Kościół w XXI wieku przechodzi kryzys. Liczba wiernych maleje, coraz mniej młodych ludzi wstępuje do seminariów, a przyszłość instytucji rysuje się w ciemnych barwach.
Kardynał Sebastiano Toledo, bliski przyjaciel papieża, postanawia pewnego dnia odejść ze stanu kapłańskiego. Pragnie stworzyć alternatywę dla Kościoła katolickiego, a raczej dla pogrążonego w stagnacji i nie nadążającego ze zmieniającymi się czasami Watykanu.
Założona przez niego fundacja okazuje się wielkim sukcesem – zbyt dużym, aby władze Kościoła mogły ją zignorować.
Watykanowi zostały dwie opcje: wyciągnąć wnioski i przeprowadzić reformy albo użyć wszystkich dostępnych środków, żeby zniszczyć fundację.
Wydawnictwo: Alternatywne
Data wydania: 2025-10-20
Kategoria: Duchowość, religia
ISBN:
Liczba stron: 97
Język oryginału: polski
Watykańskie tajemnice, śmierć i brawurowy spisek przeciwko papieżowi Watykan, 1998 rok. Na czele Kościoła Katolickiego staje nowy papież, jednak nie wszyscy...
Przeczytane:2025-11-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
Są takie książki, które nie pozwalają odłożyć się na półkę w spokoju. Nie przez wartką akcję, lecz przez pytania, które zostają w głowie długo po lekturze. Innowierca Mateusza Piechulskiego to właśnie taki tytuł — cichy, skromny objętościowo, ale pełen treści, która prowokuje, drażni i zmusza do myślenia. To powieść, którą trudno zaklasyfikować — balansuje pomiędzy literaturą psychologiczną, filozoficzną refleksją, a współczesnym moralitetem.
Główny bohater, Sebastiano Toledo, to postać, której nie sposób zapomnieć. Kardynał, stojący niegdyś blisko samego papieża, symbol instytucjonalnego autorytetu, który w pewnym momencie postanawia… odejść. Porzuca purpurę, rytuały, zaszczyty — wszystko to, co dla wielu byłoby szczytem duchowej kariery. Jego decyzja nie jest jednak ucieczką, lecz świadomym gestem buntu wobec skostniałej struktury, która – jak sugeruje Piechulski – coraz mniej ma wspólnego z pierwotnym przesłaniem wiary.
Toledo zakłada własną fundację – ruch alternatywny wobec Kościoła, oparty na miłości, dialogu i wolności sumienia. Ale szybko okazuje się, że nawet najbardziej szlachetna idea budzi sprzeciw. Świat instytucji nie wybacza zdrajcom, a „innowierca” staje się nie tyle duchowym reformatorem, co heretykiem w oczach dawnych współbraci. W tym napięciu pomiędzy wiarą a lojalnością, duchowością a strukturą, autor prowadzi nas w samo serce ludzkiego dylematu: czy można kochać Boga, nie należąc do Jego instytucji?
Choć Sebastiano jest osią całej opowieści, nie stoi w próżni. Wokół niego Piechulski umieszcza szereg postaci – współpracowników, dawnych przyjaciół, duchownych, którzy przyglądają się jego decyzji z mieszaniną zdziwienia i strachu. Każdy z nich jest odbiciem innego rodzaju wiary: jedni ślepo wierzą w hierarchię, inni – w siebie, jeszcze inni – w potrzebę rewolucji.
Nie są to postacie przypadkowe. To właśnie przez ich reakcje czytelnik czuje ciężar decyzji Sebastiana. W jednej ze scen, szczególnie zapadającej w pamięć, dawny towarzysz z Watykanu mówi mu: „Nie można zmieniać świata spoza niego.” A on odpowiada cicho: „A może tylko wtedy można naprawdę?” W tych kilku słowach zawiera się cały sens książki — walka pomiędzy lojalnością wobec instytucji, a wiernością wobec samego siebie.
Innowierca nie jest książką o Kościele w dosłownym sensie. To raczej metafora każdej instytucji, która z czasem zapomina, po co powstała. Czytając, trudno nie odnosić tego do innych sfer życia — polityki, edukacji, a nawet rodzinnych układów, w których rutyna zastępuje sens.
Mateusz Piechulski w subtelny sposób dotyka kwestii wolności sumienia, odpowiedzialności za własne przekonania, konfliktu między duchowością, a religią. I choć jego bohater jest duchownym, jego rozterki są zaskakująco uniwersalne. Wszyscy przecież w pewnym momencie stajemy przed pytaniem: czy dalej jestem sobą, jeśli zgadzam się na coś, w co już nie wierzę?
Autor pisze językiem oszczędnym, niemal ascetycznym, jakby chciał, by każde słowo miało wagę. Nie ma tu fajerwerków ani długich opisów. Jest za to cisza, refleksja, głos sumienia. Dzięki temu książkę czyta się jak medytację – nie szybko, lecz z rosnącym skupieniem.
W pewnych fragmentach miałam wrażenie, że czytam współczesną przypowieść. Zamiast morału – pytanie. Zamiast zakończenia – początek czegoś większego. Autor nie prowadzi czytelnika za rękę, nie podaje gotowych odpowiedzi. Zmusza, by sam – niczym Sebastiano – dokonał wyboru: czy zostaje w strukturze, czy idzie w nieznane?
Momentami miałam wrażenie, że autor mówi nie tylko o Kościele, ale o nas wszystkich — o naszym lęku przed zmianą, o wygodzie milczenia, o pragnieniu, by ktoś inny podjął decyzję za nas. Dlatego lektura była dla mnie czymś więcej niż spotkaniem z fikcją. To było spotkanie z własnym sumieniem.
To książka, którą warto przeczytać nie tylko dla tematu, ale dla tego, co po sobie zostawia: poczucie niepokoju i potrzebę myślenia. Piechulski nie moralizuje, nie atakuje, nie osądza. On pyta, a to dziś najcenniejsze, bo żyjemy w świecie, który coraz rzadziej ma odwagę pytać o sens.
Innowierca to manifest duchowej autentyczności. Opowieść o człowieku, który postanowił wierzyć po swojemu – i zapłacił za to wysoką cenę. Ale w tym właśnie jest siła książki: pokazuje, że prawdziwa wiara (albo prawdziwa uczciwość wobec siebie) nie potrzebuje pieczęci instytucji, by przetrwać.
Polecam Innowiercę każdemu, kto lubi literaturę, która zostawia ślad. To nie jest książka „do poduszki” — to raczej rozmowa z samym sobą, w której odpowiedzi bywają trudne. Jeśli szukasz powieści, która połączy refleksję z emocją, wiarę z rozumem, a duchowość z ludzką odwagą — ta książka jest dla Ciebie.
To historia o tym, że czasem trzeba odejść, by naprawdę pozostać sobą.