Okładka książki - Księżyce Jowisza

Księżyce Jowisza


Ocena: 3.67 (3 głosów)

Anioły, demony, Piekło, Niebo, okrucieństwo, poświęcenie, pożądanie, poezja, szaleństwo, walka. Ale przede wszystkim miłość. Miłość przekraczająca granicę między życiem a śmiercią. Miłość, która niczego się nie boi. Miłość, która przed niczym się nie cofnie. To wszystko zmieściło się na 376 stronach „Księżyców Jowisza” Joanny Bober. To wszystko raz przeczytane, nie da się już nigdy zapomnieć.

Informacje dodatkowe o Księżyce Jowisza:

Wydawnictwo: Seqoja
Data wydania: 2023-04-12
Kategoria: Romans
ISBN: 9788396680921
Liczba stron: 376
Język oryginału: polski

więcej

Kup książkę Księżyce Jowisza

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Księżyce Jowisza - opinie o książce

Avatar użytkownika - ubookmi
ubookmi
Przeczytane:2025-12-11, Ocena: 4, Przeczytałam,

„Księżyce Jowisza” Joanny Bober to powieść o wyjątkowo intensywnym klimacie i dużych ambicjach literackich. Od pierwszych stron wciąga czytelnika w świat pełen metafizyki, poetyckiej symboliki i mrocznych przeżyć, w którym stykają się Niebo i Piekło, a miłość przybiera niemal nadnaturalną siłę. Historia koncentruje się na relacji pełnej napięcia, emocjonalnej głębi i skomplikowanych zależności, co nadaje książce specyficzny, wciągający charakter.

Jednym z najbardziej wyróżniających się elementów powieści jest marzycielska, nastrojowa atmosfera oraz bogactwo języka. Autorka posługuje się poetyckimi obrazami i metaforami, które sprawiają, że lektura staje się doświadczeniem bardziej emocjonalnym niż czysto fabularnym. Każdy fragment książki zdaje się być przemyślanym elementem całego świata, a dodatki wizualne i ilustracje, które pojawiają się w środku, potęgują wrażenia estetyczne i pozwalają jeszcze głębiej wejść w klimat powieści. Dzięki temu „Księżyce Jowisza” wyróżniają się na tle wielu innych pozycji fantastycznych, nadając opowieści dodatkowy wymiar i tworząc swoisty dialog między treścią a obrazem.

Styl autorki może być odbierany jako intensywny i wielowarstwowy. Tekst bywa bogaty w metafory i poetyckie przemyślenia, co sprawia, że lektura wymaga pewnego zaangażowania, ale jednocześnie oferuje nagrodę w postaci głębszego odbioru i refleksji. Historia balansuje między pięknem a cierpieniem, nadzieją a mrokiem, co sprawia, że odbiorca może odkrywać w niej różne poziomy znaczeń i emocji. Relacje między bohaterami, choć trudne i złożone, są przedstawione w sposób subtelny i wielowymiarowy, co pozwala czytelnikowi samodzielnie odczuwać ich napięcie i znaczenie.

Dla mnie, nie będącej fanką fantastyki, książka okazała się ciekawym doświadczeniem literackim. Styl i klimat powieści były inspirujące, choć niekoniecznie zachęcają mnie do częstszego sięgania po tego typu literaturę. Mimo to doceniam poetycki język, sugestywną atmosferę i sposób, w jaki Bober potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat. „Księżyce Jowisza” pozostawiają wrażenie powieści wymagającej, niejednoznacznej i refleksyjnej. Mogą być fascynującym doświadczeniem dla osób ceniących literaturę pełną emocji, obrazów i subtelnie zarysowanych konfliktów, jednocześnie pozostając powieścią, która stawia przed czytelnikiem pewne wyzwania interpretacyjne i emocjonalne.

Link do opinii
Avatar użytkownika - asiaczytasia
asiaczytasia
Przeczytane:2025-12-07, Ocena: 2, Przeczytałam,

J.M.M. Bober nie ukrywa, że jej powieść pt. „Księżyce Jowisza” jest o miłości. Pocałunek uwieczniony na okładce podpowiada też, o jaki rodzaj relacji chodzi. Zagłębiając się w tekst przekonujemy się, że nie jest to romantyczne uczucie, że to miłość zachłanna i toksyczna. Jest jak demon, który złapał ofiarę w swoje szpony i nie chce wypuść.


Nie boję się książek o szeroko pojętej tematyce LGBT. Uważam, że dobrze napisane mogą dawać do myślenia. Czy ta jest taka? „Księżyce Jowisza” to dość „ciężki kaliber”. Zaczyna się intrygująco. Tajemnicza Baza. Chłopak nie może zasnąć. Myśli o tabletkach, które maja mu w tym pomóc. W końcu je zdobywa. Kiedy śpi odwiedza go tajemnicza postać, którą potem szuka. Co to za miejsce? Jak skonstruowany jest świat, w którym umieszczona została akcja? Kim są bohaterowie?

Niestety okazała się, że chciałam czytać tę książkę zbyt przyziemnie. Autorka tworzy tu zawiłą mozaikę metafor, porównań i innych literackich ozdobników. Stawia na oniryczny klimat balansując między snem, a jawą, a także wypuszczając swoich bohaterów (i czytelników) w podróż w czasie i przestrzeni. Sceny pojawiały się i znikały, a ja byłam zdezorientowana.

To wszystko sprawiło, że trudno czytało mi się „Księżyce Jowisza”. Zabrakło mi punktów odniesienia, aby odczytać wizję autorki. Forma utrudniała mi odnalezienie się w treści. Pamiętacie, jak rozmawialiśmy o Wyspiańskim i o tym, jak kompleksowo pisał swoje sztuki dbając o każdy detal? Bober też chciała zaoferować czytelnikom nie tylko książkę, a przedsięwzięcie literackie. Dodała ilustracje, które niestety nie robią wrażenia przy tym wydaniu wciśnięte byle jak pomiędzy białe kartki. Dodała propozycje utworów do słuchania. Ja co prawda nie potrzebuję takich dodatków, ale nie zaprzeczę jest to coś, co pomaga zbudować atmosferę. I ja doceniam te wszystkie posunięcia autorki, ale trudno mi się nimi cieszyć, bo nie zastała zaspokojona moja podstawowa potrzeba czytelnicza, czyli angażujący tekst.

Powieść o miłości, bólu, inicjacji – takie skojarzenia przyszły do mnie po zapoznaniu się z „Księżycami Jowisza”. Książka orzeszek, bo ciężko ja rozgryźć, aby dostać się do pysznej zawartości. Ja ocenię ja nisko, bo mnie przytłoczyła. Lubię książki proste, konkretne. A tutaj – w moim odczuciu – ozdobniki przysłaniają serce książki, czyli treść. I to jest jej główny problem.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Quatr0
Quatr0
Przeczytane:2025-08-24,

Są książki złe i książki nieudane, ale wiedzące, że są nieudane. Księżyce Jowisza Joanny Bober należą do innej kategorii: udają wielkie. To właśnie ta desperacja, by wejść do panteonu literatury monumentalnej, sprawia, że całość rozłazi się w szwach – od fizyczności wydania po rdzeń narracji, który zamiast serca okazuje się pustą skorupą.
Już okładka zdradza problem: ornamentyka wygląda przyzwoicie na pierwszy rzut oka, lecz centralny motyw – pocałunek dwóch chłopaków – zamiast prowokować czy wzruszać, wywołuje konsternację. Rysunek przypomina pracę z kółka plastycznego, a miękki, gazetowy papier nadaje całości formę ulotki, nie literatury. Podpis „J.M.M. Bober” miał brzmieć jak szyfr do wielkości – na wzór J.R.R., G.R.R. czy J.K. – a wyszedł jak autoparodia. Rowling ukrywała imię, by rynek ją zaakceptował; Tolkien i Martin ciężar nazwisk unieśli treścią. Tutaj inicjały są pustym gestem, echem bez znaczenia.
Pierwsze strony miały być mocnym uderzeniem. Zamiast tego dostajemy strzał ślepakiem: wrzask, wulgaryzmy, które nie detonują emocji, tylko rozlewają się jak błoto. Nie mam nic przeciwko brudowi, jeśli służy prawdzie. Ale tutaj każde „kurwa” jest wydmuszką – wtrętem, który ma zastąpić napięcie. Tolkien umiał budować grozę ciszą, a jeśli już sięgnąłby po słowo brudne, zrobiłby to w momencie koniecznym. Tu brud pojawia się od razu – nie jako bunt, lecz jako poza.
Narracja szybko pogrąża się w chaosie. Sceny pojawiają się i znikają, czas zapętla, przestrzeń nie ma ram. Raz jesteśmy w śnie, raz w jawie, raz w zaświatach, a potem znów w teraźniejszości – ale nie wiadomo czyjej. Brak punktu odniesienia sprawia, że każdy fragment jest mgłą, a każda scena – zawieszonym w próżni szkicem. To nie jest świadomy eksperyment, to zwykłe narracyjne niedbalstwo. Świat przedstawiony przypomina kartonową scenografię, która rozpada się przy pierwszym dotknięciu.
Światem tym rządzi jedno prawo: przemoc. Bohaterowie istnieją tylko po to, by ranić albo cierpieć. Krzywda powtarza się jak refren natrętnej piosenki. Problem w tym, że cierpienie nie prowadzi do żadnej pointy – nie oczyszcza, nie tłumaczy, nie buduje. To teatr bólu dla samego bólu. I tak jak w teatrze, kulisy szybko zaczynają być widoczne: wątki pojawiają się i gasną, postaci nie pełnią żadnej funkcji, a epizody wyglądają jak zapychacze objętości. Historia niby się toczy, ale bez dramaturgii, bez kulminacji, bez momentów, które wstrząsnęłyby czytelnikiem. Wszystko okazuje się przewidywalne – od pierwszych stron wiadomo, że nic nie zaskoczy.
Relacja głównych bohaterów miała być sercem książki. W praktyce jest spiralą powtarzalności: przemoc, seks, przebaczenie, znów przemoc. Ranienie, rozgrzeszenie, szept. Schemat, który mógłby posłużyć jako dramat psychologiczny, szybko wyczerpuje się w powtarzalności. Jeden z bohaterów od początku odstręcza ordynarnym językiem i brutalnością, a późniejsze próby usprawiedliwienia nie zmieniają pierwszego wrażenia. Sceny przemocy, mnożone do znudzenia, zamiast budować dramaturgię, znieczulają. Makabra bez katharsis nie prowokuje współczucia – wywołuje obojętność.
Styl miał być poetycki. Jest przeciążony. Metafory gubią sens, porównania są tak wyszukane, że brzmią groteskowo, a zdania skrzypią pod ciężarem ozdobników. To nie język, który coś otwiera, lecz język, który zasłania. Próby poetyzowania kończą się frazesami rodem z broszur ezoterycznych. Emocje duszą się pod warstwą stylistycznej pretensji.
Bohaterowie nie istnieją jako ludzie. Są symbolami, alegoriami, archetypami – gniewu, traumy, pożądania. Nie mają ciał ani codziennych gestów. Nie jedzą, nie odpoczywają, nie rozmawiają naturalnie. Nie ma łyżki zupy, półgłosem rzuconego „chodź”, nie ma drobiazgów, które czynią postać realną. Zamiast ludzi dostajemy figury, a trudno przejąć się losem manekina.
Książka próbuje też uciec w stronę filozofii i symbolu. Pojawiają się rozmaite tropy i nawiązania, które mają sugerować głębię, ale pozostają powierzchowne i wtórne. To, co mogłoby być przejmującą metaforą, zostaje podane w sposób ciężki i toporny, przez co zamiast napięcia i dramaturgii otrzymujemy rozwlekłe wyjaśnienia. Ambicja jest widoczna, lecz efekt końcowy to raczej wykład niż przeżycie literackie.
Całość Księżyców Jowisza jawi się więc jako książka, która chciała być wszystkim: romansem, filozoficzną rozprawą, powieścią drogi, traktatem mistycznym, dramatem psychologicznym. I nie udaje się jej żaden z tych rejestrów. Zamiast pełni dostajemy szkic. Zamiast historii – symulację. Zamiast literatury, która porusza, dostajemy literaturę, która męczy.
Lektura nie daje poczucia drogi ani celu – zamiast wciągającej narracji mamy mozolne brnięcie przez ciężką materię tekstu. To książka, która stara się uchodzić za dzieło o wyjątkowej wadze, lecz im bardziej podkreśla własną doniosłość, tym wyraźniej odsłania puste miejsca. „Księżyce Jowisza” nie upadają spektakularnie – one się rozpadają powoli, tracąc spójność i wewnętrzny puls, którego najbardziej w nich brakuje.

 Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Kawkazmlekiem
Kawkazmlekiem
Przeczytane:2025-03-09,

Witajcie moliki

Czy zdarzyło Wam się kiedyś zaczynać książkę kilka razy ,aby w pełni zrozumieć jej sens???
Ja tak miałam z tą pozycją, w sumie czytałam ją dwa razy ,ale sam początek dobrych kilka.Nie wiem czy problem był, że to e-book i nie umiałam się wczuć (bo za nimi nie przepadam)czy w tym,że na początku panuje tu taki chaos ,że nie umiałam się wciągnąć. Ale jak już ogarnęłam bohaterów i akcje to machnęłam ją do końca....
Mamy tutaj naprawdę wszystko,Anioły, Demony, jawę, sen.Przeskoki czasowe i ogrom bólu. Bólu, który łączy się z miłością. O co chodzi w tej historii???
Ano  chodzi o miłość.Miłość między dwoma mężczyznami,która nie jest taka łatwa i spokojna...Jest dużo akcji między światami i trzeba się doskonale wczuć i wczytać którego akurat teraz światka dotyczy czytana scena.Czytając od razu przenosimy się do zaświatów ..Ale jak mówię trudno mi było ogarnąć w którym momencie jestem....
Sama akcja mnie pochłonęła ogromnie,Bohaterowie wykreowani fantastycznie ,chociaż momentami ich relacja była dość toksyczna ,ale pełna namiętności i zbliżeń, których autorka nam nie  szczędzi...
Najważniejszym motywem tej historii jest ogromne uczucie,które jak się okazuje jest silniejsze niż śmierć, niż jakakolwiek przeszkoda stojąca na drodze ku uczuciu tych dwóch mężczyzn....
To jaką walkę im przyjdzie stoczyć jest dla czytelnika szalenie ciekawe. Postacie,które są nietuzinkowe, przemiany z demona w Anioła i odwrotnie ,jak dla mnie bomba.Jedyne zastrzeżenie jakie mam to do kilku wątków, które jak dla mnie były niepotrzebne....I mimo,że to nie jest delikatny romans ,ja jestem zachwycona,że zdecydowałam się to przeczytać bo sama walka o uczucie jest mocno emocjonalna. I na początku targały mną różne uczucia ,od złości, nienawiści do bohatera to w momencie jego przemiany wiele nam się rozjaśnia w głowie i dowiadujemy się dlaczego bohater był taki wulgarny i demoniczny...Ale miłość to też cierpienie i nie radzenie sobie ze sobą...Ale opiekuńczość i tkliwość między bohaterami jest intensywna,do tego stopnia ,że przeżywałam to ogromnie....
Jest to fantastyka okraszona mnóstwem emocji ,zbliżeń erotycznych ale z genialną akcją i motywem piekła, nieba i świata rzeczywistego .

Autorka pisząc tą książkę pokazała jak wielką wyobraźnię posiada i mimo, że to jest debiut to oceniam ją bardzo dobrze. Jednak trzeba zastrzec ,iż jest to książka 16+ , i dodać ,że nie ma tu mowy o delikatnym romansie ,ale wulgarnym toksycznym,traumatycznym,demonicznym i ukazującym  inne oblicze  miłości i uczucie między  dwoma facetami ....

Link do opinii
Avatar użytkownika - edaniemka
edaniemka
Przeczytane:2025-01-02, Ocena: 5, Przeczytałam,
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy