Nie mogliby bardziej się od siebie różnić.
Ale tej jesieni oboje potrzebowali odrobiny ciepła.
Copper Run w Vermont miało być dla Michelle tymczasowym azylem – miejscem, gdzie złapie oddech po rozwodzie, zajęta prowadzeniem rodzinnego pensjonatu, który po śmierci mamy nieco podupadł. Spodziewała się wyzwań, ale nie aż takich: herbatniki jej autorstwa nadają się tylko do wyrzucenia, rozmowy z gośćmi idą jej równie nieudolnie co pieczenie, a do tego zaraz za płotem mieszka on.
Cliff jest samotnym ojcem, utalentowanym piekarzem i, przede wszystkim, lokalnym ulubieńcem. Zdaje się dokładnie wiedzieć, czego potrzebują ludzie w jego otoczeniu. Jego flanelowe koszule, ciepły uśmiech i niesamowite wypieki sprawiają, że trudno mu się oprzeć – nawet jeśli Michelle zarzeka się, że nie może sobie pozwolić na żadne komplikacje.
Plan jest przecież prosty: za trzy miesiące, po przekazaniu pensjonatu młodszej siostrze, wraca do Seattle, by objąć wymarzone stanowisko. Tylko że coraz częściej łapie się na tym, że myśli nie o karierze, lecz o swoim sąsiedzie... i o tym, jak bardzo chciałaby go pocałować.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2025-09-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Tytuł oryginału: If It Makes You Happy
Język oryginału: angielski
Czy ktoś z Was pamięta jeszcze amerykański serial Gilmore Girl (Kochane kłopoty)? Wiele lat temu, był moim ulubionym. Teraz jest znowu bardzo popularny. Podobno jest idealny na długie jesienne wieczory, wg tzw. "jesieniar", czyli osób, które ubóstwiają jesienną atmosferę.
Książka "Jeśli to cię uszczęśliwia" miała oddawać klimat obecnej pory roku. Jej akcja rozgrywa się w małym miasteczku w Vermont. To tam po śmierci mamy przyjeżdża Michelle, która przez trzy miesiące musi zająć się pensjonatem. Potem rodzinny biznes ma przejąć jej siostra. Wkrótce młoda kobieta poznaje Cliffa, rozwodnika z dwiema córkami.
Czy bohaterka będzie chciała wrócić do Seattle i robić karierę? A może jej serce ktoś skradnie?
Jestem świeżo po lekturze i nie bardzo rozumiem zachwyty nad tą powieścią. Szczerze mówiąc, mnie trochę nudziła. Fabuła była rozwleczona, zakończenie przewidywalne, dialogi miejscami infantylne, miejscami zabawne. Jesiennej magii za wiele nie poczułam. Za to podobały mi się relacje Cliffa z córeczkami i pies Rakieta, który był przesłodki.
"Jeśli to cię uszczęśliwia" to przesłodzona historia, która mnie trochę rozczarowała i prędko o niej zapomnę. Myślę, że jest to pozycja dla czytelniczek, które w głębi duszy są romantyczkami i marzycielkami.
„Jeśli to cię uszczęśliwia” autorstwa Julie Olivii to ciepła, pełna emocji historia o drugich szansach, miłości i poszukiwaniu swojego miejsca w świecie. To książka, która pachnie jesienią, cynamonem i świeżo upieczonym chlebem, a przy tym otula czytelnika spokojem i nadzieją. Główna bohaterka, Michelle, po trudnym rozwodzie postanawia na chwilę uciec od zgiełku codzienności i zaszyć się w małym miasteczku Copper Run w Vermont, gdzie przejmuje opiekę nad rodzinnym pensjonatem. Miała tylko złapać oddech, uporządkować myśli i wrócić do swojego dawnego życia w Seattle. Jednak los ma wobec niej inne plany. Tuż za płotem mieszka Cliff – samotny ojciec, piekarz o wielkim sercu, którego flanelowe koszule, ciepły uśmiech i niesamowite wypieki potrafią roztopić nawet najbardziej zmarznięte serce.
Początkowo Michelle stara się zachować dystans – nie planuje się zakochiwać, nie chce komplikacji. Ale z każdym dniem coraz trudniej jej zaprzeczyć, że Cliff wnosi w jej życie coś, czego bardzo jej brakowało – spokój, bezpieczeństwo i czułość. Ich relacja rozwija się powoli, naturalnie, a Julie Olivia prowadzi tę historię z ogromnym wyczuciem i subtelnością, pozwalając, by emocje dojrzewały w rytmie codzienności.
Autorka ma niezwykły dar pisania o zwyczajnych ludziach w taki sposób, że ich historie stają się wyjątkowe. Jej styl jest lekki, ciepły, a jednocześnie głęboki. Z pozoru prosta opowieść o miłości staje się tu refleksją nad tym, czym jest szczęście i jak trudno czasem je zauważyć, gdy stoi tuż obok. Olivia pokazuje, że życie po rozstaniu nie kończy się, ale może stać się początkiem czegoś piękniejszego – jeśli tylko damy sobie na to szansę.
„Jeśli to cię uszczęśliwia” to książka o odwadze, by otworzyć się na nowe, o miłości, która przychodzi wtedy, gdy przestajemy jej szukać, i o nadziei, która pozwala przetrwać nawet najtrudniejsze chwile. To historia pełna ciepła, wzruszeń i prostych prawd, które przypominają, że szczęście nie zawsze wygląda tak, jak sobie je wyobrażamy – czasem wystarczy filiżanka herbaty, zapach cynamonu i ktoś, kto po prostu jest.
To idealna powieść dla wszystkich, którzy lubią spokojne, romantyczne historie z małomiasteczkowym klimatem i odrobiną magii codzienności. Julie Olivia stworzyła opowieść, która rozgrzewa serce, koi duszę i zostawia po sobie uśmiech. Jeśli szukacie książki, która naprawdę was uszczęśliwi – to właśnie ta.
Oprócz małego miasteczka oraz uroczego pieseczka dostajemy żałobę, trudy rodzicielstwa oraz bardzo dużo wątpliwości co do własnej wartości. Głównymi bohaterami są Michelle i Cliff. Kobieta zmaga się z żałobą, rozwód z mężem w tym nie pomaga, ale musi wziąć się w garść i zadbać o pensjonat, który prowadziła jej matka. Cliff od dziecka mieszka w Copper Run, gdzie wychowuje samotnie swoje córki, jednak w jego życiu pojawia się Michelle- nowa sąsiadka próbująca zająć się pensjonatem.
Dwoje dorosłych ludzi z bagażem doświadczeń czujących coś do siebie. Niestety brak pewności siebie upewnia ich w fakcie, że ta druga osoba na pewno nie darzy ich głębszym uczuciem. Do tego dochodzą problemy z nastolatką oraz w prowadzeniu własnego biznesu, a wszystko otoczone klimatyczną scenerią małego miasteczka w Vermoncie.
Jeśli szukacie idealnej książki na jesienne (choć teraz już zimowe) wieczory to "Jeśli to cię uszczęśliwia" będzie świetnym wyborem.
Powieść w jesiennym klimacie, z jednym z moich ulubionych wątków: pensjonatem w małym miasteczku. Po rozwodzie i po śmierci matki Michelle decyduje się przez kilka miesięcy poprowadzić rodzinny pensjonat. Chce dać młodszej siostrze czas na skończenie studiów. A potem zamierza wrócić do swojego wielkomiejskiego życia. Michelle jest zamknięta w sobie, lubi anonimowość metropolii. Tymczasem i jako prowadząca pensjonat, i jako mieszkanka musi nauczyć się otwarcia na ludzi, budowania relacji a nie wydawania poleceń i udzielania krótkich informacji, jak w firmie. Jest sąsiad prawadzacy popularną w okolicy piekarnię. Nie dość, że robi cudowne przysmaki to jest przystojnym, rozwiedzionym ojcem dwóch fajnych dziewczyn. Jak niemal całe miasteczko przyjaźnił się z z rodzicami Michelle. Okazuje się, że oboje mogą sobie pomóc. Ofiarować sobie czas, bezpieczeństwo, życzliwość, zainteresowanie, przyjaźń.
Ciepła, romantyczną opowieść o rozwijajacym się uczuciu. Przenosząca nas do lat 90. ubiegłego wieku, kiedy jeszcze były telefony stacjonarne, wciąż przychodziła tradycyjna korepondencja, social media dopiero raczkowały a po filmy na wieczór chodziło się do wypożyczalni kaset wideo.
Tyko czemu taka rozwlekła? Jesienne wieczory są długie, ale poczucie znużenia książką chyba nie jest tym o co autorce chodziło. Odchudzenie treści tak o 1/4 wewnętrznych dialogów bohaterów byłoby korzystne. Z racji przewidywalności fabuły, będąc w połowie książki, miałam dać sobie spokój z lekturą. Ale dla Rakiety, najlepszego z bohaterów tej powieści, border collie mającego osobowość, musiałam doczytać do końca
Jaka to jest cudna historia! Zapraszam Was do Copper Run, małej miejscowości, w której czas wolniej płynie. Jej klimat mocno skojarzył mi się z Gilmore Girls.
Michelle jest świeżo po rozwodzie, pożegnała mamę i potrzebuje zmiany otoczenia. Mama prowadziła mały pensjonat, ale po jej śmierci mocno podupadł. Michelle jest zadaniowcem, na co dzień zajmuje się marketingiem, nie boi się wyzwań. Cóż może być trudnego w prowadzeniu pensjonatu?
Wiele. Przekonuje o tym bardzo szybko. Jej herbatniki nadają się do śmieci, a zabawianie gości rozmową jest bolesne dla obu stron. Delikatnie mówiąc nie jest tak ciepła i naturalna w tym jak jej mama.
Na jej szczęście, za płotem mieszka przystojniak- rozwodnik z dwójką dzieci- Cliff. To on zostaje jej wsparciem. Nie tylko jest piekarzem/cukiernikiem (oczywisty bonus), ale kocha go całe miasteczko i każdy, kto choć chwilę z nim porozmawia. Czyli totalne przeciwieństwo Michelle. Ona poważna i zdystansowana, on słoneczko i optymista.
Michelle postanawia się z nim zaprzyjaźnić i czerpać z tej znajomości :D Mimo że wie, ze za trzy miesiące musi wyjechać, coraz bardziej angażuje się w tę relację.
Każde z nich po przejściach, z bagażem wyniesionym z relacji, w których żadne z nich nie było doceniane, stają dla siebie wsparciem i powoli się do siebie zbliżają.
Tak, dobrze się domyślacie - moje ukochane motywy: friends to lovers, slow burn, grumpy - sunshine.
Czy wspomniałam, czy akcja toczy się w latach 90.? Tak! Więc ogromny bonus dla fanów tych czasów. Masa nawiązań, jak np. sceny w wypożyczalni kaset video, klimat Seattle i grunge (kto nie kocha Eddiego Vedera??). Mam ogromny sentyment do tego.
Jeśli szukacie wartkiej akcji- nie znajdziecie jej tutaj. Poczujecie za to zapach jesieni, z wszystkimi kolorami. Lekka fabuła, klasyczny romans. Ja to lubię. Jestem totalnie oczarowana tą historią. Czuję się nią otulona jak ciepłym kocykiem. Bardzo polecam!
Przeczytane:2025-09-28, Ocena: 6, Przeczytałam,
Jeśli uwielbiacie małomiasteczkowy klimat, odrobinę dobrego humoru, książki, w których jednym z głównych bohaterów jest czworonóg, a dodatkowo wszystko to odbywa się jesienią, to historia bohaterów z „Jeśli to Cię uszczęśliwia” jest totalnie dla Was!
Przyznam bez bicia, że pierwsze, co mnie skusiło do zapoznania się z tym tytułem, była okładka. No nie powiecie, że nie jest przepiękna? Te kolory, ten jesienny klimat, no po prostu coś pięknego, no i oczywiście para idąca z psem! Zastanawiałam się jaką rolę odegra nasz czworonożny przyjaciel i powiem Wam, że nieźle tam namieszał! Poza tym, że przyciągał kłopoty niczym magnes od dosłownie pierwszej strony, to okazał się być bardzo pomocny dla naszej bohaterki, ale dlaczego? No oczywiście, że Wam nie zdradzę! Musicie dowiedzieć się sami!
Skoro już zgodziliśmy się, że okładka jest przepiękna, to teraz porozmawiajmy o fabule, a działo się w środku naprawdę dużo! Zacznijmy od tego, że bohaterkę poznajemy w niesprzyjających okolicznościach, mianowicie na pogrzebie własnej matki, nie dość, że to jest bardzo przygnębiające, to jeszcze się okazuje, że akurat w tym czasie musi pozałatwiać sprawy z byłym mężem, o czym nikt z rodziny nie miał pojęcia. Na domiar złego chłop zostawia jej psa, psa, który od początku nie pała za dużą sympatią do Michelle, ale no, cóż zrobić... Myślicie, że to już wszystko? Ogromnie się mylicie. Kobieta zostaje, szczerze mówiąc trochę przymuszona do tego, by wyjechać do małego miasteczka i zająć się pensjonatem po zmarłej mamie, przez czas, w którym jej młodsza siostra skończy studia. Niby to zaledwie trzy miesiące, ale dla kogoś totalnie niedoświadczonego, a w dodatku nietowarzyskiego, to będzie wyzwanie jak żadne inne. I tutaj z pomocą przychodzi nieziemsko przystojny sąsiad, który zna rodziców Michelle. Złożył kiedyś obietnicę mamie bohaterki, że gdy jej zabraknie, on pomoże przy zajmowaniu się pensjonatem. No z pewnością nie zajmie się TYLKO pensjonatem.
Ta historia była pełna zawirowań, ale jednocześnie była tak urocza i ciepła, że długo będę o niej pamiętać. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam na te jesienne wieczory, gdy za oknem padał deszcz. Potrafiła mnie rozbawić, sprawić, bym poczuła tę jesień w ten dobry sposób, a nie myśląc jedynie o brzydkiej pogodzie za oknem, która pojawia się coraz częściej. Świetnie się bawiłam, towarzysząc Michelle w zmaganiach, których musiała się podjąć, móc widzieć jak z dnia na dzień zaczyna otwierać się przed Cliffem, dzięki czemu staje się bardziej pogodną osobą. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, gdy tylko wyobrażałam sobie, jak próbuje zrobić idealne ciasteczka, a wychodziły tak, że trzeba było je później wyrzucić, bo nie nadawały się do jedzenia. Na myśli mam oczywiście jej minę, ale nie tylko. Jak wiemy, kilka osób zaczęło ją odwiedzać, proponując pomoc. Bardzo też rozczulałam się nad podejściem Cliffa do swoich córek, a zwłaszcza do najmłodszej. Ona była chodzącą słodyczą, ale jednocześnie dość sporo broiła, oczywiście nie sama, ale ćsii...
Ta lekka książka umiliła mi czas. Sprawiła, że uśmiech zagościł na mojej twarzy i mogłam, choć na krótką chwilkę przenieść się do innej rzeczywistości. Jeśli szukacie historii idealnej na jesień, taka właśnie jest ta książka.
Dziękuję serdecznie wydawnictwu za egzemplarz! Bawiłam się świetnie wraz z bohaterami i momentami żałuję, że nie jest to przynajmniej dylogia. Polecam gorąco!