"Pięćdziesiąt twarzy Greya". Historia pewnego bestsellera

Powieść Pięćdziesiąt twarzy Greya błyskawicznie zyskała status światowego bestseller, który jednych zachwycił, gdy tymczasem inni określają powieść mianem „porno dla mamusiek". Wydanie książki zmieniło życie EL James, ponadczterdziestoletniej pracownicy jednej ze stacji telewizyjnych, matki dwojga dzieci. Zmieniło także życie jej męża 

 - Kiedy zobaczyliśmy recenzję jednej z czytelniczek, piszącej, że każda kobieta odwiedzająca jej salon fryzjerski czytała książkę mojej żony lub mówiła o niej, spojrzeliśmy na siebie i pomyśleliśmy: "O cholera" - pisze Niall Leonard w "Guardianie". 

Leonard sam właśnie wydał powieść kryminalną. Jednak - przynajmniej na razie - nie wzbudziła ona takiego zainteresowania jak cykl książek jej żony. Czy zazdrości EL James? - Który współczesny pisarz nie zazdrości autorce, której książki sprzedają się lepiej niż powieści Dana Browna czy Stiega Larssona? - pyta retorycznie. - Sam jednak stworzyłem mroczną, tajemniczą powieść o moerderstwie, a nie erotyczny romans. Nie mógłbym napisać takiej książki. Jestem najmniej romantycznym facetem na świecie. Zapytajcie mojej żony, Eriki, znanej jako EL James. Na nasze pierwsze wspólne święta kupiłem jej otwieracz do konserw, a moim najwcześniejszym doświadczeniem związanym z perwersyjnym sexem była Erika próbująca umyć mi tyłek. 

Ich proza zrodziła się z frustracji. Leonardowi praca w biznesie telewizyjnym zapewniła wygodne życie, jednak był zmęczony tym, jak jego najlepsze pomysły są niszczone podczas produkcji filmu. Erika była świetnym producentem, ale praca nie przynosiła jej radości. W 2008 roku zobaczyła pierwszy film z serii „Zmierzch", za jednym posiedzeniem pochłonęła całą serię książek i już wiedziała, że sama chciałaby napisać powieść obyczajową. Usiadła przy biurku i tak powstały dwie książki, którym poświęciła każdą wolną chwilę. 

Początkowo publikowała erotyczne historie na forum fanfiction.net, korzystając z loginu Snowqueens Icedragon. Szybko zgromadziła rzesze fanów, zafascynowanych jej scenami erotycznymi, zwrotami akcji i zakończeniami, po których nie można było doczekać się dalszego ciągu. Kolejne rozdziały publikowała mniej-więcej co tydzień a mąż był pierwszym czytelnikiem, pracował również przy korekcie i stale jej doradzał. Wcześniej w telewizji nigdy nie pracowali razem – uważali, że pozabijaliby się nawzajem, gdyby musieli to robić. Tymczasem wspólna praca przy książce przez 18 miesięcy nie tylko nie przeszkadzała im, ale wręcz zbliżyła tych dwoje do siebie. 

Małżonkowie nie spodziewali się takiego sukcesu powieści. Po opublikowaniu pierwszych dwóch tomów trylogii w małym australijskim wydawnictwie E.L. James rzuciła pracę w telewizji. Chciała skupić się na pisarstwie. Tymczasem na Twitterze zaczęły pojawiać się głosy, że amerykańskie matki przekazują sobie kopie powieści po odwiezieniu dzieci do szkoły i czytają je pod ławkami podczas maczy piłki nożnej. A potem pojawiły się propozycje nabycia praw do ekranizacji przez producentów z Hollywood i kolejne tomy trylogii zaczęły wspinać się na szczyt listy bestsellerów Net York Timesa. Prawa do wydania książki wykupił Random House - jedno z największych wydawnictw na rynku, ale i ono ledwo nadążało z dostarczaniem kopii do księgarń. W Polsce wydawcą książki jest Sonia Draga - „etatowy" wydawca bestsellerów, której „perłą w koronie" są prawa do publikacji kolejnych książek Dana Browna. Czy polskie czytelniczki były gotowe na tak odważną powieść erotyczną? Okazało się, że tak. Jakby tego było mało, niedawno dowiedzieliśmy się, że Pięćdziesiąt twarzy Greya okazało się najlepiej sprzedającą się książką dekady.

- Nie zazdroszczę mojej żonie sukcesu wydawniczego. Nie zazdroszczę tego, że po sukcesie powieści moją pracą stało się noszenie bagaży żony na lotniska. Zazdroszczę jej tylko ogromnej radości, jaką przyniosło jej pisanie Pięćdziesięciu twarzy Greya -  mówi "pan EL James". 

Przeczytaj szokujący fragment powieści!