TRUP SPOD SAMIUŚKICH TATER
Wiek XX rozpędza się niczym oszalała lokomotywa, gdy Zofia Szczupaczyńska otrzymuje z Zakopanego dramatyczny telegram:
ZBRODNIA STOP PROSZĘ PRZYJECHAĆ NIEZWŁOCZNIE STOP
Jej serce zaczyna bić szybciej, ale czy tylko z powodu treści wiadomości? Profesorowa nigdy nie ignoruje takich wezwań - nawet jeśli przychodzą z miejsc, które są znane bardziej z oscypków niż morderstw. Rusza więc w drogę i po zaledwie siedmiu godzinach dociera do stolicy Tatr. Na miejscu czekają już na nią zdenerwowany sędzia śledczy Klossowitz, a także podejrzanej czystości kwatera, pochód faraonów, zwaśnione klany góralskie i gęsta jak mgła omerta.
Zofia przywdziewa maskę (jaką? O tym w rozdziale IX!) i rozpoczyna śledztwo. Przepytuje gruźlików, najstarszych górali i prominentne zakopiańskie figury.
Czy jej instynkt, ostry niczym ciupaga harnasia, zdoła przeciąć gąszcz tajemnic, by odsłonić prawdę? I czy serce Zofii pozostanie zimne jak śnieg na Giewoncie - czy jednak rozgrzeje się niczym roztańczona para na wieczorku w zakładzie doktora Chramca?
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-11-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Profesorowa Szczupaczyńska i sensacja na słynnym weselu. Listopadowy ranek 1900 roku. Pod domem profesorowej na św. Jana tłoczno od gapiów - w...
Profesorowa Szczupaczyńska ma tysiąc spraw na głowie. Musi pamiętać o pulardzie na obiad, nie zapomnieć kupić wina przeciwko cholerze, sprawdzić, czy nowa...
Przeczytane:2025-11-21, Ocena: 5, Przeczytałam,
,,Szaleństwo i śmierć spłyną z gór" Maryli Szymiczakowej (a raczej skrywających się pod tym pseudonimem Piotra Tarczyńskiego i Jacka Dehnela) to szósty tom serii kryminałów retro z profesorową Zofią Szczupaczyńską, niemniej jednak każdy jej tom można czytać od reszty niezależnie. W tym historia toczy się latem 1905 roku, kiedy to zaprzyjaźniony sędzia śledczy zaprasza Zofię Szczupaczyńską do Zakopanego, gdzie popełniona została pewna zbrodnia... Powieść osadzona jest na bazie klasycznej powieści detektywistycznej - opiera się na rozpoznaniu sytuacji, obserwacji, rozmowach i dedukcji. Jednak już tutaj pojawia się pierwsze utrudnienie - lokalni mieszkańcy mówią gwarą, której Zofia za bardzo nie rozumie... A my czujemy się tak jak ona - doskonale napisana gwara nie jest tłumaczona, więc już na tym poziomie możemy pobawić się w detektywa. Zresztą cały styl powieści stylizowany jest na język, jakim posługiwano się na przełomie XIX/XX wieku, a to znaczy słowa, które wyszły już z użytku, kwiecisty, przestawny szyk zdań i tym podobne kwiatki - bawiłam się przy tym wyśmienicie, zachwycałam tą stylizacją, która wypada tak naturalnie, tak realistycznie, a przez to dostarcza naprawdę dużej frajdy. Poza tym ważne jest też tło zdarzeń, czyli Zakopane, które w tym czasie właśnie przekształcało się z wioski w miejscowość mocno turystyczną. I tu jest miejsce na solidną satyrę, która nie tylko poprzez ironię podkreśla mocno zmianę tego miejsca, ale też w perspektywie współczesności świetnie obrazuje kontrast pomiędzy tym, jak Zakopane było odbierane wtedy a teraz. W książce, w każdym momencie czuć, że autorzy o opisywanych czasach mają dużą wiedzę i korzystają z niej z naturalną swobodą. Sama zachwycam się tą dbałością o detale, tym lekko uszczypliwym humorem, całą powieścią, która dostarczyła mi naprawdę dużo dobrej, inteligentnej rozrywki!