Okładka książki - Wyspa niechcianych kobiet

Wyspa niechcianych kobiet


Ocena: 5 (2 głosów)

W połowie XIX wieku Dania rozpoczęła realizację ogromnego projektu: budowy państwa dobrobytu, velfaerdsstaten. Ubogim zagwarantowano wsparcie, jednak każdy, kto korzystał z państwowej pomocy, był tymczasowo pozbawiony praw wyborczych - bo jeśli ktoś nie jest zdolny się utrzymać, nie powinien decydować o wspólnych sprawach. Aby system działał, większość obywateli musiała pracować. Osobom słabym - fizycznie, intelektualnie lub ,,moralnie" - trzeba było pomóc stać się produktywnymi członkami społeczeństwa. A jeżeli było to niemożliwe, należało je odizolować, by nie wywierały zgubnego wpływu na resztę.

W 1923 roku na wyspie Sprogo powstał ośrodek, w którym przez czterdzieści lat umieszczano ,,kłopotliwe" dla państwa kobiety: uznane za rozwiązłe czy opóźnione w rozwoju. Mogły tu żyć i pracować. Miały zapewnioną opiekę lekarską, dostęp do radia i projektora filmowego, wolno im było wybierać własne kosmetyki. Jeśli tak zadecydowała dyrekcja, były sterylizowane. Większości z nich nigdy nie udało się wrócić do normalnego życia.

Czy Sprogo było miejscem opresji i poniżenia - czy postępowym jak na swoje czasy eksperymentem? Agata Komosa-Styczeń nie feruje wyroków, nie potępia ani nie usprawiedliwia. Próbuje natomiast odpowiedzieć na pytanie, jakie wnioski duńskie państwo wyciągnęło ze swojej historii.

Informacje dodatkowe o Wyspa niechcianych kobiet:

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2025-08-13
Kategoria: Inne
ISBN: 9788383961460
Liczba stron: 216

Tagi: Reportaż i dziennikarstwo śledcze Problemy etyczne - aborcja i kontrola urodzin Dania

więcej

Kup książkę Wyspa niechcianych kobiet

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Wyspa niechcianych kobiet - opinie o książce

Ciche krzyki, których nikt nie słyszał

Są takie książki, które nie muszą krzyczeć, żeby zostawić po sobie wrzask. Wyspa niechcianych kobiet jest właśnie taka. To nie jest reportaż „do szybkiego przeczytania”. To opowieść, która działa jak zimna woda w twarz – nie gwałtowna, nie brutalna – ale porażająca.

Brnąc przez kolejne strony opowieści o kobietach zamkniętych na wyspie Sprogø, miałam wrażenie, że patrzę na sceny z dystopijnej powieści – coś w stylu Opowieści podręcznej. Ale im bardziej wchodziłam w historię, tym bardziej uderzało mnie, że to nie była fikcja. To się działo naprawdę. W Danii. W XX wieku. W społeczeństwie, które dziś uznajemy za jedno z najbardziej cywilizowanych i szczęśliwych.

Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że słyszę głosy kobiet, które przez dziesięciolecia milczały. I nie dlatego, że nie chciały mówić. Po prostu nikt ich nie słuchał. Nie potrafię oderwać się od obrazu: kobiety na wyspie, patrzące przez okno, nie wiedząc, czy jeszcze kiedyś wrócą. Ich życie miało „sens” tylko wtedy, gdy nie sprawiały kłopotu. Gdy były ciche. Gdy przystawały do społecznego planu.
Brzmi znajomo? Nawet dziś?

Najmocniejsze momenty przyszły, gdy złapałam się na tym, że… nie wiem, co bym zrobiła, gdybym żyła wtedy. To niełatwe przyznać. Wygodnie byłoby powiedzieć: „byłabym po ich stronie, oczywiście”.
Ale czy na pewno? Czy na pewno nie uwierzyłabym ekspertom, lekarzom, państwu, które „wie lepiej”? Czy nie spojrzałabym na te kobiety z góry – jako „trudne przypadki”, „kłopotliwe”, „inne”? To właśnie robi ta książka. Nie daje łatwego poczucia wyższości nad „przeszłością”. Każe się skonfrontować z własnym potencjałem do obojętności.

Choć historia opowiada o kobietach, to tak naprawdę jest o człowieczeństwie. O tym, jak łatwo społeczeństwo potrafi wyznaczyć granicę: tu jesteś „normalna”, a tam już „inna”, „niewygodna”, „zagrażająca porządkowi”. To historia o:

macierzyństwie, które było odbierane siłą (przymusowe sterylizacje),
ciałach, które przestawały należeć do siebie,
społeczeństwie, które mówiło: wiemy, co dla ciebie lepsze.
Nie da się czytać o tym bez zaciśnięcia gardła. Ale nie z powodu brutalnych scen. Tylko dlatego, że ta przemoc była systemowa, spokojna, udawana jako troska. To robi największe wrażenie.

Agata Komosa-Styczeń pisze w ciszy. Nie w sensie stylu – choć on też jest oszczędny, celowy i uważny.
Ale w sensie pokory wobec tematu. To nie jest książka, która krzyczy za bohaterki. To książka, która oddaje im głos – na tyle, na ile to jeszcze możliwe. Nie ma tu emocjonalnego szantażu, nie ma epatowania cierpieniem. I właśnie dzięki temu ten reportaż porusza jeszcze mocniej.

A mnie to wszystko zostawia z pytaniem… Co to znaczy: „żyć przyzwoicie”? Czy to znaczy być grzecznym, cichym, posłusznym? Czy to znaczy nie sprawiać kłopotu? Czy raczej: nie zgadzać się na krzywdę, nawet jeśli jest „zgodna z procedurą”?

Po lekturze Wyspy niechcianych kobiet widzę, jak cienka jest granica między opieką, a kontrolą.
Między pomocą, a wykluczeniem. Między troską, a przemocą. I jeśli ta książka mnie czegoś nauczyła – to tego, że nigdy nie wolno przestać słuchać tych, których nikt nie chce słyszeć.

To reportaż, który zostaje w głowie na długo po ostatniej stronie. Ale przede wszystkim zostaje w sercu. I trochę je uwiera. Jak powinien.

Link do opinii
Inne książki autora
Bibi i Bąbel na tropie Zmorka. U fryzjera
Agata Komosa-Styczeń0
Okładka ksiązki - Bibi i Bąbel na tropie Zmorka. U fryzjera

Sięgnijcie po nową serię autorstwa Agaty Komosy-Styczeń z niezwykłymi ilustracjami Katarzyny Kołodziej! To seria opowiadająca z humorem i refleksją o dziecięcych...

Annanasy i gagatki. ŁobuZoo. Tom 3
Agata Komosa-Styczeń0
Okładka ksiązki - Annanasy i gagatki. ŁobuZoo. Tom 3

Dzieci nie są chodzącymi ideałami - mimo że każdy rodzić z pewnością by tego chciał. Dzieci mają uczucia, dzieci mają emocje, dzieci mają potrzeby, dzieci...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy