…i kimś-więcej, czyli o naszym człowieczeństwie. Fragment książki „O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei"

Data: 2025-11-10 11:06:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 21 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Co to znaczy być człowiekiem? Czy jesteśmy zwierzętami, czy kimś/czymś więcej? Czym jest świadomość? Czy siedzibą umysłu jest mózg? Czy wolność oznacza wyzwolenie się od zobowiązań? Czy kierując się wolną wolą, możemy pragnąć zła? Czy w świecie zwycięża rozwój, czy śmierć? Te i inne intrygujące nas od wieków pytania stawia Zellker i - co bynajmniej nie jest oczywiste we współczesnej przestrzeni dyskursywnej - proponuje konkretne odpowiedzi, zapraszając nas przy tym do samodzielnego myślenia. Pełnymi garściami czerpie z aktualnej wiedzy naukowej (m.in. antropologicznej, biologicznej, fizycznej), odwołując się również do tradycji filozoficznej i literackiej. Autor dąży do stworzenia syntetycznego obrazu świata i odkrycia ogólnych praw, które nim rządzą.

Książka O człowieku jest kontynuacją rozważań podjętych w poprzedniej publikacji Zellkera, O rzeczywistości - tym razem uwaga zostaje skierowana na to, co swoiście ludzkie. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Harmonia. Publikacja uzyskała entuzjastyczną recenzję i pozytywne opinie wydawnicze.

O człowieku - grafika promująca książkę

Książka jest niezwykłą intelektualną przygodą, zarówno dla młodego odbiorcy, który buduje swoją wiedzę, stawiając pierwsze kroki na drodze ku lepszemu poznaniu siebie i otaczającego nas świata, jak i osób, które w swoim odczuciu takowe próby podejmowały wielokrotnie. [...] Dzieło to polecam także osobom, które z przyjemnością podejmują wyzwania stawiane naszym umysłom, które są w pełni świadome tego, że prawdziwa nauka nie jest dogmatyczna, że nie ma w niej autorytetów, że jest wolna, że ważne jest to, czy pielęgnujemy umiłowanie myślenia, które wyzwoli w nas kreatywność i nauczy niezależności.

dr hab. Wioletta Nowaczewska

Imponująca wielość zebranych i zręcznie zaprezentowanych w książce informacji z rozmaitych gałęzi współczesnej wiedzy naukowej pozostałaby jedynie zgrabną kompilacją, gdyby nie umożliwiała [...] zrozumienia siebie jako człowieka. [...] Autor odżegnuje się od redukcjonistycznej wizji antropologicznej, sprowadzającej człowieka jedynie do poziomu biologicznego lub tłumaczącej ludzkie zachowania przez odwołanie się do sfery procesów fizycznych i chemicznych. Jednocześnie ustalenia naukowe są dla niego ważne, wręcz niezbędne, aby można było mówić o człowieku w sposób uzasadniony i prawdziwy.

prof. dr hab. Adam Świeżyński

[...] jest to bardzo ważny tekst na tle przesadnie akademickiej, skostniałej filozofii, która nie ukazuje piękna i niezwykłości człowieka. [...] Dzieło Józefa Częścika [Zellkera] wpisuje się w narastający nurt paradygmatycznych przemian, zwiastujących - jak się wydaje - powstanie nowego, bardziej integralnego modelu badań naukowych pozwalających nam przybliżyć się do zrozumienia tajemnicy rzeczywistości, w szczególności nas samych.

dr hab. Jan Wadowski, prof. PWr

– Jeśli chcemy przetrwać jako gatunek, musimy zdobyć się na wysiłek i zatroszczyć o naszą wspólną przyszłość. Bez wszechstronnego rozwoju człowieka, a zwłaszcza moralnego i duchowego, nie mamy żadnej szansy na przetrwanie – mówi w opublikowanym na naszych łamach wywiadzie Józef Częścik (podpisujący się pseudonimem Zellker), autor publikacji. 

W ubiegłym tygodniu w serwisie Granice.pl zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki O człowieku. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

„Rozdział 9

…i kimś-więcej, czyli o naszym człowieczeństwie

Sens i cel ludzkiego życia

Emanuel – poza rekomendowaniem niektórych książek naukowych, popularnonaukowych, rzadziej filozoficznych (co wydaje się dziwne jak na filozofa, cenił on mimo wszystko wyżej naukę niż filozofię) – z reguły nie zadawał swojemu uczniowi prac domowych, lecz tym razem poprosił go, aby przez tydzień notował wszystkie „zdecydowanie zwierzęce” oraz „zdecydowanie ludzkie” zachowania zauważone zarówno u siebie, jak i u innych ludzi. Uznanie, co jest zwierzęce, a co ludzkie, zostawił Justasowi.

– Sklep odzieżowy Reserved ogłosił wyprzedaż letniej kolekcji, ze zniżkami aż do 70 procent. To, co się działo pierwszego dnia, przypominało jota w jotę amerykański Black Friday – referował chłopiec – ludzie niemal się pozabijali. Jadąc zatłoczonym tramwajem, widziałem, jak jakiś casanova napierał całym ciałem na obcą dziewczynę, a ona próbowała się odsuwać się od niego. Na ławce w parku młoda matka karmiła piersią niemowlę. Grupka dzieciaków dla zabawy znęcała się nad rannym jeżem.

– To przykłady na zachowanie…

– Ma się rozumieć, że zwierzęce.

– Karmienie piersią w miejscu publicznym to też „zdecydowanie zwierzęce” zachowanie?

– A jakie? Zwierzęce nie musi wcale znaczyć gorsze.

– Bardzo się cieszę, że jesteś tego świadom. A te „zdecydowanie ludzkie”?

– Zacznę od siebie, bo nic, co ludzkie, nie jest nam obce, nawet przechwałki, jacy to my jesteśmy ludzcy, w odróżnieniu od innych ludzi i nieludzi.

– Przechwalanie się, oczywiście nieświadome, spotyka się także wśród zwierząt. Przypomnij sobie wszelkie tańce godowe i trele ptaków.

– No to zaczynam od przechwalania się, które jest postępowaniem nie wiadomo, czy bardziej zwierzęcym, czy bardziej ludzkim. Idąc wczoraj do ciebie, podniosłem z ulicy puszki po piwie i wyrzuciłem do kosza. A wiesz dlaczego?

– Bo nic, co ludzkie…?

– Bo kiedyś wypowiedziałeś słowa, które mi utkwiły w pamięci. Szło to mniej więcej tak: Kochamy drugiego człowieka, kiedy zbieramy szkła z rozbitej butelki na chodniku. Nie wiemy komu, ale komuś zapewne uratowaliśmy stopy przed pokaleczeniem. Kochamy drugiego człowieka, gdy kupujemy tylko tyle jedzenia, ile dokładnie nam potrzeba. Każdy wyrzucony bochenek chleba zamienia się w kamień ciśnięty w głodnych. Kochamy człowieka, kiedy troszczymy się zarówno o tych, co żyją dzisiaj, jak i o tych, co żyć będą za lat sto lub dwieście. A teraz drugie pytanie: dlaczego zapamiętałem te słowa? Nie będę cię już męczył i sam odpowiem – bo to nie są puste słowa, bo widzę, że zgodnie z nimi postępujesz.

– Uff, przerodziło się to w pean pod moim adresem.

– Twoje kochamy drugiego człowieka, kiedy… można zamienić na: jesteśmy ludźmi, kiedy… i wyjdzie na to samo. Jesteśmy ludźmi, gdy kierujemy się sumieniem, intuicją, rozumem, rozsądkiem, empatią i oczywiście wolną wolą. Tego nauczyłem się od ciebie i obserwując ciebie. Uff, ale to się przerodziło w pean pod twoim adresem! – półżartem powtórzył kolejne słowa nauczyciela Justas, by wypuścić co nieco powietrza z napompowanego przez siebie balonu.

– Pozwól, że się powtórzę po raz nie wiadomo który: jesteśmy nadal-zwierzętami, lecz nie tylko, jesteśmy bowiem także kimś-więcej-niż-zwierzętami. To bycie kimś-więcej, mimo że ma swoje korzenie w zwierzęcym świecie, decyduje o naszym człowieczeństwie.

– Jesteśmy nadal-zwierzętami, czyli…?

– Mamy zmysły, wyobraźnię, inteligencję i mnóstwo przymiotów jak one, aczkolwiek osadzonych już w innym kontekście. Tym kontekstem jest nasz intelekt. A na tym poziomie wszystko wygląda inaczej: i spostrzeganie, i myślenie, i podejmowanie decyzji. Zwierzę myśli, czuje, spostrzega, przeżywa emocje, żyje. I tak samo człowiek, aczkolwiek co nieco odmiennie, odrobinę więcej. Myśli, lecz inaczej, ponadto wie, że myśli. Spostrzega, lecz po trosze inaczej, ponadto wie, że spostrzega. Przeżywa emocje, lecz inaczej, poza tym wie, że przeżywa emocje. Żyje, lecz inaczej, ponieważ wie, że żyje. Ta właśnie odrobina czyni nas ludźmi.

– Ta odrobina to sprawka czwartego poziomu umysłu?

– Na to wygląda, poziomu niedostępnego naszym czworonożnym, fruwającym czy pełzającym przyjaciołom.

– Dlaczego my go mamy, a one nie?

Emanuel, zamiast wprost odpowiedzieć, podszedł do regału, wyciągnął jedną z książek i zaczął czytać.

– „Ile może być w życiu zagadnień bardziej intrygujących niż to, jak – wyłącznie własnymi siłami – stworzyłeś siebie? Swoje ciało i umysł”. Takimi słowami znana ci już Magdalena Żernicka-Goetz zwraca się do czytelnika od razu na początku swojej książki[i]. Rozumiesz? To nie Siły Nadprzyrodzone ani Przypadek, który wdał się w romans z Ewolucją, nas stwarzają, lecz My, my sami to robimy! Robimy to samo co każdy byt-system naturalny, co cała przyroda/Przyroda, cały Wszechświat, w końcu Wszechbyt, ta holistyczno-emergentna całość bytów – korzystamy z wszechobecnego prawa samoorganizacji.

– No właśnie! Chociaż robimy dokładnie to samo co inne istoty żywe, różnimy się od nich.

– Sęk w tym, że robimy to samo, lecz nie tak samo. Różni nas jakość, która, jak wiesz, ma swoje źródło w emergencji. Różnimy się od nich, ponieważ nasi prapraprzodkowie, praprzodkowie oraz przodkowie, którzy przekazali nam swoje geny, byli na ogół słabsi, a słabość fizyczna – by nie doprowadzić do zagłady – musiała być rekompensowana inną siłą, siłą umysłu. Mieliśmy szczęście, że prymat spostrzegania wzrokowego rozbudził w nas ciekawość świata, jednakże większym szczęściem, do którego narodzin my sami się przyczyniliśmy, było to, że potrafiliśmy owo szczęście wykorzystać do własnego rozwoju, innymi słowy, zdołaliśmy przeorganizować swoje życie tak, by uniknąć zagłady i jeszcze na tym zyskać. Byliśmy od wielu innych zwierząt słabsi, lecz słabsi jedynie siłą mięśni. Siła naszego umysłu, którego zadaniem była przynajmniej rekompensata fizycznych braków, objawiła się w postaci wzmożonej kreatywności. Nie mieliśmy kłów, rogów, pazurów ani odpowiedniego futra, więc trzeba było znaleźć coś, co by dało nam przewagę nad innymi zwierzętami oraz żywiołami przyrody. Zostaliśmy zmuszeni, by nosić cudze futra i wytwarzać narzędzia groźniejsze od kłów i pazurów. Byliśmy zmuszani do wprowadzania w swoje życie nieustannych innowacji.

– Skoro byliśmy zmuszani, gdzie tu nasza zasługa?

– Niekoniecznie naszą zasługą było to, że dostawaliśmy od życia kopniaki (aczkolwiek na pewno wiele z ich dostaliśmy na własne życzenie). Naszą zasługą było natomiast to, żeśmy nie poddawali się losowi, ale głowili się, jak pokonać te trudności. W coraz to większym stopniu swój rozwój braliśmy we własne ręce. W ten sposób stwarzaliśmy samych siebie, jak powiada Żernicka-Goetz, własnymi siłami.

– Mieliśmy więc szczęście, że życie nas nie rozpieszczało?

– I że byliśmy na tyle inteligentni, aby nie przestać podejmować kolejnych wyzwań. Stworzyła nas, jak ci wiadomo, praca. Właściwie nie tyle praca, ile wola podejmowania wysiłku, nasza własna wola, zmuszająca nas do nieustannej pracy, także nad sobą. Im bardziej jesteśmy świadomi, tym ma ona więcej do powiedzenia.

– I tym więcej pracujemy.

– Co możesz przetłumaczyć na tym bardziej się rozwijamy. Ostatecznie to rozwój jest naszym celem. Zresztą nie tylko naszym.

– To piękna teoria, a w praktyce bywa z reguły tak, że ci, co dużo pracują, przegrywają z cwaniaczkami, którzy żyją z cudzej pracy.

– Zdaje się, że mylisz ilość pracy z jej jakością. Nie chodzi o to, by dużo pracować, ale o to, by twórczo pracować.

– Wszyscy nie mogą być twórcami.

– Czemu nie?

– Artystami? Wynalazcami? Odkrywcami? Naprawdę wszyscy? Chyba żartujesz!

– Kto ci powiedział, że tylko ci, których wymieniłeś, są twórcami? Każdy, kto cokolwiek zmienia na lepsze w swoim życiu i otoczeniu, jest twórcą. „Tworzenie to nie tylko to, co robimy, lecz również to, czym jesteśmy. To sposób poruszania się w świecie w każdej chwili, każdego dnia”[ii]. Tak uważa powiązany z branżą muzyczną Rick Rubin, a nie sposób się z nim nie zgodzić w tej materii.

– Ten, co zmienia na gorsze, też coś tworzy. Na przykład chaos.

– Inaczej pojmujemy tworzenie. Ty jako wszelką aktywność, ja jako wyłącznie tę konstruktywną. Zostańmy przy moim rozumieniu: tworzyć znaczy budować, wymyślać coś wartościowego.

– Oks. Ale właściwie to my bez przerwy coś budujemy i bez przerwy coś rujnujemy, wplątani w ten warkocz integracji i dezintegracji, o którym tyle razy mówiłeś.

– Inaczej być nie może, przecież na tym polega rozwój. Ostatecznie jednak chodzi o to, aby budowanie zdecydowanie górowało nad niszczeniem, które ma sens tylko wtedy, gdy przygotowuje grunt pod nową, lepszą budowę.

 – Ty, doświadczony budowniczy, co byś radził mnie, czeladnikowi wkraczającemu w życie?

– Żebyś w dniu, w którym będziesz odchodził, pozostawił po sobie więcej dobra, niż go zastałeś w dniu swoich narodzin. Gdyby na moim miejscu był ojciec laureata Nagrody Nobla Aarona Ciechanovera, powiedziałby ci zapewne to samo, co powiedział swojemu dorastającemu synowi: „Nie wolno ci chodzić po ziemi przez kilkadziesiąt lat i nic po sobie nie zostawić”[iii]. Nie wątpię, że chodziło mu o zostawienie po sobie dobra, nie zaś jego przeciwieństwa.

– Żeby bilans życia w sumie wypadł in plus?

– Możesz to tak ująć. Lew Tołstoj podsumował to krótko: „jedynym sensem życia jest dążenie do dobra”[iv].

– Ale oprócz dobra są także inne wartości.

– Gdy się im bliżej przyjrzeć, dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę one wszystkie są wariantami tej jednej – dobra.

– Miłość na przykład?

– To nic innego, jak dobro w akcji. Aktywne dobro.

– Nie ma żadnej różnicy między miłością a czynieniem dobra?

– Nie ma. Kochać znaczy ni mniej, ni więcej, tylko czynić dobro. Jeśli kocham cię, życzę ci dobrze (zauważ, że najpierw pojawia się dobra wola) i robię to, co jest dobre dla ciebie (za dobrą wolą idą krok w krok dobre uczynki). Harmonia to też dobro. I tak samo sprawiedliwość, uczciwość czy wolność – to wszystko jest dobrem.

– A prawda?

– Prawda to nic innego jak rezultat dobrego (czytaj: trafnego) poznawania świata. Poznając prawdę, poszerzamy swoją wiedzę, a to oznacza wzrost naszej świadomości, która ostatecznie też jest dobrem.

– Im bardziej jestem świadomy, tym jestem lepszy?

– Im bardziej jesteś świadomy, tym większą masz szansę zrozumieć, że jedynie to, co wiedzie ku dobru, ma sens, że ostatecznie liczy się tylko dobro.

– Co dla mnie jest dobre, niekoniecznie musi być dobre dla ciebie.

– Nieprawda. Co rzeczywiście jest dobre, jest dobre dla nas wszystkich, aczkolwiek nie po równo. Nie rozwijamy na razie tego tematu, zajmiemy się nim szczegółowo, rozważając problemy aksjologiczne.

– Trudno, zaczekam. Co jeszcze mamy takiego, czego nie mają zwierzęta?

– Światopogląd.

– O, to coś nowego – Justas nie krył zaskoczenia – choć pachnie bolszewizmem.

– Bolszewizmem?

– No wiesz, bolszewicy, jak gdzieś czytałem, bez przerwy trąbili o światopoglądzie. Ich światopogląd był rzecz oczywista naukowy i postępowy, a światopogląd przeciwników – burżuazyjny, reakcyjny, religijny, obskurancki, w każdym razie gorszy.

– Ludzie, którzy mają skłonność do zamykania się w mentalnej twierdzy, chętnie dzielą świat na my i oni. My to ci lepsi, natomiast oni, skoro nie są tacy jak my, są prawdopodobnie od nas głupsi, a na pewno gorsi. Taka projekcja własnego stanu umysłu na adwersarzy jest typowa dla ludzi ubogich duchem.

– A czy czasami nie jest to cecha nas wszystkich? Ja tak samo myślę o swoich przeciwnikach i ty, przypuszczam, też.

– I to jest właśnie sedno naszego światopoglądu! Ale po kolei. Zwierzęta, które niezbyt precyzyjnie nazywamy zwierzętami niższymi, przypuszczalnie nie mają żadnego obrazu świata, jako że dla nich świat (czyli to, co na zewnątrz) jest przedłużeniem ich własnego ciała.

– Nie zauważają granicy między sobą a zewnętrznym światem?

– Tak można wnioskować na podstawie obserwacji. Inaczej u zwierząt wyższych, które niewątpliwie mają w swoich umysłach jakiś obraz świata.

– Czyli światoobraz?

– Bardzo trafne określenie na mentalne odbicie zewnętrznej rzeczywistości. My również mieliśmy/mamy światoobraz, który wraz z pojawieniem się w naszym umyśle pojęć werbalnych (a jak pamiętasz, zaczęły one występować wraz z językiem) stawał się coraz bardziej światopoglądem, to znaczy zespołem emocjonalnie nacechowanych sądów oraz wyobrażeń.

Stół ma cztery nogi. Jest to sąd nienacechowany emocjonalnie, więc nieistotny dla naszego światopoglądu?

– Otóż to. Zwierzęcy światoobraz opiera się na wyobrażeniach i nasz światopogląd opiera się na wyobrażeniach, ale zwierzę nie ma możliwości dzielenia się swoim widzeniem świata z pobratymcami, my natomiast tak. Umożliwia nam to zwerbalizowany język jako najważniejsze narzędzie służące do wymiany idei.

– Wszystko od tej wymiany się zaczęło.

– W każdym razie wszystko, co ludzkie. Nam nie wystarczy to, co subiektywne, co odbite lub źle (tzn. niedokładnie) odbite albo stworzone przez umysł. My wciąż szukamy tego, co obiektywne, od nas niezależne. A skąd wiemy, że coś jest naprawdę takie a takie, to znaczy nie jest jedynie wytworem naszego umysłu, mającego naturalną skłonność do kreowania własnej rzeczywistości?

– Wiemy, porównując nasze wyobrażenia z wyobrażeniami innych ludzi, co umożliwia nam wymiana myśli za pomocą języka.

– Właśnie! Wymiana wyobrażeń, pojęć i idei, dzielenie się z innymi ludźmi naszym wewnętrznym światem i obserwacjami na temat tego zewnętrznego. W ten oto sposób budujemy swoje osobiste, zwerbalizowane, widziane przez pryzmat emocji i uczuć odbicie świata zwane światopoglądem. Jak zauważyłeś we wzmiance o czteronożnym stole, nie wszystkie nasze sądy go tworzą, lecz tylko te, które mają dla nas mniejsze lub większe znaczenie. Im sąd ważniejszy w hierarchii osobistych sądów, tym bardziej jest on „nasz”, to znaczy jest silniej nacechowany emocjonalnie i coraz bardziej się z nim utożsamiamy. Jest grupa pytań i odpowiedzi – nazywam je pytaniami egzystencjalnymi ABC – które są dla nas najważniejsze.

– Co to za pytania?

A to pytania o Boga: Jest on? Nie ma go? A jeśli jest – to jeden czy wielu? Czy jest poznawalny? Kim lub czym jest? Jaki jest jego stosunek do świata, w szczególności do człowieka? B to pytania o nas samych: Skąd się wzięliśmy? Kim jesteśmy? Dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni? Jak powinniśmy żyć? Jaki jest sens naszego życia? Skąd idziemy? Co będzie z nami po śmierci? I zespół pytań C, które dotyczą świata: Czym jest świat? Jak jest zbudowany? Jaka substancja go tworzy? Jakie rządzą nim prawa? Skąd się wziął? Ku czemu zmierza? I tak dalej.

– Odnoszę wrażenie, że wśród tych trzech grup „najważniejszych pytań” pierwsza jest „naj-naj-najważniejsza”, druga „naj-najważniejsza”, a trzecia tylko „najważniejsza”. Coś jak równi i równiejsi u Orwella.

– I nie mylisz się. Oto miejsce tych pytań w ogólnym wzorcu światopoglądowym, będącym czymś w rodzaju odwróconej piramidy.

– Myślę, że pytanie o liczbę nóg stołu wraz z trafną odpowiedzią znajduje się dopiero na piątym albo jeszcze dalszym poziomie, bo jak sądzę, poziomów jest więcej – doszedł do wniosku uczeń, przyjrzawszy się rysunkowi.

– Raczej poza piramidą, nie stoją za nim bowiem żadne emocje. Klocki z wyższych pięter (de facto niższych) można bezkarnie lub w miarę bezkarnie wymieniać i nic wielkiego się nie stanie, natomiast wymiana klocka A to poważna rewolucja światopoglądowa, która przebudowuje prawie cały układ. Od odpowiedzi na pierwsze pytanie zależą odpowiedzi na kolejne dwa i dalsze pytania. Pytanie A zawsze wywoływało najwięcej emocji i tak jest do dzisiaj. Obecnie coraz częściej słyszy się prokoncyliacyjną odpowiedź nie wiem (zwaną agnostycyzmem), co nie znaczy, że pytanie się zdezaktualizowało. Znaczyć to może, iż w końcu zmądrzeliśmy (niestety nie wszyscy), dochodząc do wniosku, że tutaj odpowiedź ze swej natury jest nieoczywista i przez to wyjątkowo trudna, więc z powodu różnic i w sytuacji braku pewności nie warto skakać sobie do oczu. Nadal odpowiadamy (musimy odpowiadać!) na naj-naj-najważniejsze pytanie, lecz odpowiedź na wszelki wypadek zachowujemy dla siebie.

– Niestety nie wszyscy – powtórzył za nauczycielem uczeń.

– A kto najbardziej oporuje?

– Ci najbardziej ubodzy duchem?

– Ja bym to ujął inaczej: ci najbardziej zacietrzewieni, usztywnieni, którym brakuje gotowości do dokonywania korekt w jedynie słusznym światopoglądzie, brakuje otwartości na nowe źródła wiedzy oraz ich krytyczno-logiczną obróbkę, a także otwartości na konfrontację własnych poglądów z cudzymi. Ci chętnie bezkrytycznie przyjmują cudze poglądy, czasami pochodzące od wątpliwych autorytetów. Zauważ, że światopogląd to mniej lub bardziej (oby jak najbardziej!) zintegrowany system myśli. A czym jest nasz umysł? Kim lub czym ostatecznie my jesteśmy? Czyż nie systemem wielopoziomowej myśli, obejmującej również poziom przekonań? Ergo?

– Nasz światopogląd to my sami.

– Może nie tyle my sami, ile istotna część nas samych, do której jesteśmy nad wyraz przywiązani. Można pozwolić obciąć sobie włosy, ale nie głowę. Tak samo jest z twardym jądrem poglądów na świat. Można lekką ręką z dnia na dzień zmienić nieistotne przekonania, lecz nie te stanowiące o istocie naszego światopoglądu.

– Ale czasami się to zdarza. Patrz Paweł z Tarsu, Augustyn z Hippony czy Mahomet.

– Owszem, zdarza się w wyjątkowych sytuacjach, o których powiemy sobie, rozmawiając o epistemologii. Generalnie jednak jakakolwiek myśl, która mogłaby spowodować przemeblowanie w naszych głowach, nie jest mile widziana.

– Zależy w czyjej głowie.

– I znowu masz rację. Im twardsza głowa, tym trudniejszy do niej dostęp. Rzecz to całkiem normalna, że jesteśmy emocjonalnie przywiązani do naszego światopoglądowego ancien régime, dlatego gotowiśmy go bronić jak niepodległości.

– Czasami aż do granic fanatyzmu.

– Wszyscy jesteśmy zdecydowani bronić swojego, ale bronić fanatycznie skłonni są tylko ci, którym daleko do dojrzałości. Światopogląd, będąc istotnym komponentem umysłu, może – podobnie jak czyni to umysł – ewoluować albo pozostawać mentalną skamieliną. Dlatego można mówić o dwóch jego rodzajach: ewoluującym i skamieniałym. Światopogląd ewoluujący to ten, który pozostaje bez przerwy w twórczej przebudowie, czyli rozwija się wraz z wszechstronnym (zrównoważonym, holistycznym) rozwojem człowieka lub przynajmniej wraz z niektórymi aspektami rozwoju, na przykład intelektualnym, moralnym czy religijnym. Pięknym jego przykładem może być światopogląd Jacka Kuronia, który zaczynał od czerwonego harcerstwa podporządkowanego komunistom, a ewoluował w kierunku opozycji antykomunistycznej, by z czasem stać się jednym z najważniejszych jej przywódców. Przeciwieństwem tego rozwoju jest światopogląd skamieniały, nieewoluujący, fundamentalistyczny, nierzadko przeżywający regres, zmierzający ku jeszcze większemu usztywnieniu. Z tym światopoglądem często wiąże się moralność pozorna (pseudomoralność) i/lub moralność plemienna, o których sobie powiemy przy innej okazji. W naszych czasach to między innymi światopogląd wojowników ISIS.

– Albo „prawdziwych Polaków”, by sięgnąć po przykład z naszego podwórka.

[i] Magdalena Żernicka-Goetz, Roger Highfield, dz. cyt., s. 9.

[ii] Rick Rubin, Akt twórczy. Nowy sposób bycia, przeł. A. Wojtasik, Poznań 2023, s. 271.

[iii] Anna Bugajska, Laureat Nagrody Nobla: zbliżamy się do granic możliwości ludzkiego organizmu, https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C105249%2Claureat-nagrody-nobla-zblizamy-sie-do-granic-mozliwosci-ludzkiego-organizmu [dostęp: 6 listopada 2024].

[iv] Lew Tołstoj, O życiu, przeł. A. Kunicka, Warszawa 2013, s. 110."

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki O człowieku. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei
Zellker0
Okładka książki - O człowieku. Część antropologiczna lazurowej idei

Co to znaczy być człowiekiem? Czy jesteśmy zwierzętami, czy kimś/czymś więcej? Czym jest świadomość? Czy siedzibą umysłu jest mózg? Czy wolność oznacza...

Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje