Treny Jana Kochanowskiego to zbiór najpiękniejszych, wzruszających i nieodmiennie zachwycających wierszy funeralnych w polskiej literaturze. Treny, wydane po raz pierwszy w 1580 r., to poezja po dziś dzień poruszająca. Na tom składa się dziewiętnaście numerowanych trenów, a od drugiego wydania równieżEpitafium Hannie Kochanowskiej, córce autora. Czytane od pierwszego do ostatniego ukazują drogę człowieka, który doświadczył straty bliskiej osoby - od początkowej rozpaczy, przez kolejne etapy żałoby, aż ku pogodzeniu się z losem, które pozwala pozostać po stronie życia.
Wydawnictwo: powergraph
Data wydania: 2025-04-18
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 104
Z Janem Kochanowskim znam się już od dawna - można powiedzieć, że mam z nim stały kontakt od podstawówki. Trudno mi jednak określić jasno emocje, które towarzyszyły mi przy pierwszych lekturach jego tekstów, ale prawdopodobnie nie było ich wiele. Mistrz Jan z Czarnolasu zaczął mi imponować gdzieś na etapie studiów - pomogło poznanie całości jego dorobku poetyckiego. Od kilku lat wracam rokrocznie do Trenów - zarówno do wybranych, jak i całego cyklu - i na nowo przeżywam te wiersze, na nowo je odczytuję i inne treści rezonują we mnie.
Ostatnia pełna lektura Trenów sprawiła, że zatrzymywałem się w tych fragmentach, w których ojciec kładzie na szali swoje życiowe credo, waży mądrość pożądaną tak przez niego w życiu i patrzy na ruiny wewnętrznego spokoju, gdyż fundament jego światopoglądu nie przetrwał tak trudnej próby. Tu tragedia podmiotu się dopełnia, ten już nie lamentuje, ponieważ ból po stracie sięga głębiej, pozostawiając jedynie wyrwy. A choć - uwaga, spoiler - nadejdzie przecież ukojenie, to samo doświadczenie straty zdaje się pozostać już zawsze.
Eleganckie i bardzo żałobne wydanie Trenów w serii Kiedyś przeczytam ma tę zaletę spośród dostępnych wydań, że zawiera posłowie autorstwa Anety Korycińskiej, a przypisy Edyty Rudolf są zarówno rzeczowe, jak i w wielu przypadkach na tyle rozbudowane, by wyjaśnić nie tylko słowo, ale także kontekst jego użycia, co wpływa pozytywnie na ich odbiór. Narzekam tylko na to, że są to przypisy końcowe, a nie dolne, ale zdaję sobie sprawę, że to już kwestia indywidualnych preferencji. Co do posłowia, Korycińska wykonała dobrą polonistyczną robotę, zwracając w nim uwagę na budowę i najważniejsze elementy cyklu - występujące w nim figury i motywy - nawiązanie do tradycji literackiej i kontekst epoki. We wstępie wskazała również na rolę Trenów dla współczesnego czytelnika i umiejscowiła w nurcie pomagającym przejść przez żałobę. Pod tym względem nowe wydanie może okazać się przydatne maturzystom, którzy w ramach powtórki chcieliby wrócić do tego cyklu.
Przekrojowa prezentacja pieśni, trenów, fraszek, elegii obok Psałterza Dawidów i Odprawy posłów greckich. Kochanowski w "pigułce"....
Wyjątkowy w polskiej literaturze cykl utworów napisanych po śmierci zmarłej córki poety ? Orszuli....
Przeczytane:2025-12-28,
Śmierć, czy lubimy o niej rozmawiać? Mam wrażenie, że im człowiek starszy tym chętniej. Czy to kwestia dojrzałości i spokoju? A może skupienie na innych tematach niż w młodości. Dlaczego wywołałam tak trudny temat? Za sprawą jednego z niedocenianych utworów – a właściwie zbioru utworów – w kanonie polskich lektur, czyli „Trenów” Jana Kochanowskiego. Pamiętam, że kiedy uczyliśmy się jednego z „Trenów” na pamięć podchodziliśmy do niego bez emocji. Ot, kolejny tekst do wyrecytowania. Te emocje pojawiły się kiedy wróciłam do tych utworów po latach. Już nie dzieciaczyna, ale kobieta i matka, wiedząca co to miłość do dziecka, znająca poczucie straty.
Można dyskutować, jaki bagaż doświadczeń należy nieść, aby czytać „Treny”. A ja uważam, że należy być po prostu gotowym na refleksję, jaką one niosą. Uświadomić sobie ulotność ludzkiego życia. Na pierwszy rzut oka to utwory ku pamięci dziecka, jednak kiedy się w nie wczytamy, dociera do nas, iż to tak naprawdę głębokie studium żałoby. Czytając „Treny” po kolei, widzimy, że Kochanowski przeżywa wszystkie etapy żałoby wymieniane przez psychologów. Przeżywa na swój sposób, z ogromną wrażliwością.
Jakiś czas temu pisałam o „Weselu” Wyspiańskiego i zachęcałam do anegdotycznego czytania tego utworu. W przypadku „Trenów” mam zgoła inne przemyślenia. Chciałabym odejść od domniemań, które dziecko Kochanowski kochał najbardziej. Śmierć, jak strasznie to nie zabrzmi, jest uniwersalna. Każdy z nas miał lub będzie miał z nią styczność, a „Treny” powinno się czytać przez pryzmat własnych doświadczeń i wrażliwości, a nie tychże autora. Wtedy robią największe wrażenie.