Kilkanaście listów. Różne relacje. Dwóch podejrzanych… i jedna krwawa zbrodnia sprzed lat. Jest rok 1850. Hrabia von Vogelschrey jak co roku postanawia urządzić wielkie polowanie, a na zamek Vogelöd zjeżdżają dostojni panowie. Niestety, prócz zaproszonych pojawia się również kilku niezapowiedzianych gości, a wraz z nimi powraca wspomnienie niewyjaśnionej śmierci hrabiego Oetscha. Na ekscentrycznego brata zmarłego, spirytystę zajmującego się alchemią, po raz kolejny pada cień poważnych zarzutów. Nieczyste sumienie, wzajemne oskarżenia oraz podejrzenia kolejnych zbrodni sprawiają, że stare zamczysko zaczynają nawiedzać duchy przeszłości.
Zamek Vogelöd to pełna napięcia oraz nieoczekiwanych rozwiązań późna powieść gotycka z elementami kryminalnymi i epistolograficznymi, stworzona przez niemieckiego pisarza, Rudolfa Stratza (1864-1936). Została dwukrotnie zekranizowana – za pierwszym razem jeszcze w roku premiery (1921) przez Friedricha Wilhelma Murnaua, a następnie przez Maksa Obala (1936). Wielowarstwowa, niepozbawiona humoru i z rozbudowanym wątkiem psychologicznym, na wiele lat została wymazana z kart literatury i kinematografii. Dziś powraca w pierwszym polskim tłumaczeniu.
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Data wydania: 2025-02-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Schloß Vogelöd: die Geschichte eines Geheimnisses
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Bartosz Ejzak
Przeczytane:2025-05-28, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, 52 książki 2025,
#współpracabarterowa
Kryminał w gotyckim klimacie? Zapraszam Was na zamczysko Vogelöd! Cóż to za miejsce! Owiane złowieszczą aurą, które wciągnęło mnie w pajęczynę kłamstw, tajemnic i spisków. Same opisy scenerii, górskie wyżyny, las i majestatyczny zamek w jesiennej szarudze niezwykle nastrajają.
Jako ciekawostkę dodam, że powieść została dwukrotnie zekranizowana. W roku premiery, czyli w 1921 roku przez Friedricha Wilhelma Murnaua, a za drugim razem w 1936 roku przez Maksa Obala. Dzięki odkurzeniu tej perełki z otchłani niepamięci przez Wydawnictwo IX i przekładu prawdziwego pasjonata Bartosza Ejzaka mamy okazję poznać ją w polskim tłumaczeniu i jestem nią zachwycona! Co za niesamowity klimat!
Na zamek Vogelöd zjeżdżają dostojni panowie zaproszeni przez hrabiego von Vogelschrey'a na polowanie. Tyle, że pojawia się także kilku niespodzianych gości, a wraz z nimi budzą się echa zagadkowej śmierci hrabiego Oetscha. To rodzi spiralę podejrzeń i oskarżeń zwłaszcza w stronę brata zmarłego, który jest dość ekscentrycznym osobnikiem. Przedziwne wydarzenia, tajemnicze zniknięcia... Ta narastająca atmosfera niepokoju. Czy jest tu coś nadprzyrodzonego?
Cała historia przedstawiona jest w intrygujący sposób przywodzący mi na myśl Drakulę Stokera, czyli listów. Poznajemy tę historię z różnych punktów widzenia. To niezwykłe! Jedna sytuacja, różne perspektywy. Świetnie zostały odzwierciedlone relacje międzyludzkie i zwyczaje w ówczesnych czasach. Gęsta atmosfera, wzajemne animozje i te zachowania, takie teatralne, no rewelacja. I nietuzinkowi bohaterowie, zwłaszcza postać charyzmatycznego, manipulatorskiego, bajdurzącego Oetscha. Jak w tym wszystkim wyłapać niepozorne szczegóły mogące rozwiać zasłonę skrywającą zagadkę śmierci sprzed lat?
"Zamek Vogelöd" jest niczym labirynt pełen mrocznych zakamarków, gdzie fałszywe tropy mogą zmylić. Zamczysko pełne iluzji, tu nic nie jest takie, jak się z początku wydawało. Pomimo upływu lat książka sama się broni, potrafi zaskoczyć. Jestem na tak! Mocno polecam fanom suspensu i gotyckiego klimatu. I to wydanie! Tytuły rozdziałów są w niemieckim, gotyckim stylu takim, jak w starych księgach, coś pięknego!
Katooola patronuje tylko sztosom!