Szukasz książki, która przyciągnie niczym magnes, pozwoli się wzruszyć, szczerze zaśmiać czy otrzeć po kryjomu łzę? Czasami wartościowych opowieści nie trzeba szukać daleko. Można je odnaleźć w codziennych radościach, wyzwaniach i troskach. Trzeba tylko otworzyć na nie szeroko oczy, uszy i serce. A w tym może pomóc dobra literatura.
Poznaj świat Julii – niezwykłej kobiety, która poszukuje sposobów na to, by poradzić sobie w niby zwyczajnym życiu.
Czytając powieść Magdaleny Lilla, odnosi się wrażenie, jakby słuchało się melodii utkanej ze słów, której każdy dźwięk porusza najbardziej wrażliwe nuty serca czytelnika.
W „Przecież zaraz wrócę” wątek sensacyjny splata się ze wzruszającą historią o miłości, głębokiej przyjaźni i relacjach międzyludzkich. Autorka porusza również temat szeroko rozumianej straty, nie tylko pod kątem utraty osoby bliskiej, ale również utraty pewności siebie i własnej wartości, w kontekście hejtu rówieśniczego, z jakim musi zmierzyć się córka głównej bohaterki.
To książka dla tych, którzy wciąż chcą odkryć, co decyduje o szczęściu w życiu, na czym polega sens istnienia i jak radzić sobie nawet wtedy, gdy przeciwności tworzą przeszkody niemal nie do pokonania.
Zobacz świat oczami Julii i odkryj całą gamę kolorów życia również dla siebie!
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-12-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 318
Język oryginału: polski
⌛⌛⌛ Recenzja ⌛⌛⌛
Magdalena Lilla " Przecież zaraz wrócę "
@magdalena.lilla_pisarka
Wydawnictwo: Graphito
Dziękuję autorce Magdalenie Lilla za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego tej wyjątkowej książki.. To była dla mnie ogromna przyjemność i emocjonalna podróż...❤️
⌛⌛⌛⌛⌛⌛⌛⌛⌛⌛⌛
" Poczucie straty towarzyszy nam na każdym etapie życia. Niezależnie od tego, czy jako pięcioletnie dziecko zgubimy
ulubioną zabawkę, czy jako nastoletni podrostek stracimy kochanego zwierzaka, czy też jako dorośli ludzie pozwolimy
odejść partnerowi lub, co gorsza, będziemy musieli zmierzyć sie ze śmiercią kogoś bardzo bliskiego..."
„Przecież zaraz wrócę” – Magdalena Lilla
Debiut, który zostaje w sercu..
Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie poruszy.. A jednak – zostawiła mnie z mokrymi oczami, z refleksją i z cichym „wow” w głowie.. I co najważniejsze – to debiut..
Trudno w to uwierzyć, bo styl Magdaleny Lilli jest tak dojrzały, emocjonalny i naturalny, jakby pisała od lat..
„Przecież zaraz wrócę” to nie jest po prostu opowieść.. To emocje, to czułość, to cichy krzyk tych wszystkich chwil, które nosimy w sobie – tęsknot, lęków, wzruszeń i drobnych codziennych zwycięstw, które dla nas są ogromne..
Ta książka mnie zatrzymała.. Wzruszyła mnie nie raz – ale też sprawiła, że się uśmiechnęłam.. Magdalena Lilla pisze tak, że czujesz się, jakbyś siedziała z kimś przy kuchennym stole i słuchała jego historii.. Autentycznie.. Każde słowo trafia tam, gdzie trzeba – prosto w serce..
Styl autorki to coś, co mnie absolutnie zachwyciło.. Subtelny, obrazowy, poruszający – nie przerysowany, nie patetyczny, ale bardzo głęboki.. Momentami miałam wrażenie, że nie czytam książki, tylko słucham kogoś bardzo bliskiego, kto dzieli się swoim światem..
To też opowieść o przyjaźni – tej prawdziwej, która trwa mimo wszystko.. O miłości – czasem trudnej, niedoskonałej, ale szczerej. I o tym, że nawet jeśli coś się kończy, jeśli coś boli – to wciąż można szukać światła.. I znaleźć je, czasem zupełnie niespodziewanie..
Jednym z najmocniejszych książki są bohaterowie – prawdziwi, autentyczni, głęboko ludzcy.. Magdalena Lilla nie tworzy postaci papierowych ani przerysowanych – każda z nich jest jak ktoś, kogo moglibyśmy spotkać w sklepie, w pracy, w życiu.. Dzięki temu łatwo się z nimi utożsamić, a jeszcze łatwiej – poczuć ich emocje..
Julia – główna bohaterka – od samego początku była mi bliska.. Nie dlatego, że miała niezwykłe życie, ale właśnie dlatego, że miała je takie… zwyczajne.. I właśnie w tym zwyczajnym świecie toczyła walki, których nikt nie widzi.. Z samotnością, ze stratą, z trudnymi relacjami i własnym zagubieniem. I z matczyną miłością – tą, która boli, kiedy widzisz, że Twoje dziecko cierpi, a Ty nie jesteś w stanie wszystkiego naprawić..
Jeśli szukacie książki, która zostaje w sercu, która wzrusza, daje do myślenia i otula, a przy tym napisana jest pięknym językiem – sięgnijcie po „Przecież zaraz wrócę”...
" Czasem tak niewiele trzeba, by zażegnać konflikt. Często wystarczy jedynie szczera rozmowa..."
Julia – dziennikarka, mama, żona… a może już wdowa? Jej mąż, lekarz, wyjeżdża w czasie pandemii do Włoch i znika bez śladu.. Z dnia na dzień Julia zostaje sama – z dwójką dzieci, bez dostępu do pieniędzy, z tysiącem spraw na głowie. Musi być silna, choć momentami pęka.. Na szczęście ma przyjaciółki i córkę – dojrzałą ponad wiek, zmagającą się z własnymi problemami.. To historia o stracie, samotności i kobiecej sile.. O tym, że nawet gdy wszystko się wali, można się podnieść. I o tym, że czasem światło przychodzi tam, gdzie najmniej się go spodziewamy..
"Szczęście to ta chwila co trwa
Szczęście to piórko na dłoni
Co zjawia się gdy samo chce
I gdy się za nim nie goni..."
(A. Jopek, "Na dłoni")
"Przecież zaraz wrócę" to debiutancka powieść Magdaleny Lilla, która miała swoją premierę końcem ubiegłego roku. Mimo, że to pierwsza próba literacka autorki, w żaden sposób nie rzuca się to w oczy. Wręcz przeciwnie, warsztat pisarki jest na naprawdę wysokim poziomie, książka wyróżnia się na tle innych debiutów dbałością o język i taką życiową dojrzałością, wyrażoną przez różnorakie przemyślenia. Choć głównym tematem powieści jest motyw straty oraz umiejętność radzenia sobie z jej efektami, na kartach książki znajdujemy też liczne wtrącenia dotyczące realiów covidowych, problemów dotyczących nastolatków oraz wskazówki terapeutyczne. To nie jest płytka historia o niespełnionej miłości, lecz propozycja dla wszystkich tych, którzy szukają w literaturze głębi.
Bohaterką powieści jest Julia. Historię tej kobiety poznajemy dosyć szczegółowo, bo od wczesnej młodości, kiedy to przeżyła pierwsze miłosne rozczarowanie. Później cała opowieść jest trochę szarpana, bo następują przeskoki w czasie. Przenosimy się do teraźniejszości, by po chwili wrócić do wydarzeń z przeszłości, dzięki czemu możemy pełniej zrozumieć motywy postępowania bohaterki. Choć taki zabieg może okazać się dla czytelnika męczący, ma on również określony cel. W ten sposób autorka testuje naszą czujność, ale też przedstawia nam rozgrywające się wydarzenia z różnych perspektyw, przez co mamy pełniejszy obraz całej sytuacji.
Od samego początku historia dostarcza czytelnikowi wielu emocji, których zakres jest bardzo szeroki. Odczuwamy żal i smutek, by po chwili z uśmiechem śledzić następujące po sobie wydarzenia. Jednak najwięcej wrażeń wywołuje chyba końcówka książki. Z początku nasza uwaga skupia się na kolejnym złym doświadczeniu, które przypadło w udziale Julii, na szczęście dalszy rozwój wypadków przynosi wyraźną poprawę jej sytuacji. Co prawda, odczuwam pewien niedosyt, gdyż cała historia urywa się w najmniej spodziewanym momencie. Z chęcią widziałabym jej rozwinięcie, które pozwoliłoby mi zaspokoić moją ciekawość.
Rozpoczynając lekturę "Przecież zaraz wrócę" miałam zupełnie inne oczekiwania. Z pewnością nie spodziewałam się tego, co dostałam, a co wzniosło mnie na wyżyny. Książka niejednokrotnie zmusiła mnie do refleksji, do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami, o których nie myśli się na codzień. Jestem przekonana, że ta lektura na długo zapisze się w mojej pamięci.
Dzięki książce przypomniałam sobie jak kruche jest ludzkie życie i, że szczęście to, tak naprawdę, krótkie chwile, ulotne momenty, czas spędzony w gronie najbliższych.
Nie należy odkładać go na później. Nigdy nie wiemy, co nas spotka w danym momencie.
Moja ocena 8/10.
Julia, główna bohaterka, to kobieta pracująca jako dziennikarka, ale jest też matką i żoną. Choć z tym ostatnim to okazuje się, że raczej zostaje wdową. Czas pandemii nie był dla nikogo łaskawy. Sama ten okres wspominam nie najlepiej. Mąż Julii to lekarz, który postanowił wyjechać do Włoch, by tam pomóc tamtejszym lekarzom, jednak i jego choroba dopadła. Nie wrócił do kraju i do rodziny, zaginął. A nasza bohaterka musiała być jednocześnie matką i ojcem dla dzieci, ale też musiała stawić czoło jako głowa rodziny, bo z pewnych niewyjaśnionych powodów miała zamrożony dostęp do kasy na wspólnym koncie. Niemniej, zawsze mogła liczyć na przyjaciółki, bo na teściową niestety nie. Jednak tak czy owak, nasza bohaterka to taki typ człowieka, który nie za bardzo lubi w ogóle kogokolwiek prosić o pomoc. Choćby miała stanąć na głowie, to chce radzić sobie sama. Dużym wsparciem jest też dla niej jej córka, która pomaga przy młodszym bracie. Jednak i ona w pewnym momencie zmaga się z różnymi problemami, ale jak na swój wiek i tak jest bardzo dojrzała. Czym tutaj bohaterowie nas zaskoczą? Warto przeczytać i się przekonać.
Ogólnie bardzo ciekawa historia, w której poznajemy losy Julii od jej narodzin, przez dzieciństwo w jednej z Kaszubskich wsi ( nota bene, całkiem blisko mnie, bo to moje okolice ), potem poprzez dorastanie i dorosłość. Obserwujemy jej sercowe wzloty i upadki. Jej małżeństwo i niełatwe relacje z teściową. Wszystko dzięki dwóm czasom w tej książce. Denerwowały mnie tutaj pewne szczegóły, jak dokładny typ maseczki, którą ktoś miał ubrane, albo te wszystkie historie i opowieści o historycznych postaciach. Owszem, były dobrze wkomponowane w treść całej sytuacji, ale jak dla mnie za dużo ich tutaj było. Za dużo fachowych nazw. Ja rozumiem, że rodzina lekarzy, to i fachowe nazewnictwo tutaj występuje. Ale musimy pamiętać o tym, że książkę czytają nie tylko ludzie związani ze światem medycznym. Nie mogę zarzucić autorce tego, że poszła z tematem po łebkach. Ale mogę to, że aż za fachowo podeszła do tematu. :) Na szczęście te urywki nie odbierają nic całej historii. Bo uwierzcie, ale są tu i mega zabawne historie, jak choćby zjazd na nartach z gołą pupą - kto? i jak do tego doszło? Sami doczytacie. Ale uśmiechniecie się tu kilka razy i to na głos - gwarantuję! Są tutaj też takie proste mądrości, takie z życia wzięte, które bardzo mi się spodobały.
"... - Jak masz lat trzydzieści kilka i małe dziecko, to marzysz, aby przespać ciągiem całą noc. Jak przekraczasz czterdziestkę, a twoje pociechy są na tyle duże, że cię nie budzą... i już, już myślisz, że zostaniesz w objęciach Morfeusza bite osiem godzin... to i tak wstajesz na siku..."
Jako żona i matka, osobiście przeżywałam te wszystkie rozterki Julii, te wszystkie kłopoty, bolączki i trudy. Cieszyło mnie to, że miała wsparcie w przyjaciółkach, że córka bardzo dorośle podchodziła do całej niełatwej sytuacji i pomagała mamie jak tylko mogła. Ta niechęć teściowej do synowej biła po oczach, choć ja do dziś nie rozumiem, jak niektórzy mogą uważać, że wybranka czy wybranek naszego dziecka jest nieodpowiednia/ni dla niej czy niego?! No heloł!!!! Moi rodzice na szczęście nigdy nic nie mieli do mojego wybranka, który jest moim mężem. Co do teściów, to ja nie narzekam, bo mam świetnych teściów. A tutaj autorka naszykowała takie normalne, ludzkie relacje, które raz są chłodne, a raz wręcz gorące. Sporo wspomina się tutaj też o DKMS - czyli o Międzynarodowym Centrum Dawców Szpiku. A swoją drogą, to ja do DKMS należę od kilku lat. Ty też jesteś w ich bazie??? Trudny okres dla Julii nastaje, kiedy to dowiaduje się, że jej mąż zaginął. Ciała nie ma, ale wie, że był chory. Musi pogodzić się z faktem, że męża już nie ma. Ale jest ona i są dzieci, którymi trzeba się zająć. Trzeba jeszcze wrócić do pracy i być żywicielem rodziny. A co się stanie, jeśli i Julię dopadnie coś złego? Kto w takim przypadku miałby zająć się dziećmi? Wydaje mi się, że nasza bohaterka za dużo tutaj bierze na siebie. Taka typowa Zosia samosia. Chce radzić sobie ze wszystkim sama, nawet kosztem własnej siebie. Innym pomaga jak może. Dzieli się tym co ma. Ale o pomoc dla siebie nie lubi prosić. Oby nie odbiło się to jej czkawką. Dodam Wam jeszcze, że zakończenie zaskoczyło mnie, a nawet bym powiedziała, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Totalny szok!
„Przecież zaraz wrócę” Magdaleny Lilla to powieść, która delikatnie wkracza w serce czytelnika, otwierając przed nim drzwi do świata pełnego emocji, refleksji, trudnych momentów, ale również małych radości. To książka o zwykłym życiu, które wcale nie jest takie proste. Życiu pełnym codziennych wyzwań, zmagań i odnajdywania szczęścia w najzwyklejszych chwilach. To także opowieść o miłości, rodzinie, stracie i poszukiwaniu sensu w świecie, który nie zawsze sprzyja naszym marzeniom.
Główną bohaterką jest Julia – kobieta, która stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu. Zmaga się z problemami, które dotyczą wielu z nas: próbuje pogodzić obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, zmaga się z własnymi lękami, wątpliwościami i codziennymi troskami.
To postać która może stać się bliska każdemu z nas, ponieważ jest prawdziwa, pełna emocji i zmagań, z którymi łatwo się utożsamić. To bohaterka, która w swojej prostocie i autentyczności wzrusza i inspiruje.
Styl pisania Magdaleny Lilli jest pełen subtelności. Autorka potrafi w sposób naturalny oddać uczucia bohaterki, przeplatając je z codziennymi wydarzeniami i refleksjami. Widać, że to książka, która powstała z potrzeby serca, a nie tylko z chęci opowiedzenia historii. Każda strona emanuje autentycznością, a każda postać wydaje się żywa i pełna emocji, co sprawia, że czytelnik łatwo odnajduje się w tej historii.
Autorka porusza trudne tematy, takie jak strata bliskiej osoby, depresja, walka z rakiem czy przeszczep szpiku oraz działalność fundacji DKMS. Mimo ciężkich wątków, w książce nie brakuje też lekkiego humoru, który wprowadza odrobinę ulgi i równoważy emocjonalny ładunek historii.
Powiem Wam, że to lektura, która wymaga czasu i spokoju, by móc w pełni docenić jej wartość. To książka, która pozostaje w pamięci, zmusza do refleksji i sprawia, że zastanawiamy się nad życiem i nad naszymi własnymi relacjami z innymi ludźmi.
Autorka pisze w tak piękny sposób, że smak poziomkowej nalewki będzie mi towarzyszył jeszcze długo! Bardzo Wam polecam poznać tę historię.
Julia została sama z dwójką dzieci. Nie tak miał się skończyć wyjazd jej męża do Włoch, przecież obiecał,że wkrótce wróci, nie przygotował ją na to co nadeszło. Jako samotna matka własne pragnienia odsuwa na potem, najważniejsze są dzieci i najbliżsi. Tylko co jeśli to potem nie nastąpi, jeśli na wszystko będzie za późno...
Jest kilku autorów, które posiadają w sobie to coś. Coś co pozwala im przelewać myśli na papier w sposób niezwykle ciekawy, prawdziwy, ukazując to co na codzień jest niedoceniane czy niedostrzegane. Autor niejako werbalizuje nasze myśli, których nie potrafimy ubrać w słowa.
Tak jest w przypadku tej powieści.
O czym ona jest?
O stracie, poświęceniu, walce o kolejny dzień, zostawieniu swoich pragnień na potem, sile przyjaźni i rodziny, otwarciu się na nowe, nieoczekiwanej chorobie i spełnianiu swoich marzeń. Chociaż nie lubię - kto lubi? - powracać do czasów koronawirusowych tematów, to jednak ten okres okazał się ważny i pozwolił zobaczyć kto jest z nami, a kto tylko udaje. Obnażył prawdziwe oblicze człowieka i niestety, zostawił świat z rzeczami, których konsekwencje są widoczne do dzisiaj.
Piękna powieść, czytająca się w oka mgnieniu, skłaniająca do refleksji i z dawką naukowej wiedzy. Ciepła, prawdziwa i dająca nadzieję. Zakończenie natomiast...niespodziewane. Tylko czy to faktycznie koniec...może warto dopisać własne zakończenie ?.
Przeczytane:2025-08-11, Ocena: 4, Przeczytałam,
Powieści obyczajowe dają nam szansę, aby wejść w czyjeś życie, spojrzeć na świat oczami innej osoby. Bohaterów takich książek „bierzemy” z ich radościami i problemami, a także relacjami. W publikacji autorstwa Magdaleny Lilli pt. „Przecież zaraz wrócę” staniemy u boku Julii. Dziennikarki, matki, a przede wszystkim kobiety ambitnej i silnej. Życie nie poskąpiło jej wyzwań, szczęścia, ale też bólu. Ten ostatni może być wyjątkowo przytłaczający. Na szczęście Julia trafiła na ludzi, którzy okazali się solidnym wsparciem.
Gdybyście zapytali mnie o motyw przewodni powieści „Przecież zaraz wrócę”, powiedziałbym, że jest to strata. Jednak dość długo się on klaruje, bo autorka dokładnie przedstawia nam główną bohaterkę. Wskazuje na jej korzenie, mocne strony, a także prezentuje najbardziej burzliwe wydarzenia z jej życia. Magdalena Lilla ma bardzo przyjemny styl pisania, więc czyta się to wybornie (z pewnym wyjątkiem, o którym jeszcze napiszę). Co prawda na początku nieco umyka nam istota powieści, jednak w przypadku literatury obyczajowej, tak szerokie opisanie postaci jest usprawiedliwione i wielu czytelników – w tym ja – to lubi.
Autorka aspiruje do napisania powieści wielowątkowej i to ja trochę gubi. W mojej ocenie niepotrzebnie rozwija wątki związane z postaciami drugoplanowymi np. otwarcie prywatnego gabinetu przez przyjaciółkę Julii, albo wszechobecne ciekawostki i przemyślenia na tematy niezwiązane z główną osią fabuły. Statystyki dotyczące chorób psychicznych i samobójstw, rozprawa nad znaczeniem snu dla zdrowia, dyskusja na temat ról w małżeństwie i inne bardzo długie fragmenty nie wnoszące nic do tej książki. Szanuję, że autorka do pewnych informacji się dokopała, ale czy wszystkim trzeba się dzielić. Czy trzeba przedstawiać biografię Hipokratesa? A może wystarczy wspomnieć, że dziadek zainspirował wnuczkę opowiadając o tej postaci?
Zamiast tego wolałabym więcej problemów, codziennych wyzwań Julii. Pomimo trudnej sytuacji jej życie wydaje się uporządkowane. Z jednej strony ma małe dziecko, więc jej ciężko wszystko pogodzić, ale na stronach tej książki widzimy rezolutnego chłopczyka, który po wstaniu cichutko układa klocki w swoim pokoju. Widzimy kobietę, która spokojnie robi zakupy, a nie spoconą matkę targającą rozwrzeszczane, zmęczone po przedszkolu dziecko. Tej prozy życia mi w „Przecież zaraz wrócę” może nie zabrakło, ale na pewno było za mało. A przecie Magdalena Lilla kreuje bohaterkę, która właśnie z nią się zmaga. Natomiast autorka oferuje czytelnikom wiele wspierających słów. Jest o sile do stawiania czoła przeciwnością, jest o solidarności i o mocy dobrych relacji.