Rok 1994. Na zwykłym warszawskim blokowisku mieszka szóstka dwunastoletnich przyjaciół - trzymają się razem od momentu, kiedy uratowali pewną bezdomną kotkę. Ich życie zaczyna powoli zmieniać się w dziwaczny koszmar, kiedy jedno z nich zapada na niemożliwą do zdiagnozowania chorobę, a na ich osiedle wprowadza się ekscentryczny do granic możliwości Henryk. Znajomość z nim prowadzi bohaterów do odkrycia wilkonczeli, żyjącej hybrydy wilka i wiolonczeli, której muzyki nikt nie powinien usłyszeć, oraz demonicznych, siejących cierpienie i śmierć Kataryniarzy. Na stworzenie poluje kilka osób i instytucji, w tym Kapitan tajemniczego Czarnego Okrętu przemierzającego nie tylko nieboskłon Warszawy ale i bezkres Kosmosu. Z czasem zaczyna się również polowanie na dzieciaki.
"Sonata jesienna na kota i wilkonczelę" to wielowątkowa, baśniowa opowieść o przyjaźni i dojrzewaniu, nieklasycznej walce dobra ze złem, a także o tym, że nie wszytko jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Przyjaciele będą musieli nie tylko nauczyć się rozróżniać zło, z którym przyjdzie im się zmierzyć, ale także radzić sobie w dorosłym życiu z traumą po wydarzeniach z dziciństwa. Ostateczna konfrontacja dopiero przed nimi...
Wydawnictwo: Odesfa
Data wydania: 2025-10-24
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 522
Kryminał, w którym zwierzęta prowadzą śledztwo? Żaden problem! Zaginięcie jaszczurki Larysy, córki Burmistrza, wstrząsa społecznością zwierząt. Królicze...
Przeczytane:2025-11-13, Ocena: 6, Przeczytałem, 2025 PRZECZYTANE,
Gdy bierzesz do ręki książkę o tytule tak osobliwym i okładce obiecującej szaloną, fantastyczną przygodę - przygotowujesz się na coś wyjątkowego. A co, jeśli Twoja wyobraźnia okaże się całkiem przeciętna, bo wnętrze zaskoczy cię bardziej niż wszystko, co czytałeś od lat, a może nawet - kiedykolwiek?
,,Sonata jesienna na kota i wilkonczelę" okazała się dla mnie prezentem idealnie trafionym w moment. Potrzebowałam oderwania od codzienności, od spraw tu-i-teraz, i nagle znalazłam się w świecie, który pachnie strachem, niepewnością, alternatywnymi rzeczywistościami i wspomnieniami lat 90. To było wejście w historię, która lepi się do człowieka jak mgła i nie odpuszcza.
Zaczyna się jak sen - trochę onirycznie, trochę dziwacznie - ale prędko wciąga czytelnika w wir szaleństwa, dzikości i brutalności. To ten rodzaj historii, w której strach nie odstrasza, tylko hipnotyzuje. W której boisz się... i jednocześnie pragniesz jeszcze mocniejszego uderzenia w kolejnym rozdziale. Ten strach uzależnia. Jest jak melodia grana tuż za rogiem - subtelna, natarczywa, przyciągająca...
A nawiązania do lat 90? Ach, to jest wehikuł czasu w swojej najlepszej odsłonie. Reguły podwórka, moda, muzyka, perfumy, język, głupoty i rytuały. Blokowiska, w których śmialiśmy się, baliśmy i dorastaliśmy. Karina Łagowska prowadzi czytelnika przez tę epokę jak kapitan swój Czarny Okręt - pewnie, świadomie, z ogromną czułością, ale też ze zrozumieniem tego, co w tamtych latach było trudne. Dla mnie to była podróż w czasie maksymalnie osobista, bo ursynowskie klimaty znam jak własną kieszeń - swoje dzieciństwo spędziłam dosłownie kilka kroków dalej, na służewieckim blokowisku. Nostalgia? Ogromna.
Sercem tej historii jest jednak przyjaźń. Podwórkowa ekipa, która zna się jak własne kieszenie. Dzieciaki, które potrafią trzymać się razem tak mocno, jak potrafi się tylko wtedy, gdy ma się dwanaście lat. Jest tu też osiedlowy folklor - każdy miał swojego ,,osiedlowego dziada", każdy pamięta te same lęki, te same zasady gry, te same drobne codzienne troski. Do tego dochodzi błyskotliwy humor, szczególnie w przemyśleniach Mateusza, który nie raz i nie dwa rozładowuje napięcie ciętą ripostą.
I jeśli myślicie, że po tej recenzji ,,wiecie już wszystko" - to nie wiecie nic. Bo ta powieść ma własny rytm, własny puls, własną dzikość. I zaskakuje do samego końca.
Rewelacja.
,,Sonata jesienna na kota i wilkonczelę" to urban fantasy, które skrzy się oryginalnością, ale też tnie ostrzem emocji, nostalgii i podskórnego lęku. Łagowska stworzyła opowieść, która bawi, przeraża i wzrusza. A ja - zamykając ostatnią stronę - miałam wrażenie, że właśnie wróciłam z podróży, której nie sposób opisać jednym zdaniem. To książka, którą się czuje całym sobą. I którą z czystym sumieniem polecam każdemu, kto chce literatury nieoczywistej, wciągającej i totalnie poza schematem.