tytule „Gdy nikt nie patrzy”. Zobaczmy zatem, czy ta książka przypadła mi do gustu i czy opłaca się nadrobić kolejne tomy!
Niedaleko Warszawy, w lesie zostają znalezione plastikowe worki z ludzkimi szczątkami. Ich tożsamość zostaje dość szybko ustalona, tak więc jedną z ofiar jest młody bogaty mężczyzna, a drugą jest młoda kelnerka, która z kolei pochodzi z ubogiej rodziny. Nic nie łączy ze sobą te ofiary, nawet rozmowy z ich rodzinami nie dają jednoznacznych wskazówek, które mogłyby wskazać motyw zbrodni. Czy aspirantka Sonia Czech, która prowadzi tę sprawę, zdoła rozwikłać zagadkę dotyczącą tych zwłok?
W tym samym czasie za sprawą starań byłego podkomisarza Roberta Lwa powraca temat Brunona Kality, który wcześniej był podejrzany o seryjne morderstwa. Istnieje ryzyko, że znalezione kości w skrzynkach w bieszczadzkim domu podejrzanego są powiązane ze szczątkami znalezionymi w podwarszawskim lesie. Możliwe, że poprzednio dopuszczono się zaniedbań w tej sprawie... Kto i dlaczego zamordował te dwie osoby w tak okrutny sposób?
W książce narracja prowadzona jest w trzeciej osobie. Rozdziały są krótkie, a styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu i żałuję, że wcześniej nie poznałam jej książek. Kryminał ten przeczytałam szybko i z dużym zainteresowaniem, błyskawicznie wkręciłam się w skomplikowane i zawiłe śledztwo, które długo wydawało się być nie do rozwiązania. Wątek kryminalny, wokół którego toczyła się akcja, był bardzo wciągający i czasami nawet zaskakujący, i bawet wątki poboczne związane z prywatnym życiem Roberta Lwa i Soni Czech również potrafiły mnie zaciekawić. Tak więc czas spędzony z tą książką uważam za udany i z chęcią poznam kolejne tomy tej serii, jeśli nadarzy się taka okazja.
„Gdy nikt nie patrzy” jest według mnie jednym z fajniejszych kryminałów wśród przeczytanych przeze mnie w ostatnim czasie. Żałuję, że tak długo czekał na mojej półce na przeczytanie, bo jego premiera była już dość dawno temu. Bardzo polecam Wam tę książkę, nieznajomość poprzedniego tomu nie stanowi problemu w zrozumieniu fabuły. Jeśli jesteście fanami kryminałów, to koniecznie musicie przeczytać ten, myślę, że Was zainteresuje równie mocno jak mnie!
W przerwach od nowości postanowiłam sięgnąć po tytuł, który od kilku miesięcy nie dawał mi spokoju – kontynuację „629 kości” M.M. Perr, zalegającą już od jakiegoś czasu na czytniku.
"Gdy nikt nie patrzy” to ciąg dalszy pogoni za nieuchwytnym Kalitą, który dokonał wielu zbrodni, lecz nie został za nie skazany. I jakby tego było mało, przyczynił się do tragedii, jaka dotknęła rodzinę byłego już podkomisarza Roberta Lwa. Ten po części zaślepiony przez zemstę, cierpienie, a po trochę pod wpływem ambicji, nie ma już nic do stracenia. Prywatne śledztwo ws. Kality jest jego obsesją. Tymczasem aspirantka Sonia Czech musi rozwikłać sprawę poćwiartowanych zwłok umieszczonych w workach na śmieci. Ciał przybywa, a czas nieuchronnie płynie. I na nieszczęście niektórych policjantów oraz tych na wyższych stołkach, ta sprawa zaczyna łączyć się z Kalitą. Czyżby wcześniej doszło do poważnych zaniedbań, w wyniku których bardzo niebezpieczny morderca nadal pozostaje na wolności? Morderca, który zbiera swoje żniwa i karze tych, którzy się mylą, którzy zawinili i których uwalnia od cierpienia.
Dużym plusem jest tutaj intrygująca, mroczna i pełna tajemnic fabuła. Autor umiejętnie prowadzi czytelnika przez labirynt ślepych zaułków, fałszywych tropów i pozornych podejrzanych. Dynamiczne, często impulsywne działania bohaterów prowadzą do porażek, krwi i bólu, co tylko pogłębia atmosferę napięcia.
Drugim mocnym punktem są świetnie ukazane codzienne problemy Roberta Lwa i jego rodziny – żałoba po utracie bliskich, brak zaufania, poczucie zagrożenia we własnym domu. Dawny policjant, dla którego praca była wszystkim, dziś zmaga się z rolą głowy rodziny, często przytłoczony przez codzienne obowiązki. Na szczęście nie jest sam – ma wsparcie przyjaciół oraz tajemniczej Nicoli, która pomaga mu dostrzec to, co do tej pory umykało jego uwadze.
Mam przeczucie, że ta bystra i rezolutna dziewczyna jeszcze nieraz namiesza w fabule.
Na duży plus zasługują także ciekawie skonstruowani bohaterowie – prawdziwi, pełni emocji, zmagający się z własnymi słabościami i problemami. Autorka odsłania przed nami również fragmenty ich życia prywatnego, co dodaje powieści autentyczności i głębi.
To historia, w której trudno jednoznacznie wskazać czarne charaktery czy w pełni zrozumieć motywy ich działań. Bohaterowie przeżywają wzloty i upadki, bywają przytłoczeni przez codzienność, a mimo to podejmują walkę z zagrożeniem – często kosztem własnego zdrowia, a nawet życia.
Drugi tom okazuje się znacznie bardziej dynamiczny i nieprzewidywalny niż jego poprzednik. „Gdy nikt nie patrzy” to opowieść o przemocy, której nikt nie dostrzega, o ofiarach pomijanych, zapomnianych i lekceważonych. O potworach, które unikają sprawiedliwości, bo opieszałość, rutyna i brak zaangażowania służb – policji, ośrodków pomocy i instytucji – przeważają nad zdrowym rozsądkiem i determinacją.
W tej historii zbrodnia rozkwita, a próby jej powstrzymania wydają się bezsilne. Mam tylko nadzieję, że w kolejnym tomie autorka nieco oszczędzi swojego bohatera – bo ile jeszcze Lew jest w stanie udźwignąć?
Tymczasem wracam do majowych nowości i czerwcowych zapowiedzi, by w wolnej chwili sięgnąć po trzeci tom tej emocjonującej serii.
#kryminał #recenzjaksiążki #czytam
#bookstagrampolska #bookstagrampl #czytamksiążki #wiejskabiblioteczka
Podkomisarz Robert Lew powraca! Druga część to kontynuacja sprawy seryjnego mordercy, pojawiają się też nowe wątki, nowa sprawa. Sporo dzieje w życiu prywatnym Lwa. Jest tak jak lubię - dużo akcji, trochę krwawych opisów, a wszystko to przeczytane przez najlepszego Filipa Kosiora.
Bardzo polecam!
Kryminał "629 kości" autorstwa piszącej pod pseudonimem M.M. Perr wkroczył do mojego życia intrygując i nie pozwalając zasnąć. Sprawca, któremu nie można udowodnić zbrodni, nietypowy podkomisarz Lew i tragedia jaka go dotknęła... Choć końcówka tej książki wcale nie mówiła o tym co się stało, dość jasno. Czy pożar jego domu był formą zemsty?
Co wydarzy się w tomie drugim - "Gdy nikt nie patrzy"? Ja już wiem...
Podczas postoju w lesie w drodze na wakacje, pewna rodzina a dokładniej ich pies Pająk, odnajduje worki z pociętymi ludzkimi szczątkami. Sprawę prowadzi aspirant Sonia Czech, wrażliwa i ambitna policjantka, która nadal czuje się zagrożona po śledztwie dotyczącym Brunona Kality. Choć sprawa została wtedy szybko zamknięta z przyczyn politycznych, to Sonia (po pracy) wraz z dawnym przełożonym Robertem Lwem nadal próbują badać kolejne tropy. Choć Lew nie pracuje już w policji to ma wręcz obsesję na punkcie Kality. Czy Soni i Robertowi będzie dane rozwikłanie tamtej sprawy?
W toku śledztwa okazuje się, że worki odnalezione w lesie mogą być wynikiem działalności Brunona... Bo przecież zabijał przez dwie dekady... Można tak po prostu przestać?
Policja dociera do rodzin zidentyfikowanych ofiar, których ciała odnaleziono - zostali określeni przez jednego z bohaterów jako pasożyty społeczne. Dlaczego?
Anna Barcicka ma wrażenie, że jest obserwowana. Czyżby to był Kalita? Wszak była jedyną osobą, o której myślał że go rozumie. Co wydarzy się między tą dwójką? Czy pomoże to w toku śledztwa? Ależ to były emocje...
Z czasem w prokuraturze zaczyna robić coraz goręcej a pani prokurator uważa, że tylko Lew może dokonać niemożliwego i zakończyć sprawę Kality, jest bowiem nieobliczalny i pozbawiony skrupułów. Co się wydarzy? Jak bardzo skomplikują się sprawy? Kto będzie zagrożony?
Fabuła zmierza w zaskakującym kierunku. Nie sposób jej przewidzieć, bowiem elementy układanki nie jest łatwo poskładać w całość. Trudno jest odgadnąć kto jeszcze zginie w trakcie tego śledztwa, jaką rolę odegra w nim mały chłopiec czy w jakim celu pojawi się dziewczyna, która uciekła od swojego życia.
Podobał mi się sposób opisania tej historii, prowadzenia śledztwa i fakt, że autorka informuje o tropach, nowościach, telefonach, co pozwala czytelnikowi na samodzielne kombinowanie.
Finałowe sceny poniosły mi ciśnienie, martwiłam się o los i życie bohaterów, zupełnie nie spodziewając się takich wydarzeń. Zakończenie pozwala przypuszczać, że będzie kolejny tom z tej serii, tylko na jakich zasadach? Kto pojawi się w miejsce nieżyjących?
Podsumowując - "Gdy nikt nie patrzy" to kryminał, który wciąga, podnosi napięcie, wywołuje złość, strach i chwilami grozę. Historia, która pokazuje różne oblicza ludzkie, opisuje poczucie własnej wartości i utratę bliskich a co za tym idzie radzenie sobie z żałobą. Autorka opowiedziała nie tylko o pracy policji czy działaniach Lwa, ale również o postaciach drugoplanowych, których życie wielokrotnie porażało! Polecam!
Robert Lew po osobistej tragedii próbuje jakoś ułożyć swoje życie. Podczas pożaru stracił dom, żonę i dwoje dzieci. Teraz musi być ojcem dla pozostałej dwójki, a nie jest to łatwe zadanie. Podkomisarz podejrzewa kto mógł przyczynić się do jego tragedii, jednak nie ma na to dowodów. Seryjny morderca Brunon Kalita został uniewinniony z zarzutów, jednak Robert wie, że to on stoi za tymi wszystkimi zbrodniami. I nie spocznie dopóki przestępca nie poniesie zasłużonej kary. Wraz z koleżanką z pracy Sonią Czech, prowadzi dalej swoje prywatne śledztwo.
Tymczasem w lesie nieopodal Warszawy, rodzina jadąca na wakacje znajduje plastikowe worki z ludzkimi szczątkami. Sprawa Brunona Kality powraca. Czy tym razem uda się w końcu zamknąć seryjnego mordercę?
Książka ma ponad 400 stron, ale czyta się ją błyskawicznie. Akcja pędzi, wciąga i trudno książkę odłożyć na później. W większości kryminałów nie wiemy kto popełnił przestępstwo i razem z policją prowadzimy śledztwo. Tym razem niby wszystko jest jasne, wiemy kto stoi za tymi zbrodniami. Pozostaje tylko udowodnić mu winę. A to nie należy do łatwych spraw. Postacie są dobrze wykreowane, nie idealne, mają swoje wady, słabości. Jednak nie wszyscy wyjdą cało z tego śledztwa co trochę smuci. Żeby dobrze zrozumieć książkę trzeba zacząć czytanie od pierwszej części 629 kości. Ale muszę przyznać, że drugą część lepiej mi się czytało. Zakończenie jest szybkie i nie do końca wiadomo czy będą kolejne części. Ale jak tylko się pojawią to na pewno przeczytam. Warto:)
Druga część serii z komisarzem Lwem. Sprawnie napisana. Czyta się dobrze, ale nic nowego nie wnosi.
Grupa maturzystów gubi szlak w czasie zamieci śnieżnej w Bieszczadach. Szukając schronienia w stojącej na uboczu chacie, dokonują makabrycznego...
Koniec XIX wieku, Austro-Węgry. Do położonego w górach Szpitala św. Judy przybywa inspektor policji Franciszek Eber - Polak z Galicji, któremu bóle głowy...