"Gdzie zachodzi słońce" to mroczna opowieść o świecie, w którym tajemniczy wirus błyskawicznie zdziesiątkował ludzkość. Jedna z ocalałych, dziewczyna o imieniu Dori, przemierza skutą lodem Rosję, balansując między zaludnionym południem, gdzie zbrojne bandy napadają na podróżnych i północą, gdzie brak zapasów zabija szybciej niż zaraza. Los Dori nieoczekiwanie splata się z losem płomiennowłosej Jiny, drugiej Koreanki rzuconej na antypody zaludnionego świata. W postapokaliptycznej rzeczywistości, którą rządzi prawo pięści, a zaufanie odłożyć należy do lamusa, między dwiema dziewczynami zaczyna rodzić się uczucie.
W swojej powieści koreańska pisarka zderza z brutalną rzeczywistością miłość młodzieńczą, szczerą, nieśmiałą. I zdaje się wierzyć, że ta miłość - jedyny relikt człowieczeństwa - wciąż jest możliwa.
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Data wydania: 2025-03-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: b.d
Liczba stron: 0
Tłumaczenie: Ewa Rynarzewska
Przeczytane:2025-06-16, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025,
Są książki, które nie potrzebują krzyczeć. Nie próbują przekonać do siebie nachalnością ani nie zasypują odbiorcy lawiną wydarzeń. Czasami literatura najgłębiej dotyka nas właśnie wtedy, gdy milczy. ,,Gdzie zachodzi słońce" to powieść, która mówi szeptem, lecz ten szept zostaje z czytelnikiem długo po zakończeniu lektury, drży pod skórą, jak echo przebrzmiałej modlitwy.
Autorka nie tworzy tu klasycznej narracji, nie buduje świata na fundamentach precyzyjnie rozrysowanych map, dat czy historii. W zamian daje coś znacznie bardziej pierwotnego: uczucie obcości, chłodu i nieodwracalnej utraty. Skonstruowany przez nią świat po katastrofie nie potrzebuje wyjaśnień. Nie interesuje go geneza upadku, nie tłumaczy przyczyn ani nie rozdaje odpowiedzialności. Jest pusty, bezkresny, złamany i to wystarczy.
Narracja prowadzona jest oszczędnie, wręcz surowo. A jednak każde słowo wydaje się ważyć więcej niż zazwyczaj. Styl Choi Jin-Young przypomina pisanie na zamarzniętym szkle, jest subtelne, delikatne, ale pełne napięcia i emocjonalnej temperatury. To język pozbawiony ozdobników, a jednak poetycki. Przez tę oszczędność przebija się niezwykła świadomość formy, w której każde zdanie, niczym płatek śniegu jest kruche, ale precyzyjnie ukształtowane.
Nie znajdziemy tu sensacyjnych rozwiązań ani narracyjnych rozgrzeszeń. Nie wiemy, co było przed ani co będzie po. Spotykamy bohaterów na skraju świata, towarzyszymy im przez chwilę, a potem znikają, tak jak znikają ludzie w prawdziwym życiu. Ten fragmentaryczny sposób prowadzenia fabuły budzi naturalną frustrację, ale i pięknie oddaje istotę opowieści: nic nie jest dane na zawsze, nic nie trwa, a każde spotkanie, choćby najkrótsze może być ostatnim.
,,Gdzie zachodzi słońce" to książka, która nie pozostawia po sobie łatwych emocji. Nie daje wzruszenia, nie pozwala na łzy. Zamiast tego zostawia czytelnika z czymś o wiele cenniejszym, z ciszą. Ciszą, która nie jest pustką, lecz przestrzenią do myślenia. To powieść, która zmusza do zatrzymania się, do zanurzenia w sobie, do wsłuchania się w to, co najcichsze. A takie głosy najcichsze, są często najbardziej prawdziwe.