Życie fotografki Oliwii Głowackiej wydaje się idealne: przystojny mąż - wzięty prawnik, wymarzona i satysfakcjonująca praca, piękne mieszkanie w prestiżowej okolicy. Jednak za zamkniętymi drzwiami tego mieszkania kobieta od lat żyje w bańce manipulacji stworzonej przez męża, który stosuje wobec niej wyrafinowaną przemoc i kontroluje każdy aspekt jej życia. Część rodziny i przyjaciół Oliwii podejrzewa prawdę, ale dopiero pojawianie się nowego sąsiada sprawia, że również Oliwia otwiera oczy i decyduje się zwierzyć bliskim. Rozpoczyna się walka o nią i jej dalszy los. I nie tylko jej, ponieważ zachodzi w upragnioną ciążę...

Zaślepienie to pierwsza część trylogii Perspektywa, opisującej dzieje trójki przyjaciół – Oliwii, Ulki i Andrzeja. Każdy tom porusza trudne społecznie tematy - m.in. przemocy, alkoholizmu, nietolerancji - ale jednocześnie nie brak w nich nadziei i ciepła.
Autorką serii jest Natalia Pożarowszczyk, świeżo upieczona specjalistka neurologii. Już jako nastolatka publikowała w internecie fanficki potterowskie, a następnie serię krótkich opowiadań o zróżnicowanej tematyce. Wyobraźnia i otaczający świat nieustannie podsuwają jej pomysły z kręgu przeróżnych gatunków literackich – na powieści obyczajowe, romans, kryminał, thriller czy fantasy.
Perspektywa - Zaślepienie w pierwotnej wersji ukazała się w serwisie Wattpad, gdzie autorka publikuje pod pseudonimem Le Papillon Noir. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Axis Mundi. Dziś na naszych łamach prezentujemy fragment ksiażki Perspektywa. Zaślepienie:
Uwielbiam fotografować. Jako małolata biegałam z aparatem analogowym dziadków albo nieco nowszym taty i pstrykałam zdjęcia wszystkiemu, co wydało mi się interesujące. Z biegiem lat niewinne hobby stało się prawdziwą pasją. Wciąż mogę fotografować praktycznie wszystko, tylko że teraz za pomocą zdecydowanie lepszego sprzętu. Do mojej kolekcji należą między innymi Kaśka, której używam teraz, i Zośka. Od kilku lat nazywam swoje aparaty, co ludzie w studiu uważają za dziwactwo. Ich sprawa.
– Przyciemnij trochę górne światło – wołam do oświetleniowca z tyłu – a my, Ruda, przestawimy ten reflektor. – Kiwam na stojącą obok mnie nastolatkę.
– Oliwia, ty naprawdę nie umiesz odpoczywać, napiłabyś się chociaż tej wody porządnie – odpowiada Ruda, poprawiając wpadające do zielonych oczu kosmyki.
(…)
– Łap Zośkę i zrób tak, żeby pierścionek był blisko centrum fotografii, ale nieco bardziej w dolnym lewym rogu. Pamiętaj, dłonie modeli są w tej odsłonie kluczowe. Stajesz po mojej lewej – instruuję dziewczynę.
– Tak jest, Thatcherowo – odpowiada, salutując niczym żołnierz, i ostrożnie odbiera mi z rąk aparat. – Nadal nie mogę uwierzyć, że je nazywasz.
– A ja nie mogę uwierzyć, że nazywasz mnie Thatcherową, jak reszta tych oszołomów! – stwierdzam na tyle głośno, by mieć pewność, że usłyszą mnie wszyscy obecni. Jednocześnie nie potrafię zachować stuprocentowej powagi i uśmiecham się pod nosem.
– Dobrze wiemy, szefowo, że nas za to kochasz. Ups, przepraszam, Thatcherowo! – woła z tyłu oświetleniowiec.
Nigdy nie muszę go dodatkowo instruować. Dokładnie wie, jakie światło chcę uzyskać. A brak uwag z mojej strony nie zdarza się często. Właściwie dotychczas tylko jedna osoba, z którą współpracowałam przy fotografowaniu, zachowywała się tak, jakby czytała mi w myślach, ale o niej wolę nie myśleć.
Jeśli chodzi o fotografię, jestem totalną wariatką, i to nie dlatego, że nazywam aparaty. Od innych wymagam tylko nieco mniej niż od siebie. W studiu pragnę mieć kontrolę nad wszystkim. Inaczej niż podczas pracy z naturą. Między innymi właśnie dlatego moim ukochanym miejscem do robienia zdjęć jest plener. Tam czuję się naprawdę wolna.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak fotografowałam.
– Pogadacie sobie później – odzywa się pozująca modelka, przeciągając samogłoski, jakby mówiła z obcym akcentem, mimo że z jej portfolio pamiętam, że pochodzi z Łodzi. – Nie mam całego dnia. Gdyby nie wasza opieszałość, to już wczoraj byśmy skończyli. Tak jak było w kontrakcie.
(…)
– Świetnie, że poruszyłaś kwestię kontraktu – stwierdzam słodkim tonem, wpatrując się w modelkę, której imienia nie pamiętam. – Pozwól mi przypomnieć, że na trzeciej stronie znajdują się zapisy na temat przygotowań do sesji, w tym czasu jej trwania. Przeznaczonego, między innymi, na makijaż czy fryzurę.
– To nie moja wina, że wasza fryzjerka nie potrafi używać lokówki! – Modelka, zastępująca chorą koleżankę po fachu, podnosi głos, przez co niemal piszczy.
To automatycznie sprawia, że czuję nutkę mściwej satysfakcji, ale w tym samym momencie patrzę na stojącego obok niej modela, którego znam akurat bardzo dobrze. Chłopak ogólnie ma bardzo wyrazistą mimikę. Potrafi pokazać każdą emocję w takim stopniu, w jakim go poproszę, i między innymi dlatego tak bardzo lubię robić mu zdjęcia. Teraz jednak jego główny atut mnie pokonuje. Model patrzy bowiem na swoją towarzyszkę z prawdziwym niesmakiem. Uczuciem, które znam aż za dobrze i które rozpoznałabym u każdej, nie tylko tak ekspresyjnej, osoby. Uczuciem, które kierowane jest w moją stronę zbyt często.
Po plecach przebiega mi zimny dreszcz.
„Gdyby ktokolwiek z nich zobaczył mnie poza tym pokojem, w życiu by nie uwierzył”, myślę chyba po raz tysięczny. Nigdzie nie zachowuję się tak jak tutaj. Już nie.
– Thatcherowo, ogarniesz, jak nas wszystkich wyprostować, w ramach planowania opanowania świata w swoim centrum dowodzenia dzisiaj wieczorem. Teraz przejdźmy do roboty. – Wyrywa mnie z zamyślenia donośny głos oświetleniowca.
Nie odpowiadam od razu, choć powinnam. W końcu to ja tu rządzę, choć jednocześnie do niczego się nie zmuszam. Dlatego tak bardzo nie lubię, gdy coś wybija mnie z rytmu podczas sesji. Studio jest bowiem jedynym miejscem, gdzie – niemal zawsze – wszystko wychodzi tak, jak tego pragnę.
Chce mi się płakać na samą myśl, że za dwa dni nie będę tego miała na bliżej nieokreślony, lecz z pewnością długi czas. Pojutrze Piotrek wraca z Gdańska.
Tęsknię za nim, oczywiście. Dobrze, że wraca.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Perspektywa - Zaślepienie. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,