Zimowa opowieść

Ocena: 4.53 (17 głosów)
Ujmująco piękne i mądre arcydzieło Marka Helprina przenosi nas do Nowego Jorku z początku dwudziestego wieku, targanego arktycznymi wiatrami i rozświetlonego bielą niespotykanie obfitego śniegu. Dzięki płomiennej wyobraźni autora to miasto żyje i ma duszę. Pewnej mroźnej nocy młody Peter Lake próbuje okraść rezydencję na Manhattanie. Niespodziewanie zastaje w domu córkę właścicieli, umierającą na gruźlicę Beverly Penn. Tak zaczyna się miłość, która odmieni jego los. Potężne, niepojęte uczucie zaskakuje Petera, daje mu siłę i każe podjąć próbę zatrzymania czasu i przywrócenia przeszłości. Historia jego zmagań to jedna z najwspanialszych opowieści w literaturze amerykańskiej.

Informacje dodatkowe o Zimowa opowieść:

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2014-02-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-7515-284-5
Liczba stron: 696

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Zimowa opowieść

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Zimowa opowieść - opinie o książce

Avatar użytkownika - monalizka
monalizka
Przeczytane:2016-01-14, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki - 2016,
Książkę otwiera scena, kiedy Peter Lake, włamywacz, ucieka przed bandą Pearly'ego Soamesa na grzebie magicznego, białego konia. Ale jak ta przestępcza banda grasująca po Nowym Jorku weźmie kogoś na cel, to nie odpuszcza już nigdy. Pisarz porusza tutaj tyle tematów i motywów, że nie sposób o wszystkim napisać. Mnie najbardziej zastanowiła: obsesja Pearly'ego do magnetyzmu barw; zło jako konieczny składnik równania; doświadczenie przemiany Petera; motyw uciekiniera i tęsknoty za pewnymi cechami; motyw miłości od pierwszego wejrzenia-pragnienia jedynie i aż miłości; motyw ratowania bliskiej osoby. Czy nic nie jest przypadkowe, a czas nie ma znaczenia? Czy nieodwracalny upadek jest ceną za idealnie sprawiedliwe miasto? ,,Drobne zdarzenia potrafią być tak piękne, że mogą odmienić człowieka na zawsze." ,,Zimowa powieść" to wielowątkowa mieszanka gatunkowa: sceny realistyczne mieszają się z surrealizmem, fantastyką baśniową i filozofią, jawa ze snami, sporo jest treści symbolicznych i metaforycznych. Tutaj chyba wszystko było możliwe... Na uwagę z pewnością zasługują zastosowane środki stylistyczne: niecodzienne porównania i epitety w barwny sposób opisują miasto i maszynerię świata (nędzę, cierpienia, wojny, ,,w której każdy ginie i nikt nie zostanie zapamiętany"), aczkolwiek szczegółowe opisy zasłaniają stosunkowo mało dynamiczną akcję. Jak dla mnie wszystkiego było to za dużo, stąd rozmyło się tutaj przesłanie, emocje są znikome, czasami nie wiedziałam co i dlaczego się dzieje, do postaci przy ogromnej ich ilości z ich często zawiłymi losami wcale się nie przewiązujemy. Stanowczo bardziej podobał mi się film, choć w sumie dużo w nim zmieniono w porównaniu do powieści, ale według mnie te zmiany wyszły historii na lepsze. Tak więc w tym kontekście powieścią Helprina jestem rozczarowana: ogromny rozmach jego dzieła niestety nie przełożył się jak dla mnie na emocje czy przesłanie. Czy warto znać? Myślę, że tak, choć lepiej docenią ten utwór sympatycy fantastyki i specyficznych powieści.
Link do opinii
Avatar użytkownika - muszkasia
muszkasia
Przeczytane:2015-09-25, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku, Mam,
Dobrze napisana i ciekawa książka. Piękne zimowe krajobrazy i niebanalni bohaterowie, nadają jej baśniowego charakteru. Zdarzają się również smutne lub drastyczne sceny. Bardzo chętnie będę sięgać po kolejne książki tego autora. "Nie chciał być częścią tego miasta. Było zbyt szare, zimne i niebezpieczne. Może było nawet najbardziej szarym, zimnym i niebezpiecznym miastem na świecie. Hardesty rozumiał, dlaczego młodzi ludzie zjeżdżają się z całego kraju, by się z nim zmierzyć. Sam jednak czuł się na to za stary; poza tym był już kiedyś na wojnie"
Link do opinii
Niestety daję tylko 4, książka w ogóle mnie nie zachwyciła. Czyta się ciężko, wątki przeplatają się ze sobą dość chaotycznie i za dużo jest moim zdaniem niepotrzebnych sytuacji. Jestem natomiast zaskoczona filmem, który obejrzałam bo zrezygnowaniu w połowie książki. Film przedstawia tylko najciekawsze wątki książki i mnie to bardzo odpowiada, naprawdę mnie zachwycił, czym sama byłam zaskoczona, po tym jak książka okazała się usypiaczem.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Sheti
Sheti
Przeczytane:2014-11-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku,
Są takie książki, o których nic nie trzeba mówić, bo one mówią same za siebie. Chociażby ,,Zimowa opowieść" Marka Helpina. Może i wstyd przyznać, ale autor do tej pory mi nieznany, choć za swoją twórczość został uhonorowany wieloma nagrodami. W moim odczuciu ,,Zimowa opowieść" jest niczym klasyka literatury amerykańskiej, z którą po prostu nie wypada się nie zapoznać. Młody Peter Lake żyje ze swojego złodziejskiego fachu. Ale nie jest on osobą pozbawioną skrupułów czy moralności. Akurat w danym momencie życie popchnęło go do takich działań, a on się temu poddał. Którejś nocy próbuje okraść rezydencję jednej z bogatszych rodzin na Manhattanie. Czeka go tam jednak nie lada niespodzianka - córka właścicieli zamiast wyjechać z całą rodziną, pozostała w domu. Umierająca Beverly Penn jest eteryczną i niewinną istotą, która natychmiast trafia do serca Petera Lake'a. I tak właśnie, przez tą niecną chęć występku rozpoczyna się nowy okres w jego życiu. Zaczyna się miłość, która odmieni jego los. Długo zwlekałam z zabraniem się za czytanie tej powieści. Dlaczego? Nie mam nawet pojęcia. Czy przerażała mnie jej objętość, na którą składa się niemal 700 stron? Nie. Przecież każdy książkoholik uwielbia takie grube tomiszcza. Więc w czym tkwił problem? Nie odpowiem Wam na to pytanie. Mogę jedynie napisać to, co uważam za najbardziej słuszne w tej chwili - ,,Zimowa opowieść" jest historią, do której trzeba dojrzeć. Jest książką jedyną w swoim rodzaju, która wymaga od nas pełnej uwagi i głębokiego zaangażowania. Czytając ją nie mamy do czynienia z kolejnym nic nie wnoszącym do naszego życia romansem. Tę książkę odkłada się tylko wtedy, kiedy czujemy, że po prostu nie umiemy się jej oddać w całości, co byłoby jej zhańbieniem. To lektura, którą trzeba się delektować i pozwolić robić swoje - niech Was porwie całkowicie, niech obejmie Was swoimi ramionami, a Wy dajcie się otulić. Mark Helprin w piękny, bogaty w epitety oraz metafory sposób przenosi nas do magicznego, wręcz baśniowego świata. Swoim niepowtarzalnym stylem przedstawia nam wizję dwudziestowiecznego Nowego Jorku, w sposób tak dokładny, tak namacalny, że po prostu cofamy się w czasie i stajemy pośrodku ulicy wpatrując się w każdy budynek, bacznie obserwując każdego przechodnia i podążając krok za krokiem za Peterem Lake'm. Realizm jego wizji jest po prostu niewyobrażalny. Dokładność i dbałość o szczegóły to jedno, ale sposób, w jaki autor opisuje każdą najdrobniejszą rzecz jest po prostu niesamowity. Ta lekkość pióra i polot to coś, czego nie jeden autor mógłby panu Helprinowi pozazdrościć. Mimo całej baśniowej otoczki, spodobało mi się ukazanie życia takiego, jakim jest - że nie można uciec przed rzeczywistością, że pewne rzeczy są nieuniknione, a my musimy się z tym liczyć. A co z samymi bohaterami? Sprawa wygląda bardzo podobnie. Każdy z nich jest unikatowy i stanowi wyjątkową indywidualność. Idealnie dopasowują się do świata, w którym żyją - aż dziw, że autor tak zręcznie wszystko dograł. Na dodatek potrafił stworzyć magiczną otoczkę oraz niepowtarzalny klimat, które wraz z całą resztą sprawiają, że ta książka jest po prostu rozkoszą dla czytelnika. Pełna skrajnych emocji, dająca do myślenia, zmuszająca do refleksji - taka właśnie jest ,,Zimowa opowieść". Ciężko ją nawet zakwalifikować do konkretnego gatunku, jest po prostu cudownym pomieszaniem baśni, fantasy, romansu i powieści obyczajowej. Bohaterami nie są jedynie Peter i Beverly, tak naprawdę pojawia się ich tutaj znacznie więcej. Przeplata się całe mnóstwo różnych osobistości, a każda z nich jest żywcem wyjęta z XX wieku. Nie jest to książka dla osób, które szukają lekkiej rozrywki. To powieść dla tych, którzy są gotowi odłożyć wszystko inne i zanurzyć się tylko w niej. ,,Zimowej opowieści" nie należy lekceważyć, bo jest ona piękną historią, chwytającą za serce i pełną życiowych mądrości. Ja niestety nie mam takich zdolności jak Mark Helprin, aby w umiejętny sposób przekazać Wam wszystko to, co bym chciała na jej temat. Myślę, że każdy powinien się z nią zapoznać, spróbować, a jeżeli mu nie podejdzie to odczekać - może nawet kilka miesięcy, ale nie zapominać o niej całkowicie. Jest nieco specyficzna i początek wydaje się być nużący, czyta się go z lekką trudnością, ale potem docenia się każdy drobiazg. Idealnie sprawdzi się na długie, jesienno-zimowe wieczory.
Link do opinii
Avatar użytkownika - AnnaP
AnnaP
Przeczytane:2014-09-03, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
O "Zimowej opowieści" słyszałam już tyle razy, że w końcu i ja musiałam się nią zainteresować. Choć pogoda już mało letnia, to do zimy jeszcze daleko i czytanie o mroźnych krajobrazach okazało się bardzo przyjemne, kiedy za oknem wciąż słonecznie. O tej książce zdecydowanie nie mogę powiedzieć, że pochłonęłam ją w parę chwil, bo tak nie było. Czytało mi się raz lepiej, raz gorzej, choć dość szybko dałam się wciągnąć. Mark Helprin stworzył bardzo złożoną fabułę z mnóstwem postaci, dzięki czemu ciągle nowe wątki przerywały już te rozpoczęte, aby później ustąpić im miejsca. Akcja powieści toczy się dość wolno, ale ja lubię takie opowieści, w których autor powolutku doprowadza nas do końca, odwracając naszą uwagę od głównego bohatera, zastępując go innymi postaciami. To takie rozwijanie kłębka włóczki i ponowne zwijanie - oczywiście w formie słów. Z akcją związany jest też czas, który w przypadku "Zimowej opowieści" kojarzy mi się trochę z obrazem Trwałość pamięci Salvadora Dalí. Trudno jest określić, co kiedy się dzieje, bo autor prawie do samego końca unika podawania dat i tylko sugeruje czasem z jakim okresem mamy do czynienia. Mark Helprin kocha opisy i w tej książce bardzo dobrze jest to widoczne. Od ludzi, przez krajobrazy, po mechanizmy różnych sprzętów. Niektóre bardzo mu się udały i czytałam je z wielką przyjemnością, inne były nieco nużące. Nie mogę wspomnieć o innej ważnej części tej opowieści - o nierealnych elementach, przeplatających się z tymi całkiem zwykłymi i oczywistymi. Sto procent bardzo dobrego magicznego realizmu, choć w nie zawsze satysfakcjonującym wydaniu. Bardzo przypadły mi do gustu wątki z jeziorem Coheeries, mgłą czy postać Athansora, w przeciwieństwie do fragmentów związanych z Krótkimi Ogonami i Pearlym Soamesem (oraz ich powrotem). Mam jednak dosyć mieszane uczucia co do tej powieści. Jest piękna, dobrze napisana, pełna uroczych scen, zabawnych komentarzy i cudownych, rozbudowanych opisów. Mimo to, można się w niej nieźle pogubić. Autor stara się wciągnąć czytelników w swoją opowieść, zmuszając nas do snucia domysłów na temat rozgrywających się wydarzeń. Wniosków i pomysłów mam bardzo wiele, dlatego dyskusję o "Zimowej opowieści" uważam za niezbędną. I może ktoś rozplącze mnie przy okazji z tej włóczki, w którą się zaplątałam, próbując rozwikłać wszystkie tajemnice tej książki. Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - en-ca_minne
en-ca_minne
Przeczytane:2014-03-14, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2014,
O "Zimowej opowieści" M. Helprina i o tym, dlaczego można bardziej kochać jedno z dzieci
Wielkie miasto jest niczym więcej jak własnym portretem, prędzej czy później okazuje się jednak, że zawarty w nim arsenał scen i obrazów jest częścią głęboko ukrytego planu.   Czytam książki od 24 lat. I przez to prawie ćwierćwiecze zawsze wychodziłam z popularnego założenia, że pytanie Czytelnika o ulubioną pozycję, to tak jak pytanie rodziców o ulubione dziecko - absurdalne. Ale zmieniałam zdanie, przynajmniej w odniesieniu do książek. Powodem była lektura Zimowej opowieści Marka Helprina - pierwszy raz wydanej w Stanach w latach '80-tych, u nas - na początku tego roku. Wypada dodać - wydanej u nas pięknie!  Nigdy jeszcze nie spotkałam się z książką o tak pięknej fabule, napisanej tak pięknym językiem w tak pięknym opakowaniu. Pewnie nie jest idealna, bo właśnie w braku rzeczy idealnych leży równowaga świata, ale bezsprzecznie w moim dotychczasowym życiu czytelniczym to właśnie jej najbliżej do ideału. I sama dziwię się, że to piszę, ponieważ skłonność do przesady, szczególnie w odniesieniu do oceny książek, jest ostatnią z moich cech. Zimowa opowieść to prawie 700 stron tak pięknych, że kiedy się skończyły, okazało się, że nie mam już na nic ochoty, że boję się czytać cokolwiek innego, bo jako Czytelnik osiągnęłam spełnienie, a literacko mogę umierać. Helprin opowiada baśń. Baśń o mieście. O Nowym Jorku, ale tym na skraju rzeczywistości, tym, w którym raz na kilka lat przychodzi sroga zima, a czas zapętla się i wywraca na lewą stronę. To opowieść o mieście znacznie lepszym niż na to zasłużyło, mieście, które ze wszystkich miast na świecie najskuteczniej podnosi ciśnienie (...), wystarczy wyjść na ulicę i od razu ma się ochotę podstawiać nogę kucykom w Central Parku. W dodatku opowieść zaczyna się w czasach, kiedy wszystkie stare zegary mówiły tu Dakota, tam Dakota, tu Dakota, tam Dakota, kiedy największy gangster mógł mieć bzika na punkcie barw, najlepszym środkiem transportu były łyżwy, a chora na gruźlicę dziewczyna mieszkała w namiocie na dachu. Czas w tym miejscu jest rzeczą względną, bo jak pisze Helprin...  i tak wszystko wydarzyło się równocześnie, krócej niż w okamgnieniu, czas wynaleziono tylko dlatego, że nie umiemy objąć jednym spojrzeniem olbrzymiego, szczegółowego malowidła, które nam pokazano – oglądamy je więc po kawałku, linearnie. W tej rzeczywistości zaczynają pleść się losy bohaterów - wykwalifikowanego włamywacza zakochanego w bogatej, śmiertelnie chorej córce prasowego magnata, członków gangu Krótkich Ogonów, nadnaturalnej wielkości białego konia, staruszki-analfabetki o słownictwie bogatszym niż "Encyclopaedia Britannica", człowieka, który pływał po oceanie na złotej tacy, dzieci, które nadały imiona tysiącu osób z sąsiedniego wieżowca, pary, która zaręczyła się przez ścianę, czy człowieka, który zniknął i sam nie wiedział dlaczego, bo czy nadal można go nazywać włamywaczem? Brzmi niewiarygodnie? Owszem. Ale kto powiedział, że baśń, w dodatku baśń o mieście, ma być wiarygodna? Dodam, że pisze to ktoś, kto za gatunkiem fantasy nie przepada. Powieść Helprina jest tak wiarygodna w swojej baśniowości, że aż trudno się z tym pogodzić. Jest w dodatku, przynajmniej dla mnie, z niczym nieporównywalna. Historiami jedenastoplanowych bohaterów Zimowej opowieści można by obdzielić sto innych książek, bo wyobraźnia autora nie ma chyba granic, a ich charakterystyki są małymi kolorowymi szkiełkami w witrażu kompozycji. Z całości wyłania się arcydzieło. Z arcydzieła zaś świat, w którym wszystko jest tak proste, że aż skomplikowane - zło kuriozalne, a dobro bezgraniczne. Wrażenie potęguje język autora, daleki od melodramatycznych i pompatycznych uogólnień rodem z Biblii dla ubogich (czy jak kto woli Paulo Coehlo), ale literacki, zgrabny, niepozbawiony humoru. Oto kilka przykładów (z 8 drukowanych stron notatek...): Sądzili, że są artystami: taki zawód podawali w zeznaniach podatkowych, tak się przedstawiali na prowincjonalnych dworcach autobusowych. I prawie mieli rację: może nie byli artystami, ale na pewno dziełami sztuki.

Boonya nieprzerwanie wyrzucała z siebie dziwaczne teorie, sprzątała jak szatan, śpiewała piosenki w nieznanych nikomu językach i znała przepisy na tysiąc nieistniejących potraw (...). Była Norweżką, na Christianę patrzyła więc z góry: w końcu na mapie Norwegia znajduje się wyżej niż Dania.
Od miesiąca nie mógł się opędzić od pewnej monstrualnej, zaniedbanej kobiety z Tribeca, intelektualistki, która nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc, nigdy nie widziała oceanu i sądziła, że kozioł to samiec owcy. Chorobliwie zazdrosna, żyła tylko wśród książek, żywiła się głównie tytoniem i alkoholem, miała żabią twarz, cerę koloru wątroby, kurzy móżdżek, a ciało o gracji szopa pracza.
Poza piękną opowieścią, Helprin częstuje nas także satyrą na współczesność cywilizacji. Cywilizacji, w której na porządku dziennym jest kupowanie choćby Półautomatycznego Samopoziomującego Podwodnego Świdra Kesonowego i Instalatora Dynamitu Barkingtona-Paysona, a wybory wygrywa ktoś, kto jest najlepszym kłamcą, ponieważ kłamie szczerze (sic!) i z finezją. Kłamstwo bowiem i prawda są bardzo blisko siebie, a różni je coś bardzo pięknego. To także cywilizacja, o której trąbią nagłówki typu Zmarła modelka pozywa konia wyścigowego, których autorzy tworzą w redakcjach kuriozalne stosunki społeczne, pięknie odwzorowane przez Helprina: Płacił im po dwieście tysięcy dolarów rocznie, by witali go uniżenie, gdy wchodził do sali, kiwali głowami i z szeroko otwartymi oczyma reagowali na jego sugestie, by posługiwali się nazwiskami, które im ponadawał, by dyskutowali o jego propozycjach za pomocą wielkich słów, których nie rozumiał, a następnie przyznawali, że to doskonały pomysł – na przykład by uprawiać grzyby w nieużywanych sejfach. Nie umiem nad Zimową opowieścią przejść do porządku dziennego, nie umiem wytłumaczyć sobie jej fenomenu. Wiem tylko, że miałam okazję po raz pierwszy w życiu przeczytać arcydzieło. Wiem też, że przeniosłam się do świata, w którym chciałabym żyć, który być może nie różni się od tego, który mam za oknem. Bowiem świat jest idealnym miejscem, tak idealnym, że nawet jeśli potem nie ma już niczego, to, co mamy tu, wystarczy.

Do zobaczenia po drugiej stronie ściany z chmur.

 

http://kotnakrecacz.blogspot.com/2014/03/o-zimowej-opowiesci-m-helrpina-i-o-tym.html

Link do opinii
Avatar użytkownika - Velstruna
Velstruna
Przeczytane:2014-07-08, Ocena: 3, Przeczytałam, 26 książek 2014,
Zima. Nowy Jork. Peter Lake, Beverly, Hardesty, Virginia, Christiana, "Krótkie Ogony", Athansor i inni. Losy tych fikcyjnych postaci splatają się ze sobą w przestrzeni i w czasie. Choć czas przestaje tu mieć znaczenie: zapętla się, przechodzi w przyszłość, przeszłość, znika, zostaje pokonany? Nie wiem. Aby zrozumieć to, co umiejscowione ( albo raczej zawieszone) w świecie przedstawionym, trzeba głęboko wejść w tę opowieść, zmierzyć się z równoległymi światami i uwierzyć w to wszystko, co tworzy autor. Mnie nie do końca się to udało. Przyznaję, że książka napisana jest pięknym językiem. Mnóstwo tu magii, mądrych myśli, właściwych słów, zgrabnych zdań. To jeden z największych atutów "Zimowej opowieści". Używając języka Marka Helprina i z przymrużeniem oka podchodząc do swoich czytelniczych obiekcji dodam,, że "łomotałam do drzwi (tej książki) jak głodny dzięcioł", ale cóż "niektórzy spalają się w szukaniu". A może stąd pewne trudności? "Duch jest znacznie inteligentniejszy od intelektu. Ponieważ jednak często działa mniej ostrożnie, jest znacznie wolniejszy niż intelekt w docieraniu do prawdy". Sami się przekonajcie.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kalola
kalola
Przeczytane:2014-05-06, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,
"Zimowa opowieść' jet historią którą do samego końca nie byłam w stanie zrozumieć. Opisy, wydarzenia i cała historia jak dla mnie jest bardzo poplątana i zagmatwana. Bardzo się znużyłam gdy po raz kolejny akcja albo się cofnęła do czasów wcześniejszych niż wydarzenia aktualnie opisywane, albo różni narratorzy nagle poplątali i zamieszali mi pewną chronologię wydarzeń, którą udało mi się zbudować podczas czytania. Autor jest wybitnym gawędziarzem, dla którego słowa nie maja tajemnic jednak dla mnie ilość informacji którą chciał przekazać w pewnym momencie mnie przytłoczyła i bardzo zniechęciła do dalszego czytania.
Link do opinii

Realizm miesza się z fantastyką, wątki przeplatają się między sobą, a głównym bohaterem nie są ludzie, lecz miasto - baśniowe, a po trosze mocno do krwi realne. Tym miastem jest Nowy Jork.


To wysublimowany utwór, na który składa się wiele płaszczyzn. Rozlewność narracji, opisy miasta, ludzi i zdarzeń sprawiają, że opowieść hipnotyzuje.

Link do opinii

Z pozoru tomiszcze. Dla tych, którzy przeczytali - księga magii, pochwała miłości. Umiejętne połączenie precyzji i poetyki opisów. Cztery główne części, obejmujace różne wątki, wprowadzające nowe postaci z różnych warstw społecznych. Prezentujące ich problemy i przywary. Ciekawa lektura na mróżne wieczory. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Gutek
Gutek
Przeczytane:2015-10-27, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Avatar użytkownika - baczmus
baczmus
Przeczytane:2014-12-31, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Inne książki autora
Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety
Mark Helprin0
Okładka ksiązki - Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety

O tym jak kawa - „siła nieczysta” ma wpływ na życie ekscentrycznego Amerykanina. Oscar Progresso siada codziennie w ogrodzie na szczycie góry...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda miecza. Krew
Kołatanie
Artur Żak
Kołatanie
W rytmie serca
Aleksandra Struska-Musiał ;
W rytmie serca
Mapa poziomów świadomości
David R. Hawkins ;
Mapa poziomów świadomości
Dom w Krokusowej Dolinie
Halina Kowalczuk ;
Dom w Krokusowej Dolinie
Ostatnia tajemnica
Anna Ziobro
Ostatnia tajemnica
Hania Baletnica na scenie
Jolanta Symonowicz, Lila Symonowicz
Hania Baletnica na scenie
Lew
Conn Iggulden
Lew
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Niegasnący żar
Hannah Fielding
Niegasnący żar
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy