Gdy fale się zderzają, rosną w siłę.
Laurie, aspirująca ratowniczka, spotyka zrzędliwego ratownika Tristana w drugiej części trylogii Hawajska miłość bestsellerowej autorki Lilly Lucas.
Odkąd Laurie Greenfield zobaczyła, jak słynny surfer Griffin ,,Chip" Chipman ratuje tonącego, jest zdeterminowana, by zostać ratowniczką. Szkolić będzie ją brat Chipa, Tristan, który nie ukrywa, że uważa Laurie za całkowicie niezdolną do wytrwania w warunkach North Shore.
Wkrótce Tristan dostaje propozycję objęcia stanowiska kapitana drużyny, jednak pod warunkiem, że przyjmie do zespołu więcej dziewczyn. W czasie szkolenia uświadamia sobie, że Laurie jest o wiele zdolniejsza, niż mu się wydawało. Ma też rozbrajający uśmiech. Laurie zaś zdaje sobie sprawę, że Tristan jest surowy nie tylko dla niej, ale przede wszystkim dla samego siebie.
Pełna ciepła historia enemies-to-lovers w hawajskim raju -- idealna na lato!
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2025-07-16
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 336
Tytuł oryginału: This could be home
"Przez całe życie stoimy na desce surfingowej. Że fale wciąż zmierzają w naszą stronę, a niektóre z nich zrzucają nas z deski. Ale zawsze możemy na nią wrócić i surfować dalej"
Laurie po tym jak prawie utonęła decyduje się zostać ratowniczką. W pewien sposób jest to związane też z jej osobistą tragedią. Szkolić ma ją Tristan. Problem? Chłopak nie jest entuzjastyczny do tego nastawiony, a pierwsze spotkanie bohaterów dosadnie pokazuje co myśli na temat Laurie.
Laurie rozpoczyna staż, który zdecydowanie nie jest łatwy. Dziewczyna tak naprawdę dopiero szuka swojej drogi. Czy znajdzie ją na Hawajach? Towarzystwo Tristana też nie pomaga. Na szczęście bohaterka musi z nim wytrzymać 5 dni, bo później będzie ją szkolić ktoś inny. Ale co jeśli podczas tych pięciu dni wiele się zmieni? Żadne z nich nie darzy się sympatią, ale nie trwało to długo. Tristan dostrzega, że bohaterka jest całkiem inna niż miał wrażenie. A przełomem w ich relacji było wspólna noc spędzona w wieży ratowniczej, kiedy rozszalała się burza. Nie ukrywam, że zmiana stosunku Tristana wobec Laurie była dosyć gwałtowna, szybka a tym samym troszeczkę dziwna. Mężczyzna jest postrzegany jako twardy, nie ukazujący swoich uczuć. Jako osoba, do której ciężko dotrzeć, a po kilku dniach okazuje się, że całkiem zmienia swój stosunek wobec Laurie i to bez żadnych wysiłków z jej strony. Tak jakby postać ukazana na początku książki była całkiem inną osobą niż ta, która później została przedstawiona, a to tylko kilka stron później. Czasami jego zachowanie też było dziwne, tak nie do końca dla mnie zrozumiałe. Ale nie tylko dla mnie, bo dla Laurie również.
„Wiem, że mój brat to twardy orzech do zgryzienia. Ale warto się dostać do jego środka”
Relacja bohaterów dosyć szybko się rozwija, a zarazem nie. Laurie ze względu na złe doświadczenia nie do końca chce się angażować w poważny związek. Niby są ze sobą coraz bliżej, ale mam wrażenie, że w ogóle nie było pomiędzy nimi żadnych poważnych rozmów. Bardzo intrygował mnie temat wypadku przyjaciela Tristana, z którego tytułu chłopak ma wyrzuty sumienia i myślałam, że to będzie jakoś głębiej poruszone. Liczyłam, że na ten temat będzie znacznie tego więcej, a było to tylko poruszone i nic więcej. Potraktowane w bardzo błahy sposób. Pomijając to, to ich relacja jest urocza, słodka. Ale zarazem taka, która nie wywołała we mnie dużych emocji. Tristan w końcu zdobył moją sympatię, bo widać, że bardzo mu zależy na bohaterce, nawet jeśli nie do końca wie jak to okazać. Oczywiście w ich relacji nie brakuje przeszkód czy dramatów. Zwłaszcza nie podobało mi się zachowanie jednej bohaterki, bo było bardzo dalekie od przyjacielskiego jak to ona określiła. Przyjaciele raczej tak się nie zachowują, a przede wszystkim z pewnością tak się nie żegnają. Czy relacja bohaterów ma rację bytu? Czy Laurie zostanie na Hawajach? Czy te miejsce stanie się jej domem?
Książka nie tylko skupia się na romansie, który zdecydowanie odgrywa tu dominującą rolę, ale nie brakuje pięknych krajobrazów. Ciężkich treningów. Laurie jest zdeterminowana, aby zostać ratowniczką i naprawdę widać to. No bo komu by się chciało jechać codziennie w upale na staż? Mi zdecydowanie nie.
"Może to właśnie mój dom" to lekka, przyjemna książka, ale czegoś mi w niej brakowało. Brakowało mi tego czegoś co spowodowałby, że książka zapadłaby mi bardzo w pamięć.
Jest to drugi tom z serii, który można jednak czytać niezależnie od siebie. Sama nie czytałam pierwszej części jednak po lekturze tej części stwierdzam, że zdecydowanie lepiej wcześniej sięgnąć po pierwszy tom. Zdarzały się momenty, że troszeczkę się gubiłam i nie ukrywam, że byłoby lepiej jakbym więcej wiedziała. Może też dzięki znajomości pierwszej części lepiej odebrałabym ten tom.
Lilly Lucas kolejny raz zabrała mnie na słoneczne Hawaje, gdzie morska bryza rozwiewa włosy, wysokie fale tańczą po oceanie, gorący piasek parzy stopy, a wokół roznosi się zapach olejku do opalania oraz słodka i egzotyczna woń kwiatów plumerii.
“Może to właśnie mój dom” jest drugą częścią serii Hawajska miłość i można czytać ją osobno (troszkę nawiązuje do poprzedniczki, ale nie w głównym wątku). Niezwykle gorąca przez panujący na wyspie klimat i relację głównych bohaterów, niezwykle ciepła w swoim wyrazie, chwilami zabawna, a chwilami trudna ze względu na przykre doświadczenia Tristana i Laurie, książka, która jest doskonałą historią na wakacyjne dni. Lekka, ale nie stroniąca od cięższych spraw, takich jak trau*ma czy utrata kogoś bliskiego.
Laurie wraca na Oʻahu, by pomóc bratu w urządzeniu pensjonatu. Dziewczyna chce zrezygnować ze studiów, zostać na wyspie i spróbować pracy jako ratowniczka wodna. Na jej drodze staje jednak Tristan – brat Chipa, w którym skrycie się podkochuje. Chłopak jest surowy i zamknięty w sobie, co więcej, już przy pierwszym spotkaniu głośno wyraża niepochlebną opinię o Laurie. Niestety, pech chce, że jej instruktorem zostaje właśnie “ten gorszy” z Chipmanów. Tristan ani przez moment nie wierzy w to, że jego podopieczna poradzi sobie w roli ratowniczki. Czy dziewczyna utrze mu nosa?
Nie mogę nie wspomnieć o miszmaszu, który zrobiła w tej części autorka i za który ogromnie jej dziękuję. Bo kiedy zakochujesz się nie w tym bracie, w którym... chciałaś, to więcej niż pewne, że będzie się tu działo. Uwielbiam, że w tej historii został złamany schemat dążenia do spełnienia uczucia, które kiełkowało od dawna. Dzięki temu wszystko toczy się inaczej, niż pierwotnie zakładamy i to jest super!
Relacja Laurie i Tristana to prawdziwy rollercoaster – rozpędza się powoli i niegroźnie, choć od początku sprawia, że serce szybciej bije. Od pierwszego spotkania między tą dwójką iskrzy. Najpierw są to iskry nienawiści, które wraz z bliższym poznaniem przemieniają się w coś pozytywnego... sympatię, przyjaźń, zauroczenie – a stąd już prosta droga do miłości. Tylko czy traumatyczne doświadczenia z przeszłości, których oboje doświadczyli, pozwolą im na wyjście ze swoich pancerzy chroniących przed otwarciem się na uczucia?
Autorka pięknie pokazała relacji bohaterów – od wzajemnej niechęci po prawdziwą bliskość, która dzieje się swoim właściwym tempem. Bardzo podobało mi się, że ich uczucie nie wybucha z dnia na dzień, a dojrzewa w swoim rytmie. Przełamywanie lodów, pierwszych razów i wzajemna troska, która w pewnym momencie przybiera na sile, roztopiły moje serce. Lilly Lucas podobnie jak w pierwszym tomie tej serii, zadbała o to, aby główni bohaterowie byli naturalni, ludzcy, życiowi, ale przede wszystkim empatyczni i dali się lubić.
Atutem tej książki jest bez dwóch zdań jej hawajski klimat – autentyczny, ciepły, pobudzający zmysły. Czujesz się tak, jakbyś razem z bohaterami biegał* po rozgrzanym piasku, uczył* się łapać fale na desce surfingowej, czuł* respekt przed oceanem, który, co najlepiej wiedzą Laurie i Tristan — w jednej sekundzie może odebrać wszystko.
„Może to właśnie mój dom” to książka o dawaniu sobie drugiej szansy, przezwyciężaniu lęków, i sile kobiecej odwagi. To też idealna lektura na lato – romantyczna, wzruszająca, pełna ciepła i romantycznych obrazków.
Ta książka jest jak wody oceanu, które raz koją niczym otulenie wody subtelnie przybijającej do brzegu plaży oraz szum spokojnych fal, a innym razem bywają burzliwe, głośne, pozostawiają po sobie siniaki, które, mimo iż szybko znikają, są bolesne przez długi czas.
Kocham tę historię, jestem nią oczarowana i już z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Laurie postanawia zostać na Hawajach i chce zostać ratowniczką. Okazuje się, że przydzielono ją do wieży z zrzędliwym Tristanem. Chłopak uważa, że nie jest ona przygotowana do tego by zostać ratowniczką. Szybko jednak zmienia zdanie o swojej podopiecznej.
Książka jest idealną lekturą na wakacyjny okres. Posiada bardzo fajny, gorący hawajski klimat.Do tego jest to lekka i przyjemna historia, która wciąga od początku.
Laurie i Tristan to postacie, z którymi nie można się nudzić. Potrafią dostarczyć wielu emocji. Zwłaszcza chłopak jest typem, który raz denerwuje, a raz wzbudza dużą sympatię.
Akcja książki biegnie tutaj swoim rytmem. Ani za szybko, ani za wolno. Takie tempo sprawia, że czytelnik może lepiej poczuć klimat Hawaii oraz emocje jakie doznawali bohaterowie.
Jeśli macie ochotę na ciekawy, lekki i przyjemny romans, którego czyta się bardzo szybko to bardzo polecam Może to właśnie mój dom.
Wielkie marzenia, sport i... miłość na Hawajach. Co okaże się ważniejsze? Louisa, wschodząca gwiazda niemieckiego tenisa jest zdruzgotana po niedawnej...
Przeczytane:,
(czytaj dalej)