Okładka książki - Sajmarskie bajania

Sajmarskie bajania



Tom 1 cyklu Trylogia Fajterska
Ocena: 3.33 (3 głosów)

Pierwszy tom "Trylogii Fajterskiej" to humorystyczna powieść przygodowo-szpiegowska z pogranicza fantasy, osadzona w krzywym zwierciadle rodzimej rzeczywistości. "Sajmarskie bajania" opowiadają o radzeniu sobie z przeciwnościami losu w iście słowiańskim stylu - z fantazją i rozmachem godnymi lepszej sprawy.

Sajmonella, małowioskowe popychadło, zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę prowadzoną przez dwie konkurujące ze sobą agencje wywiadu. Zmuszony do zmagań z siłami, których z początku nie pojmuje, ani które nie pojmują jego, ostatecznie okazuje się być zaskoczeniem nie tylko dla samego siebie.

Grafitowy Dziedzic, legenda lechickich szpiegów, najchętniej dożyłby czterdziestki w spokoju, dogorywając na przedwczesnej emeryturze gdzieś pośrodku ciemnego lasu. Gdy dawny współpracownik podrzuca mu kukułcze jajo o imieniu Sajmonella, las staje się nagle za mały dla nich obu, a przeszłość dosięga Dziedzica z zupełnie nieoczekiwanej strony.

Informacje dodatkowe o Sajmarskie bajania :

Wydawnictwo: Ridero
Data wydania: 2021-06-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788382458305
Liczba stron: 155
Język oryginału: Polski

więcej

Kup książkę Sajmarskie bajania

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Sajmarskie bajania - opinie o książce

Avatar użytkownika - asiaczytasia
asiaczytasia
Przeczytane:2025-04-12, Ocena: 3, Przeczytałam,

Czy lubicie fantasy „z jajem”? Przyznam, że ja bardzo. Fantasy to przygoda, a w czasie przygody chcemy się dobrze bawić. Poniekąd „jajo” obiecał mi (jako czytelniczce) Szymon Hełmecki w opisie powieści „Sajmarskie bajania” otwierającej cykl „Trylogia fajterska”. Zanim zaczęłam czytać książkę czułam w kościach, że to może być coś „w krzywym zwierciadle”, że to będzie miks folkloru i współczesności. Wszak akcja ma miejsce w Rzeczykolegialnej Lechickiej.

Szymon Hełmecki niewątpliwie potrafi pisać ze swadą. Zaoferował nam książkę dynamiczną i pełną humoru. Nienachalnie komentuje współczesność bawiąc się językiem i wykorzystując możliwości jakie daje pisarzowi fantastka. Mianowicie to on – jako autor – ustala zasady panujące w powieściowym świecie i rozstawia bohaterów po kątach. Patrząc chociażby na nazwy czy imiona widzimy kierunek w jakim ewoluuje język polski czyli mocny wpływ angielskiego. W książce znajdziemy np. Wojtasa Redheada czy Maćko Lowkicka. Wiele elementów ma po prostu bawić i tu przytoczę moich ulubieńców, gapowatego Sajmonellę (oby było go więcej w kolejnym tomie) i czupakozy. Mamy tu „fun” „jak ta lala”.

Ktoś powie, że aby się pośmiać, to może sobie kupić broszurę z dowcipami, w książce ważna jest fabuła. Owszem. Nieco zapomniałam o niej przez humor, który wpisał się w mój gust. Jeżeli mówimy o historii, jaką opowiada Hełmecki posłużę się cytatem, aby opisać moje odczucia: „Nadal nie rozumiał niektórych szczegółów operacji wyłożonej mi właśnie przez przełożonego”[1]. I ja chyba do końca nie wiem, o czym ta powieść jest. Nie umiem nawet wskazać głównego bohatera. Nota bene autor wykreował mnóstwo postaci (tyle, że w pewnym momencie pogubiłam się kto jest kim, i z kim, i po co) i swobodnie przeskakuje między poszczególnymi epizodami. Spacerujemy sobie z nimi po Rzeczykolegialnej, przeżywamy mniej lub bardziej niebezpieczne, bądź zabawne przygody, i właściwie jest całkiem przyjemnie, jednak w końcu trzeba się zapytać dokąd zmierzamy, jaka jest nasza misja. A poszczególne epizody bardzo opornie zlepiają się w całość. Co prawda im dalej, tym „Sajmarskie bajania” nabierają jakiegoś kształtu i gdzieś na wysokości 90% książki pojawia się wskazówka, o co „kaman”, ale... 90% - o zgrozo. I... trudno mi wskazać jaką rolę odegrały w tej rozgrywce poszczególne postacie.

Całkiem ciekawa powieść, ale tylko we fragmentach. Szymon Hełmecki dość sprawnie operuje słowem, ale zabrakło mu porządnego konspektu. Czytając „Sajmarskie bajania” zdarzało mi się zatracać w pojedynczych wątkach, ale nie jestem w stanie wskazać tych głównych, odpowiedzialnych za trzon tej książki. Być może kolejne tomy sprawią, że jako trylogia nabierze ona odpowiedniej formy. Jak przeczytam to wam powiem.

[1] Szymon Hełmecki, „Sajmarskie bajania”, wyd. autor, 2024, loc. 2461-2462 [ebook].

Link do opinii
Współpraca barterowa z autorem Szymon Hełmecki - strona autorska Sajmarskie bajania to pierwszy tom Trylogii Fajterskiej. Nie mogę odmówić autorowi pomysłu na napisanie książki. Jednakże ta historia wywołała we mnie mieszane odczucia. Sajmarskie bajania są krótką, bo zaledwie 180 stronicową powieścią. Czyta się je dosyć szybko i można odczuć, że jest to historia z wątkiem szpiegowskim osadzona w krzywym zwierciadle. W założeniu miała być to powieść humorystyczna, jednak do mnie chyba ten rodzaj humoru nie przemawia. I niestety, ale chaos w niej trochę mnie przerósł. Zacznę jednak od początku. Zabrakło mi informacji - dlaczego sajmarskie bajania (nie potrafię tej nazwy przyporządkować do czegokolwiek w powieści)? Czym jest Gildia Fajterów i jakie są jej działania? O tym, że akcja rozgrywa się w Rzeczykolegialnej Lechickiej dowiadujemy się około sześćdziesiątej strony. Mamy tutaj dwie agencje wywiadu konkurujące ze sobą (o drugiej dowiadujemy się również dopiero gdzieś w połowie książki). Z jednej strony jest wspomniana już Gildia Fajterów, z drugiej Spiecslużba. W jednej i drugiej są "krety" i obie próbują siebie zwalczać. Dlaczego? Jakie są motywy? Kolejnym problemem dla mnie jest brak wyraźnego rozgraniczenia scen. Czytamy o przygodach jednego z bohaterów i nagle nie wiadomo skąd, w kolejnym zdaniu pojawia się nam nowy bohater i miejsce. Niestety taki zabieg sprawia, że czytelnik może się pogubić. Imiona bohaterów są dosyć oryginalne. Mamy tu: Dżimiego Dyavola, Bubbę Flafiego, Beybe Prządkę, Kitre Farbrekera, Arunię Paladynowicza, Maćko Lowkicka czy Sajmonellę. I chyba tego ostatniego najlepiej zapamiętałam. Jednak na tak krótką historię postaci jest stanowczo za dużo, ich imiona niezbyt zapadają w pamięć i przynajmniej ja nie potrafiłam polubić któregokolwiek z nich. Niestety bohaterowie są mało wyraziści, zabrakło mi w nich jakiejś cechy charakterystycznej, poza imionami, by się z nimi utożsamić. Przykładowo Arunia Paladynowicz zwany Grafitowym Dziedzicem był najsławniejszym fajterem Gildii. Jednak autor nie zaznaczył czym się wsławił i jakie były jego osiągnięcia. Wątki z większością postaci są krótkie, ogólnikowe i niestety nie zapadają zbyt głęboko w pamięć skoro autor po kilku stronach ich uśmierca. Kolejnym problemem jest użycie przez autora słów, których czytelnik może nie zrozumieć. Mamy tu wspomnianych np. homiletyków, gejotyków, swadziebnik czy rejzę. I przyznaję, że w dalszym ciągu nie wiem o co autorowi chodziło. W tym przypadku niezbędny jest słowniczek lub przypisy. Ta historia ma pewien potencjał, jednak wymaga sporego dopracowania szczegółów. I to zarówno w wątku głównym, jak i postaciach. Niestety jest to najsłabsza książka jaką czytałam w tym roku.
Link do opinii

Egzemplarz książki otrzymałam dzięki uprzejmości autora. Jej opis bardzo mnie zaintrygował. Trzeba przyznać, że pomysł na fabułę jest całkiem fajny. Postacie też nawet ciekawe. Ale jeśli chodzi o pozytywy to chyba tyle. Wszystko jest tak pogmatwane, że tak naprawdę końcu nie wiem o czy czytałam. Wiem tylko, że rzecz jest o dwóch zwalczających się gildiach. Ale o co tu chodzi, nie zrozumiałam. Być może to poprostu nie moje klimaty.

Link do opinii
Inne książki autora
Midraj
Szymon Hełmecki0
Okładka ksiązki - Midraj

"Druga część przygód Grafitowego Dziedzica, na którego w Półmroku czai się były podopieczny. Klasyczny pojedynek mistrza z uczniem? Nic podobnego! A przynajmniej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy