Skąd idziemy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy? „O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei"

Data: 2025-11-03 15:27:25 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 24 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Co to znaczy być człowiekiem? Czy jesteśmy zwierzętami, czy kimś/czymś więcej? Czym jest świadomość? Czy siedzibą umysłu jest mózg? Czy wolność oznacza wyzwolenie się od zobowiązań? Czy kierując się wolną wolą, możemy pragnąć zła? Czy w świecie zwycięża rozwój, czy śmierć? Te i inne intrygujące nas od wieków pytania stawia Zellker i - co bynajmniej nie jest oczywiste we współczesnej przestrzeni dyskursywnej - proponuje konkretne odpowiedzi, zapraszając nas przy tym do samodzielnego myślenia. Pełnymi garściami czerpie z aktualnej wiedzy naukowej (m.in. antropologicznej, biologicznej, fizycznej), odwołując się również do tradycji filozoficznej i literackiej. Autor dąży do stworzenia syntetycznego obrazu świata i odkrycia ogólnych praw, które nim rządzą.

Książka O człowieku jest kontynuacją rozważań podjętych w poprzedniej publikacji Zellkera, O rzeczywistości - tym razem uwaga zostaje skierowana na to, co swoiście ludzkie. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Harmonia. Publikacja uzyskała entuzjastyczną recenzję i pozytywne opinie wydawnicze.

O człowieku - grafika promująca książkę

Książka jest niezwykłą intelektualną przygodą, zarówno dla młodego odbiorcy, który buduje swoją wiedzę, stawiając pierwsze kroki na drodze ku lepszemu poznaniu siebie i otaczającego nas świata, jak i osób, które w swoim odczuciu takowe próby podejmowały wielokrotnie. [...] Dzieło to polecam także osobom, które z przyjemnością podejmują wyzwania stawiane naszym umysłom, które są w pełni świadome tego, że prawdziwa nauka nie jest dogmatyczna, że nie ma w niej autorytetów, że jest wolna, że ważne jest to, czy pielęgnujemy umiłowanie myślenia, które wyzwoli w nas kreatywność i nauczy niezależności.

dr hab. Wioletta Nowaczewska

Imponująca wielość zebranych i zręcznie zaprezentowanych w książce informacji z rozmaitych gałęzi współczesnej wiedzy naukowej pozostałaby jedynie zgrabną kompilacją, gdyby nie umożliwiała [...] zrozumienia siebie jako człowieka. [...] Autor odżegnuje się od redukcjonistycznej wizji antropologicznej, sprowadzającej człowieka jedynie do poziomu biologicznego lub tłumaczącej ludzkie zachowania przez odwołanie się do sfery procesów fizycznych i chemicznych. Jednocześnie ustalenia naukowe są dla niego ważne, wręcz niezbędne, aby można było mówić o człowieku w sposób uzasadniony i prawdziwy.

prof. dr hab. Adam Świeżyński

[...] jest to bardzo ważny tekst na tle przesadnie akademickiej, skostniałej filozofii, która nie ukazuje piękna i niezwykłości człowieka. [...] Dzieło Józefa Częścika [Zellkera] wpisuje się w narastający nurt paradygmatycznych przemian, zwiastujących - jak się wydaje - powstanie nowego, bardziej integralnego modelu badań naukowych pozwalających nam przybliżyć się do zrozumienia tajemnicy rzeczywistości, w szczególności nas samych.

dr hab. Jan Wadowski, prof. PWr

Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki O człowieku:

„Rozdział 4

Nasz umysł

Kto tu rządzi – umysł czy mózg?[i]

Justas, odkąd obaj panowie zaczęli w rozmowach poruszać kwestię ­umysłu, dużo czytał na ten temat. Nie mógł co prawda pozwolić sobie na kupno zbyt drogich jak na jego kieszeń książek, ale robił to za niego Emanuel, który (z myślą chyba bardziej o uczniu niż o sobie) na bieżąco uzupełniał swój księgozbiór o najnowsze pozycje Stanislasa Dehaene’a, Robina Dunbara, Josepha LeDouxa, Michaela Gazzanigi, Christofa Kocha, Daniela Dennetta, Antonia Damasio, Stevena Pinkera i wielu innych.

– Czym się różni umysł od mózgu? – zapytał nauczyciela.

– Ciągotkami do innych śmietników – odparł Emanuel. – Jeden przepada za plotkami, a drugi za coca-colą.

– A tak na poważnie?

– Na poważnie to pokarmem, rzecz jasna niekoniecznie śmieciowym. Umysł karmi się informacją, a mózg – glukozą. I jeszcze jedna ważna różnica: pierwszy uwielbia aktywność umysłową (myślenie), drugi zaś, podobnie jak całe nasze ciało – aktywność fizyczną (ruch). Kiedy wybierasz się na spacer, mózg cieszy się nie mniej niż towarzyszący ci czworonożny przyjaciel.

– Który zależy od którego? Umysł od mózgu czy odwrotnie?

– Drugi od pierwszego, a pierwszy od drugiego. A tak w ogóle to skąd te pytania?

– Stąd, że kiedy czytam o mózgu i umyśle – Justas wyglądał na zakłopotanego – najczęściej spotykam się z opinią, że umysł jest funkcją mózgu, a nie, jak u ciebie albo Hoimara von Ditfurtha, jakoby mózg był narzędziem umysłu. Im więcej czytam, tym bardziej jestem skołowany i nie wiem, komu wierzyć.

– Sprawa moim zdaniem jest prosta: aktywność podmiotu stwarza najpierw narzędzie (w tym wypadku narząd), aczkolwiek narzędzie – które po to właśnie powstało! – służy dalszej aktywności. Z umysłem i mózgiem jest podobnie.

– Mógłbyś jaśniej?

– Powiem wprost: jak nie narzędzia stworzyły człowieka (mimo że i one przyczyniają się do naszego rozwoju), ale człowiek stworzył narzędzia, tak nie mózg stworzył umysł (choć pojawienie się mózgu zdecydowanie wpłynęło na rozwój umysłu), ale umysł stworzył mózg. Nie mylmy przyczyny ze skutkiem.

– Nauka twierdzi co innego…

– Nie nauka, ale część materialistycznie zorientowanych naukowców – skomentował Emanuel. – Przypomnisz mi, jak definiowaliśmy umysł?

– Jako moc istoty żywej utożsamianą z tą istotą. Coś w tym rodzaju.

– Jako wewnętrzną, nadrzędną moc istoty żywej, zdolną do organizowania życia tejże istoty na odpowiednim dla niej poziomie. Jest to moc samoorganizująca się w każdym ożywionym bycie-systemie, tworząca ów byt i odpowiedzialna między innymi za jego rozwój oraz relacje ze środowiskiem.

– Zaraz, zaraz, co ona tworzy – siebie czy ów byt-system?

– Siebie jako ożywiony byt-system, który my nazywamy osobnikiem, indywiduum, organizmem albo istotą żywą. Sam powiedziałeś przed chwilą, że tę moc można utożsamić z ową istotą.

– Dla mnie nie do końca jest to jasne. A co z ciałem? Każdy z nas przecież, oprócz umysłu (albo duszy, jak uważają inni), ma też ciało.

– Popełniasz ten sam błąd co Kartezjusz, który oddzielił res extensa (‘rzecz rozciągłą’, ciało) od res cogitans (‘rzeczy myślącej’, umysłu), notabene – i to był jego wielki błąd! – odmawiając umysłu innym istotom żywym poza człowiekiem. Nie ma dwóch res, czyli substancji nas tworzących, jest tylko jedna, energia, samoorganizująca się i zarazem (z)organizowana na różnych poziomach.

– Jest więc tylko materia? – doszedł do zaskakującego wniosku Justas.

– Jaka materia? Kto ci to powiedział?

– Karol Marks. Przyśnił mi się dzisiaj w nocy i powiedział, żebym ostrożnie podchodził do twoich twierdzeń, bo wszystko, co istnieje, jest materią i niczym więcej.

– I uwierzyłeś mu?

– Sam już nie wiem, komu mam wierzyć… Większość z tych biologów, psychologów i antropologów, których mi polecasz, to zdeklarowani materialiści.

– Raczej moniści, do których i ja się zaliczam.

– Moniści to ci, co twierdzą, że jest tylko jedna substancja?

– Tak twierdzą: cokolwiek istnieje, pochodzi od jednej substancji i jest utworzone z tej jednej jedynej substancji. Moim zdaniem tą substancją jest energia będąca emanacją mocy, a ta ostatecznie jest przejawem myśli.

– Czym w takim razie jest materia?

Uwięzioną (czytaj: zorganizowaną) przez prawa fizyki energią, która pozostaje – mimo uwięzienia – w tak ekstremalnie intensywnym ruchu, że aż tworzy masę.

– Ruch tworzy masę? Czyżbym się przesłyszał?

– Nie przesłyszałeś się. Ruch stworzył i nadal tworzy Kosmos: czas, przestrzeń, masę, materię. Krótko mówiąc – tworzy wszystko. Każdy kwark, każdy atom i każda molekuła kipi ruchem, aczkolwiek mocno trzymanym w karbach dzięki oddziaływaniom. Kiedy rośnie prędkość ruchu, rośnie także energia, a tym samym masa ciała.

– Brzmi to jak bajka. Mógłbyś podać jakiś przykład?

– Najprostszy, zaczerpnięty z kwantowo.pl, bloga prowadzonego na całkiem przyzwoitym poziomie: masa wody w stanie wrzenia jest o kilka miliardowych części grama większa niż masa wody przed podgrzewaniem[ii]. Zresztą o tym mówi słynne równanie Einsteina.

– Może więc powinno się uważać ruch za pierwotną substancję?

– Ruch jako substancja, czyli substancją jest… działanie? Nie brzmi to najlepiej. Ale rzeczywiście coś w tym jest, jeśli zinterpretujemy ruch jako przejaw mocy. Wszystko się zaczęło od Wielkiego Ruchu zapoczątkowanego o Godzinie Zero-Zero. Energia latentna wprawiona w ruch utworzyła z czasem Wszechświat, którego my doświadczamy na co dzień, między innymi w postaci zwykłej, widzialnej materii (tzw. materii barionowej).

– Która twoim zdaniem więzi energię. I z tej uwięzionej energii powstało nasze ciało wraz z mózgiem?

– Nie od razu. Czy pamiętasz, cośmy sobie powiedzieli o myśli czynnej i myśli biernej, które, w kontekście powyższego, możemy nazwać odpowiednio energią aktywną, tworzącą, organizującą byt-system i energią pasywną, utworzoną, zorganizowaną, zmaterializowaną, uwięzioną? Nasze ciało to właśnie organizm – coś organizowanego przez miliony lat ewolucji. Ciało jest zorganizowane z organów, organy – z tkanek, tkanki – z komórek, komórki – ze struktur podkomórkowych (takich jak organelle), struktury te – ze złożonych związków chemicznych, złożone związki – z prostych związków (jak woda), proste związki – z atomów, atomy – z nuklidów, nuklidy – z kwarków, kwarki – z… (Prawdopodobnie kres tej wyliczanki stanowią niepodzielne kwanty). Ciało jest zorganizowane z tego wszystkiego na różnych poziomach i owo zorganizowanie się (inaczej: organizacja) wydaje się ważniejsze niż to, co zostało zorganizowane.

– Czy może istnieć organizacja bez elementów organizowanych?

– Bardzo dobre pytanie! Wydaje się, że tylko na poziomie „czystej myśli” może istnieć organizacja bez elementów organizowanych, ale nawet na tym poziomie muszą być przynajmniej wyobrażeniowe elementy organizowane.

– Mógłbyś odrobinę jaśniej?

– Pamiętasz, co to jest pra-esencja?

– Przebłysk myślowy, myśl w stanie embrionalnym, czyli myśl już poczęta, ale jeszcze niezrodzona. Zgadza się?

– Zgadza się, ale tym razem użyłbym innej metafory, bardziej przemawiającej do wyobraźni. Pra-esencja jest myślą, która ledwo co zaświtała w umyśle – jak brzask słońca przed jego wschodem – lecz jeszcze nie wzeszła, nie ujawniła się w blasku świadomości ani tym bardziej w słowach. Tak rozumianą pra-esencją może być błysk intuicji, któremu, choć się pojawił, daleko jeszcze do realizacji, która notabene może nigdy nie nastąpić. Oto przykład: zaświtała mi myśl o zbudowaniu domu. Nie wiem jeszcze, jak będzie on wyglądał, z czego zostanie zbudowany, jaki będzie rozkład pomieszczeń, ile będzie kosztował et cetera. Mój dom na tym etapie składa się jedynie z chęci i bardzo mglistego wyobrażenia, w którym widać, że coś się pojawiło, ale jeszcze nie widać, jakie to coś będzie.

– I wiele myśli nie przekracza tego etapu, jak znam życie.

– Dobrze je znasz – uśmiechnął się Emanuel na takie dictum osiemnastoletniego znawcy życia. – Rzeczywiście mnóstwo myśli przepada na etapie pra-esencji. Kiedy jednak udaje się nam uchwycić ów przebłysk myślowy, rozwinąć go w swojej głowie, przemienić w wyobrażenie jako obraz lub szereg obrazów, pojawia się wtedy idea, jeszcze niewcielona w byt, która dopiero będzie szukała odpowiedniej dla siebie materialnej formy. To jest właśnie etap organizacji pomyślanej, kiedy to umysł organizuje wyobrażeniowe elementy w projekt. Dopiero po etapie projektu – zapisanym w jakieś postaci lub nie – może dojść do wcielenia myśli w konkretny byt materialny.

– Na przykład w dom?

– Na przykład. Wróćmy teraz do twojego pytania, czy organizacja może istnieć bez elementów organizowanych. W umyśle – tak, może istnieć, lecz nawet tam domaga się ona elementów organizowanych.

– Chodzi o wspomniane wyobrażeniowe elementy organizowane?

– Na etapie projektowania chodzi dokładnie o nie, ale na etapie realizacji – już o realne, o te przysłowiowe cegły, z których składa się dom. Ostatecznie tedy, mimo iż organizacja chronologicznie jest pierwsza, nie może ona istnieć bez tego, co wtóre – bez organizowanego.

– Nie może więc istnieć umysł bez ciała? – Justas wyciągnął wniosek, ale na wszelki wypadek sformułował go w formie pytania.

– Wygląda na to, że nie. Chyba że jest coś – Emanuel cedził słowa – o czym jeszcze nie wiemy… Niemniej na każdym etapie rozwoju mamy do czynienia z elementami składowymi organizującymi się w coś od nich wyższego wskutek emergencji.

– Raczej z już zorganizowanymi w coś wyższego.

– Na etapie ewolucji Wszechświata i później biologicznej było to organizowanie się – wyjaśnił Emanuel. – Na krańcowym etapie, etapie biologicznego tu i teraz, możemy mówić o zorganizowaniu, pamiętając jednakże, iż owo (z)organizowanie w wypadku istot żywych trwa nadal i trwać będzie aż do rozpadu organizmu, czyli do śmierci. Czy to dla ciebie jasne?

– Jeśli mam być szczery, to nie do końca.

– Zacznijmy starym, dobrym zwyczajem ab ovo. Jakikolwiek byt-system (np. człowieka) kształtuje myśl czynna tożsama z mocą twórczą, z informacją pozostającą w ruchu, w końcu z energią aktywną. Wielość tych określeń wynika z różnych ujęć zagadnienia.

– To jeszcze pamiętam z naszych dawniejszych rozmów: myśl czynna = myśl rozwijająca się w bycie = moc tworząca = moc organizująca byt = informacja w ruchu = energia aktywna, te zaś wszystkie można by określić jednym wspólnym mianem: esencja. A centrum esencji stanowi ejdos, czyli coś, co moglibyśmy nazwać esencją esencji.

– Masz świetną pamięć, mój młody przyjacielu. „Życie nie może się obejść bez nadzoru i zarządzania. Trzeba nim kierować. Do dobrego zarządzania życiem niezbędny jest świadomy umysł bądź kompetencja niejawna” – jak powiada portugalski neurolog Antonio Damasio[iii].

– Kompetencja niejawna to…?

– To inaczej inteligencja (jako cecha umysłu/ejdosu[iv]) na niższym poziomie niż „inteligencja umysłowo-mózgowa”, na przykład na poziomie komórkowym. Powiedz mi jeszcze, jak nazwiemy to, co zostało ukształtowane przez ów aktywny czynnik.

– To myśl bierna, czyli myśl zawarta w bycie, czyli moc utworzona (zorganizowana), czyli informacja w stanie spoczynku, czyli energia pasywna (do pewnego czasu!), czyli forma posiadająca nierzadko też swoje materialne centrum zwane nukuleusem.

– A teraz, mając tę wiedzę, połóżmy na stole operacyjnym człowieka i przyjrzyjmy się bliżej, czym/kim on jest. Nawet gołym okiem widać, że ciałem. Co kryje się pod tym pojęciem? Ręce, nogi, głowa, tułów, a w nich – mózg z układem nerwowym, serce z układem krążenia, płuca z układem oddechowym, jelita z układem trawiennym i inne organy zgromadzone w jednym skórzanym worku pokrytym tu i ówdzie owłosieniem. To taki sam rodzaj ciała, jakie mają zwierzęta, mimo że różni się ono od tamtych formą (kształtem i wielkością, a od niższych zwierząt – w jeszcze większym stopniu anatomią itd.). Wygalamy część głowy, przykładamy do czaszki wiertarkę zwaną trepanem, następnie piłę i… Tfu, co za nieprzyjemny zapach! Po zajrzeniu do środka widok też nieszczególnie ciekawy – jakieś półtora kilograma galarety zwanej mózgiem. I to ma być headquarters, centrum dowodzenia naszego organizmu? No cóż, skoro wszystko na to wskazuje…

– Skąd się ono tam wzięło?

– Z tego samego, co materia – z uwięzienia energii w postaci myśli biernej (tym razem uwięzienia również przez prawa chemii i biologii), co trwało na Ziemi przez około cztery miliardy lat. Headquarters ma do dyspozycji skomplikowany system informacyjno-wykonawczy zwany tutaj układem nerwowym, sam zresztą będąc jego częścią. Układ nerwowy współtworzą dwa ściśle ze sobą współpracujące systemy: układ ośrodkowy (mózgowie i rdzeń kręgowy, w skrócie OUN[v]) oraz układ obwodowy (12 par nerwów czaszkowych i 31 par nerwów rdzeniowych). Właściwym narzędziem do zarządzania organizmem jest OUN, który także przy pomocy układu obwodowego zbiera informacje sensoryczne docierające do powierzchni ciała oraz pochodzące z jego wnętrza, przetwarza je, a następnie wysyła (również za pośrednictwem układu obwodowego), najczęściej jako informację motoryczną. Jeśli etap zbierania informacji nazwiemy akcją, przetwarzanie – redakcją, to kolejny etap możemy nazwać reakcją, odpowiedzią na akcję. Czy coś ci to przypomina?

Recepcję, transformację i emisję, czyli otrzymywanie informacji/energii, jej przetwarzanie i wykorzystywanie oraz wysyłanie, o czym mówiłeś przy okazji omawiania systemu w części ontologicznej. A tym razem akcja, redakcja, reakcja. – Justas dopatrzył się podobieństwa. – Wszędzie „akcja” (łac. actio), czyli ruch, działanie.

– Jak widzisz, wszystko jest ruchem albo jego skutkiem. OUN kieruje całym organizmem na poziomie świadomości (chodzi tu o reakcje kontrolowane, np. ruchy mięśni, z których zdajemy sobie sprawę), podświadomości (reakcje nabyte, typu bezwiedne wykonywanie wyuczonych czynności) lub nieświadomości (reakcje niekontrolowane, wrodzone i automatyczne). Za te ostatnie odpowiada między innymi autonomiczny układ nerwowy, będący de facto podsystemem układu obwodowego.

– Dlaczego autonomiczny?

– Bo działa niezależnie od wyższych ośrodków, niejako automatycznie. Jego głównym zadaniem jest zachowanie organizmu przy życiu w szczególnie trudnych warunkach stresu lub zagrożenia, dlatego nie ma on czasu pytać mózgowej centrali, jak ma się w danej sytuacji zachować. Musi reagować natychmiast: walczyć, udawać słup soli lub uciekać.

– Czy to jedyny system, który ma swobodę działania?

– Prawdę mówiąc, to każdy element organizmu – od narządu aż po komórkę i jej organelle – mimo poleceń z centrali ma do pewnego stopnia swobodę działania. Porównałbym tę sytuację do kompetencji rządu i samorządów różnych szczebli (wojewódzkich, powiatowych, gminnych). Rząd ma swoje kompetencje i obszar aktywności, a samorządy swoje, po części niezależne od rządowych.

– Zawsze mi się wydawało, że organizmem odgórnie zarządza najważniejszy jego organ – mózg, mózgowie.

– I niech ci się nadal tak wydaje, choć to tylko połowa prawdy. Druga jej połowa jest taka, że każdy ludzki czy zwierzęcy organizm to na dobrą sprawę gigantyczna „biofilmowa agregacja” złożona z kilkudziesięciu bilionów różnego typu „mikrobów” (zwanych przez nas komórkami), które – oprócz udziału w życiu osobnika – żyją też własnym życiem.

– Jak mam to rozumieć? Że komórki żyją własnym życiem niezależnym od życia organizmu?

– Tego nie powiedziałem. Stwierdziłem natomiast, że każdy element składowy organizmu na dowolnym poziomie (np. organu, tkanki, komórki) to byt-system nadal samoorganizujący się, przynajmniej do pewnego stopnia, współpracujący z innymi bytami-systemami i tworzący z nimi emergentną całość zwaną organizmem. Niemniej każdy z tych bytów ma też własne życie, co czyni go częściowo niezależnym od całości. Dzisiejsza nauka wie już o tym, dlatego potrafi podtrzymać przy życiu wypreparowany z ciała organ (np. nerkę) albo hodować określone tkanki mięśniowe (mięso in vitro).

– A w takich nienaturalnych warunkach kto steruje wyizolowanym biologicznie bytem-systemem, jak mięso in vitro? No bo przecież nie mózg.

– Właśnie, nie mózg, którego tutaj nie ma! Sam byt-system – posłuszny prawom fizyki, chemii i biologii – sobą steruje. Nerka dawcy, dajmy na to, przechowywana w warunkach podtrzymujących procesy życiowe, jest sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem, dopóki nie zostanie wszczepiona do nowego organizmu. W tej nowej sytuacji nadal będzie miała pewną autonomię, jednakże musi się liczyć z decyzjami nowego sternika, który może jej nie zaakceptować (odrzucenie przeszczepu), a jeśli zaakceptuje, będzie jej wydawał własne polecenia.

– W takiej więc sytuacji sternikiem będzie kolejny mózg?

– A mówiąc bliżej prawdy, sterować będą wegetatywne poziomy mózgu nadzorujące układ immunologiczny osoby przyjmującej przeszczep.

Umysł wpływa na mózg i vice versa

– Wbrew temu, co mówisz, współczesna neurobiologia jest zdania – wyraził pogląd Justas na podstawie podsuwanych mu lektur – że umysł jest kształtowany przez mózg. Brzmi to prawie jak twierdzenie Marksa, że byt kształtuje świadomość.

– Najpierw przypatrzmy się twierdzeniu, iż byt (rozumiany tutaj jako warunki bytowe, czyli społeczno-ekonomiczne) wpływa na świadomość. Jak sądzisz, wpływa?

– W jakimś stopniu pewnie tak. Ale chyba świadomość w większym stopniu kształtuje warunki bytowe niż odwrotnie.

– Mamy tu do czynienia ze znanym ci już zjawiskiem – oddziaływaniem obustronnym, gdzie warunki społeczno-ekonomiczne wpływają na stan świadomości, a ów stan na rzeczone warunki. W przyrodzie obowiązuje zasada, która i tego przypadku dotyczy: początkowo środowisko ma większy wpływ na rozwijające się organizmy (społeczeństwa, zbiorowości itd.), lecz wraz z ich rozwojem sytuacja poniekąd się odwraca – coraz większy jest wpływ dostatecznie dojrzałych organizmów (społeczeństw itd.) na środowisko. Jeżeli chodzi o nas, ludzi, to im wyższą mamy świadomość, tym nasz wpływ na środowisko (a więc i na warunki bytowe) jest większy.

– Większy znaczy korzystniejszy?

– Niestety, nie zawsze on bywa korzystniejszy dla środowiska (a ostatecznie i dla nas). Podobne zjawisko oddziaływania obustronnego zachodzi między mózgiem a umysłem. Tu inicjatorem i motorem zmian jest przede wszystkim dojrzały umysł/ejdos. Jeśli mózg zmienia umysł, to zmienia tak samo, jak posiadanie domu, ogrodu albo auta zmienia nasze życie. Ostatecznie dom, ogród ani samochód nie pojawiły się same z siebie, ale to myśmy je stworzyli (zorganizowali, zbudowali lub nabyli), są więc wynikiem naszej aktywności. Od mózgu jako ponad stumiliardowego zbioru komórek neuronowych i glejowych ważniejszy wydaje się układ tych komórek, ich wzajemne powiązania, łącznie z liczbą wykształconych połączeń synaptycznych, których przybywa wraz z rosnącym doświadczeniem.

– Doświadczenie to pamiątka po aktywności umysłowej?

– Zgadza się, to ślad, jaki zostawiła po sobie odebrana przez umysł informacja. Tak właśnie rośnie mózg – magazyn doświadczenia – wskutek nabywania kolejnych jego porcji. Zatem brak nowych doświadczeń (czytaj: dopływu informacji) to zastój, ba, nawet więcej, to regres.

– Skąd wiadomo, że zasób posiadanych informacji i doświadczeń rozwija mózg?

– Na podstawie licznych obserwacji, takich jak choćby badania hipokampu u londyńskich taksówkarzy.

– Co to za obserwacje?

– Pozwól, że najpierw opowiem ci o wydarzeniu z ostatniej niedzieli, a dopiero później odpowiem na pytanie. Po południu wybraliśmy się z Magdaleną na długi spacer, a po nim na obiad do restauracji. W drodze powrotnej taksówkarz (sympatyczny chłopak, niewiele starszy od ciebie, były żołnierz z Ukrainy, który straciłby na wojnie nogi, gdyby nie uratowali mu ich w ostatniej chwili warszawscy lekarze[vi]) włączył nawigację, ponieważ zupełnie nie znał miasta. Taka sytuacja byłaby niemożliwa w Londynie dwadzieścia kilka lat temu.

– Bo pewno nie było jeszcze nawigacji.

– Przede wszystkim dlatego, że kandydaci na londyńskich taksówkarzy, chcąc zdobyć licencję, musieli latami uczyć się topografii tej rozległej metropolii (nie wiem, czy tak jest nadal). Często więc zaczynali pracować najpierw jako listonosze w różnych regionach miasta. Któryś z naukowców wpadł na pomysł, by za pomocą obrazowania metodą rezonansu magnetycznego przebadać mózgi owych kierowców. Okazało się, że mają oni bardziej rozbudowaną tylną część hipokampu odpowiedzialną za pamięć przestrzenną[vii]. Inny przykład: zakręt Heschla (to obszar płata skroniowego odpowiedzialny za słuch) jest dwukrotnie większy u muzyków niż u niemuzyków[viii]. Jak sądzisz, o czym to świadczy?

– O tym, że mózg się rozwija.

– Pod wpływem czego?

– Uczenia się, zapamiętywania, gromadzenia doświadczeń.

– Właśnie! Mózg się fizycznie rozwija pod wpływem aktywności umysłu, takiej jak uczenie się czegoś nowego. Mimo naturalnej inklinacji do obumierania neuronów i przycinania synaps (zjawiska te zachodzą w ciągu prawie całego naszego życia) każdy wysiłek intelektualny zostawia po sobie ślad w postaci bardziej rozbudowanej sieci połączeń synaptycznych. Jak w prawie 40 bilionach komórek ludzkiego organizmu, tak i tutaj, w mózgu, w owych 86 miliardach neuronów, toczą ze sobą bój dwie przeciwstawne siły natury: rozwój i rozpad.

– Do rozwoju mózgu my sami możemy się przyczynić, o czym świadczy rozbudowany hipokamp londyńskich taksówkarzy. A do rozpadu?

– Jedno i drugie pozostaje w naszej mocy. Mózg się rozwija i rozpada niezależnie od nas, to znaczy niezależnie od naszego umysłu, niemniej my te procesy, zarówno pozytywne (związane z rozwojem), jak i negatywne (związane z rozpadem), możemy przyspieszać lub opóźniać. Depresja, przewlekły stres, inercja, prokrastynacja czy niechęć do wysiłku tak samo szkodzą nam i naszemu mózgowi, jak brak ruchu, tytoń, narkotyki, niewłaściwa dieta czy alkohol.

[i] Tytuł podrozdziału świadomie nawiązuje do tytułu książki Michaela S. Gazzanigi Kto tu rządzi – ja czy mój mózg?, przeł. A. Nowak, Sopot 2013.

[ii] Adam Adamczyk, Co łączy masę i energię?, https://www.kwantowo.pl/2021/05/30/co-laczy-mase-i-energie/ [dostęp: 10 lutego 2025].

[iii] Antonio Damasio, Odczuwanie i poznawanie. Jak powstają świadome umysły?, przeł. A. Binder, Kraków 2022, s. 116.

[iv] Gwoli ścisłości Damasio przez inteligencję niejawną (albo kompetencję niejawną) rozumie coś, co można by nazwać, używając tradycyjnych pojęć, inteligencją przedumysłową: „Prostsze i pozbawione umysłu organizmy mają do dyspozycji jedynie niejawną i nieświadomą inteligencję”. Antonio Damasio, Odczuwanie i poznawanie…, dz. cyt., s. 24. Moim zdaniem coś takiego jak inteligencja przedumysłowa nie istnieje (podobnie jak nie istnieją „pozbawione umysłu organizmy”), ponieważ inteligencja jest właśnie jedną z najstarszych predyspozycji jakiegokolwiek umysłu lub „umysłu” (ejdosu). Można natomiast mówić o inteligencji przedmózgowej, czyli tej obecnej przed pojawieniem się mózgu, i jak się zdaje, tę inteligencję portugalski neurolog ma na myśli.

[v] W pierwszym tomie lazurowej idei O rzeczywistości używałem akronimu CUN (centralny układ nerwowy) zamiast OUN (ośrodkowy układ nerwowy), podobnie jak to jest w języku angielskim (central nervous system, CNS) i kilku znaczących polskich publikacjach oraz tłumaczeniach (np. Biologii Campbella), rezerwując jednocześnie akronim OUN dla obwodowego układu nerwowego. Niemniej w polskiej literaturze naukowej zdecydowanie dominuje termin ośrodkowy układ nerwowy (w skrócie OUN), więc szanując uzus jako wolę większości, zdecydowałem się na zmianę w terminologii z CUN na OUN.

[vi] Postać i historia autentyczne. W 2023 r. spotkałem za kierownicą ubera młodego Ukraińca, który miał protezę jednej nogi oraz niedowład drugiej wskutek wybuchu bomby w trakcie walk na froncie rosyjsko-ukraińskim. Po licznych operacjach i rehabilitacji w Warszawie udało mu się „stanąć na nogi”, choć niekoniecznie własne. Na szczęście władze ukraińskie i polskie wyraziły zgodę na jego pobyt w Polsce, więc nie musiał wracać na linię frontu.

[vii] Przykład rozbudowanego hipokampu u londyńskich taksówkarzy przytacza wielu specjalistów, m.in. Elkhonon Goldberg, Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje, przeł. M. Guzowska, s. 261–262.

[viii] Tamże, s. 266–267.

Książkę O człowieku kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei
Zellker0
Okładka książki - O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei

Co to znaczy być człowiekiem? Czy jesteśmy zwierzętami, czy kimś/czymś więcej? Czym jest świadomość? Czy siedzibą umysłu jest mózg? Czy wolność oznacza...

Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje