Kontrakt Paganiniego

Na opuszczonym jachcie znaleziono zwłoki młodej kobiety. Następnego dnia śledczy dostają wiadomość o mężczyźnie powieszonym na żyrandolu. Do tego trwają poszukiwania Penelope, po której wszelki słuch zaginął. Co łączy te trzy sprawy? Komisarz Joona wbrew przełożonym drąży w śledztwie wplątując się tym samym w niebezpieczeństwo na skalę międzynarodową. Trwa pościg za zabójcą, a równocześnie policji nie daje spokoju fotografia, która ewidentnie może komuś zaszkodzić. Pytanie tylko komu i w czym...

Na początku nie mogłam się połapać o co chodzi, wiele wątków, niby odrębnych spraw i jeszcze nagłe powroty bohaterów do przeszłości. Jednak im dalej, tym bardziej wszystko zaczęło się łączyć w jedną całość, by pod koniec wywołać u mnie ogromną chęć poznania zakończenia teraz, natychmiast. 

Tym razem na główny plan wysuwa się tajemnicza fotografia. Ktoś ewidentnie pragnie się jej pozbyć, przy okazji likwidując niewygodnych świadków. 

Nasuwa się refleksja nad tym, jak bardzo "wielcy" tego świata wpływają na życie zwykłego człowieka. Jak, dla chęci zysku, nie licząc się z sumieniem, jednym podpisem skazują niewinnych na cierpienie. Straszna prawda, o której w codzienności zapominamy. Bo za tymi decyzjami stoi tylko jedno...chęć wzbogacenia się, uzyskania korzyści dla siebie nie licząc się z ofiarami. 

Dodatkowo wiecie, że lubię kiedy skupiamy się nie tylko na prowadzonym śledztwie ale także na problemach głównych bohaterów, tak jest i w tym przypadku. 

Pełna emocji, nieoczekiwanych zwrotów akcji, dynamiczna, zwracająca uwagę na poważny temat. Chętnie poznam dalsze przygody komisarza Joona.