Ofiara niedostosowania czy niebezpieczna psychopatka? „Podzia³y nocy" Elizy Korpalskiej

Data: 2022-06-08 11:47:00 Autor: Piotr Piekarski
udostêpnij Tweet

Aurelia – ofiara niedostosowania czy niebezpieczna psychopatka?

W szpitalu psychiatrycznym, gdzie poznajemy bohaterkê, dochodzi do okrutnego morderstwa. Kto jest winny? Pacjent Fiodor, lekarz-sta¿ysta, czy mo¿e kto¶ z zewn±trz?

Czy Aurelia cierpi na narcystyczne zaburzenie osobowo¶ci, czy mo¿e jednak jest ofiar± okrutnego ¶wiata bezdusznych ludzi?

W czym tkwi sedno jej szaleñstwa?

Ta powie¶æ mno¿y pytania, na które czytelnik musi odpowiedzieæ sobie sam.

Obrazek w tre¶ci

Podzia³y nocy wymykaj± siê schematom, w±tki sensacyjne i kryminalne przeplataj± siê tu z obyczajowymi. Eliza Korpalska tworzy postaæ nieoczywistej, tajemniczej kobiety z baga¿em do¶wiadczeñ, postrzegaj±cej ¶wiat w niezwykle specyficzny sposób.

Eliza Korpalska to autorka serii ksi±¿ek sensacyjnych o agentce specjalnej Lukrecji (Niewinno¶æ Lukrecji, Regu³a Lukrecji, Vendetta Lukrecji). Jej najwiêksz± pasj± jest czytanie i pisanie, odk±d pamiêta, tworzy³a w³asne teksty. W swoich powie¶ciach kreuje postacie o silnych, zdecydowanych, nietuzinkowych charakterach. Z niezwyk³± umiejêtno¶ci± oddaje kobiece osobowo¶ci, emocje, w±tpliwo¶ci, ¶wiat wewnêtrznych prze¿yæ, który wp³ywa na podejmowanie decyzji nie zawsze akceptowanych przez otoczenie. Jej powie¶ci wymykaj± siê gatunkom literackim, stanowi± po³±czenie literatury sensacyjnej i obyczajowo-psychologicznej.

Do lektury powie¶ci Podzia³y nocy zaprasza Wydawnictwo Szelest. Dzi¶ na naszych ³amach prezentujemy premierowy fragment tej ksi±¿ki: 

– Zaburzenia afektywne, pani Aurelio, s± w tej chwili dla pani najbardziej uci±¿liwe. Na szczê¶cie mamy na nie swoje sposoby. – Nasza doktor stara siê zawsze dawaæ pozytywny przekaz. Mi³o. Ma w sobie ten rodzaj spokoju, który promieniuje na wszystkich wokó³. Niepojête, jak mo¿na zachowaæ równowagê i emanowaæ ni± w takim otoczeniu. To co¶ wiêcej ni¿ zen.

Nie dbam o swoje zaburzenia. Nawet trochê siê nimi bawiê, widz±c, jaki maj± wp³yw na ludzi. Zw³aszcza tych tutaj, marnych aktorów pl±cz±cych siê po dziurawej scenie smutnego, wykrzywionego mini¶wiata.

Nie nazywam siê Aurelia. Moje prawdziwe imiê nigdy mi siê nie podoba³o, wiêc ju¿ jako dziecko nie ¿yczy³am sobie, aby mnie tak nazywaæ. Nie chodzi o to, ¿e by³o nie³adne, przeciwnie, ale nie pasowa³o do mnie. Nie definiowa³o mnie w³a¶ciwie. Osoby z mojego otoczenia dostosowa³y siê do tego, rodzice i babcia szybko, koledzy z klasy z przekory nie chcieli, podobnie jak nauczyciele, dziwacznie zajadli w wyczytywaniu imion i nazwisk z dziennika, niepodatni na ich modyfikacje. Dopiero gdy przesta³am reagowaæ na swoje oficjalne imiê, konsekwentnie, ca³ymi tygodniami, pêkli nawet najtwardsi.

– Co pani szkodzi zwracaæ siê do niej „Aurelio” – protestowa³a mama u dyrektorki szko³y, gdy po raz kolejny zosta³a wezwana i nic nie wskóra³y najwymy¶lniejsze perswazje. – To takie dobre dziecko, pilna uczennica, nigdy nie by³o z ni± ¿adnych k³opotów. Czy mo¿e pani siê na cokolwiek w stosunku do niej poskar¿yæ? Tylko to jedno. Zafiksowa³a siê, zapar³a. T³umaczymy jej z mê¿em ci±gle, mo¿e to jaka¶ fantazja, bajka, wyimaginowana postaæ, dziewczynki w tym wieku maj± bujn± wyobra¼niê. Tylko to jedno, „Aurelia”. Nie uwa¿a pani, ¿e nawet zabawne, gdyby od takiej strony spojrzeæ?

Dyrektorka tak nie uwa¿a³a. Mrucza³a co¶ o arogancji i zepsuciu, ostrzeg³a, ¿e od tego siê zaczyna (co niby? nie wiadomo), ale w koñcu z wielk± z³o¶ci± skapitulowa³a, gdy moja ³agodna mama, widz±c, ¿e jej ukochana, superzdolna córka nie zda z tego powodu do nastêpnej klasy, na serio zagrozi³a, ¿e zrobi awanturê w kuratorium, a jak bêdzie trzeba, to i w samym Ministerstwie Edukacji. I wszystko opisze. O tym, jacy w naszej szkole nauczyciele skostniali i niepostêpowi. Jak nie rozumie siê dzieci. Niszczy talenty.

Od tego momentu nie up³ynê³o wiele czasu, jak us³ysza³am od dyrektorki, a w ¶lad za ni± od innych:

– Aurelia! Dwa z minusem!

I to by³a najtrudniejsza przeprawa. Wszêdzie indziej, w pracy, w¶ród znajomych, nawet w szpitalu, gdzie maj± przecie¿ wszystkie dokumenty, wystarczy³o przedstawiæ siê wybranym imieniem i od razu wszyscy tak w³a¶nie siê do mnie zwracali. Jedynie wujek myli³ siê czasem i u¿ywa³ starego, które zapamiêta³, ale wystarczy³o, ¿e spojrza³am na niego z wyrzutem, ciocia natychmiast z jeszcze wiêkszym, i zacina³ siê na dobre. Urywa³ temat lub mrucza³:

– Ju¿ dobrze, dobrze, Aurelio.

To by³a taka moja dzieciêca wprawka. Balon próbny. W wieku dziesiêciu lat odkry³am, jak ³atwo jest uzyskaæ od ludzi to, czego siê chce. Wystarczy za¿±daæ i nie odpuszczaæ. I nigdy, przenigdy nie przejmowaæ siê, co na ten temat s±dz±.

***

Czeka³am na Fiodora, w koñcu wysz³am do ogrodu sama. By³a ³adna pogoda. S³oñce wyci±ga³o z mokrej ziemi pierwsze w±t³e, jasnozielone trawki. Gdzieniegdzie wywalczy³ sobie przestrzeñ ma³y, odporny chwast, czasem jako pierwszy zakwit³ malutkim, delikatnym kwiatuszkiem.

I wtedy go zobaczy³am. Siedzia³ na naszej ³awce z obc± kobiet±. Brzydk±, grub±, bez makija¿u, z zaniedbanymi, krótkimi, stercz±cymi w nie³adzie w³osami. Trochê nawet byli do siebie podobni.

– To moja ¿ona, a to pani Aurelia – przedstawi³ nas sobie.

¯ona?! Jak to ¿ona? Co jest grane? Os³upia³am.

– Ma pani papierosy? – zapyta³am g³upio.

Nie mia³a. Zupe³nie tak, jakbym poprosi³a o fajki ciociê, która uwa¿a³a, ¿e dzieci nie powinny paliæ. Nigdy by mi ich nie przynios³a. ¯ona Fiodora widocznie tak samo my¶la³a o nim i nie mia³o znaczenia, ¿e osiemnastkê oboje skoñczyli¶my dawno temu.

Odesz³am bardzo z³a. Czu³am na sobie jej obojêtny wzrok. Patrzy³a, jakbym by³a przezroczysta. Widocznie miejsce, w którym siê pozna³y¶my, bardzo ujmowa³o mi warto¶ci. A przecie¿ jestem o wiele ³adniejsza od niej i z dziesiêæ lat m³odsza. Nawet w szpitalnym szlafroku prezentowa³am siê o niebo lepiej ni¿ ona we w³asnych ciuchach – jak rozumiem, tych lepszych, przyszykowanych na wizytê. Babê zawiód³ instynkt, nie widzia³a we mnie konkurencji, mimo ¿e to ja spêdza³am wiêkszo¶æ czasu z jej mê¿em, a j± tu widzê po raz pierwszy.

A teraz jeszcze i ten. W oknie na pierwszym piêtrze prawie przyklejona do szyby twarz sta¿ysty. Obserwowa³ ow± scenkê ca³kiem jawnie, nie przesta³ siê gapiæ, nawet kiedy napotka³ mój wzrok. Bezwstydny szpieg! Zero intymno¶ci dla chorych!

Jestem bardzo, bardzo w¶ciek³a. Precz z Fiodorem!

***

Stara w nocy umar³a. Wszystkie jej dzieci przygna³y rano, roztrzêsione. Wytatuowany wy³ wniebog³osy na korytarzu, nie mogli go uspokoiæ. Widaæ, ¿e szykuje siê kolejny pacjent. Znowu harmider, nie mo¿na odpocz±æ.

Florentynka siê przejê³a i be³kota³a w kó³ko, ¿e tamta umar³a ze smutku. Durnowata, upo¶ledzona Florentynka. Wykoñczy³a siê najpewniej ze staro¶ci. Gdyby ludzie umierali ze smutku, ja sama dawno by³abym trupem.

Poniewa¿ na naszym oddziale wydarzy³ siê ten przykry incydent, pani doktor musia³a siê zaj±æ koniecznymi formalno¶ciami, a do nas znowu zawita³ sta¿ysta. Zajrza³am mu przez ramiê, co tam bazgrze w notatniku. Chyba mia³ w nim ju¿ za du¿o zapisków, bo wygl±da³ na pogubionego, jakby wymknê³y mu siê wszystkie diagnozy. Mo¿e te¿ siê zmartwi³ star±? Mo¿e j± ¼le oceni³? „Osobowo¶æ psychopatyczna – napisa³ o mnie, chocia¿ stara³ siê to zas³oniæ ³okciem – brak oznak empatii”. Co¶ czujê, ¿e temu durniowi nie bêdzie dane ukoñczyæ studiów.

***

Sytuacja wymknê³a siê spod kontroli. Ni z tego, ni z owego ciocia bardzo siê zdenerwowa³a ¶mierci± mojej wspó³lokatorki i ca³y gniew wy³adowa³a na pani doktor. Wprost zarzuci³a j± pretensjami, zupe³nie nies³usznie.

– To ju¿ tyle czasu. Jaka tu jest opieka, ¿e ludzie umieraj±? – Ciocia, zazwyczaj mi³a i pokorna, da³a siê ponie¶æ.

– To nie ma nic wspólnego z pani siostrzenic± – broni³a siê lekarka. – Wdra¿amy najnowocze¶niejsze metody, szukamy optymalnej kombinacji leków, to musi potrwaæ. Substancje psychoaktywne nie zadzia³aj± od razu, to nie tabletki od bólu g³owy, t³umaczy³am to ju¿ kiedy¶ pani dok³adnie. Nic siê nie zmieni³o.

– W³a¶nie. Mo¿e lepiej j± zacz±æ leczyæ tabletkami od bólu g³owy, skoro nic siê nie zmienia. Eksperymentujecie na niej, a pod bokiem kto¶ odchodzi na tamten ¶wiat. Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, jak to musia³o wp³yn±æ na tê biedn±, wra¿liw± dziewczynê? Jej siê tutaj nigdy nie poprawi, bêdzie tylko gorzej, skoro fundujecie jej takie atrakcje. Pozosta³ym zreszt± te¿. Poziom opieki jest fatalny! Fatalny, proszê pani! – gor±czkowa³a siê ciocia. – Gdyby nie my z mê¿em, biedne dziecko pogr±¿y³oby siê ca³kowicie w otch³ani rozpaczy. Jak zamierzacie j± z tego wyci±gn±æ? I kiedy wreszcie? To ju¿ tyle tygodni, ci±gle i ci±gle, wiecznie tu wraca. – Ciocia zakry³a twarz d³oñmi.

Pani doktor monotonnie t³umaczy³a dalej.

– Olanzapina – us³ysza³am. – Xanax.

Cioci to nie uspokoi³o. Wychodzi³a zamy¶lona, zapadniêta w sobie, gdy Florentynka ostentacyjnie i – o dziwo! – nagle bardzo g³o¶no i z wyra¼nym naciskiem powiedzia³a jej:

– Do widzenia!

Zupe³nie ju¿ rozdra¿niona ciocia odwróci³a siê do niej gwa³townie – nie bêdzie jej jaka¶ wariatka wychowywaæ – ale po u³amku sekundy odpowiedzia³a tylko cicho:

– Do widzenia pani! – I opu¶ci³a salê ze skulonymi ramionami.

– No! – zawo³a³a za ni± zadowolona z siebie Florentynka.

W naszym serwisie znajdziecie ju¿ kolejny drugi i trzeci fragment ksi±¿ki Podzia³y nocy. Powie¶æ kupicie w popularnych ksiêgarniach internetowych:

Zobacz tak¿e

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi±¿ka
Podzia³y nocy
Eliza Korpalska 0
Ok³adka ksi±¿ki - Podzia³y nocy

Aurelia – ofiara niedostosowania czy niebezpieczna psychopatka? W szpitalu psychiatrycznym, gdzie poznajemy bohaterkê, dochodzi do okrutnego morderstwa...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo