Chyba niewiele się pomylę twierdząc, że w dzisiejszym świecie napisanie książki to drobiazg, a prawdziwym problemem staje się jej wypromowanie. Najlepiej wiedzą o tym debiutanci, ale i uznani pisarze (i oczywiście ich wydawcy) też niejednokrotnie łamali sobie głowę czym by tu zaciekawić potencjalnego czytelnika do tego stopnia aby pobiegł do księgarni celem nabycia nowej książki.
W świecie reklamy niemal wszystkie chwyty są dozwolone, ale żeby posuwać się do morderstwa? A wszystko wskazuje, że najnowszy kryminał Larsa Washingtona noszący tytuł "Trupy w rzece Hudson" zainspirował kogoś do tego stopnia, że zaczął przemieniać literacką fikcję w rzeczywistość - co kilka tygodni nowojorska policja znajduje kolejne zwłoki...
Wiktoria Moreau również pisze kryminały. Nie jest jeszcze tak sławna jak Washington, ale już jej pierwsza książka zyskała sobie miano bestselleru, a najnowsza, jeszcze niewydana powieść "Na dnie", bije rekordy popularności w przedsprzedaży. Niestety, kilka tygodni przed oficjalną premierą okazuje się, że powieść Wiktorii wykazuje zadziwiająco duże podobieństwo do "Trupów w rzece Hudson" (czyżby plagiat?) a sama autorka zostaje oskarżona o zniesławienie przez pewien koncern farmaceutyczny...
Patrycja Gryciuk zadebiutowała dwa lata temu powieścią "Plan" (jak sama pisze na swojej stronie jest to połączenie romansu i książki sensacyjnej), natomiast "450 stron" to jej drugi utwór, tym razem kryminał.
Chociaż moim zdaniem nie jest to kryminał w stanie czystym, a raczej zgrabny melanż kilku różnych gatunków literackich z wybijającym się wątkiem kryminalnym. Bo co my tu mamy: romans Wiktorii ze sporo młodszym aktorem grającym w ekranizacji jej pierwszej książki; esej na temat pracy pisarza, tworzenia fabuły i doboru słów; sensacyjną historię zastraszonego pisarza; thriller medyczny z genetyczną chorobą w roli głównej, wreszcie kryminalną zagadkę pt. "Kto i dlaczego morduje a następnie wrzuca zwłoki do rzeki?". To główne wątki, a zaręczam, że jeszcze kilka pomniejszych by się znalazło.
I cóż, o ile w życiu ponoć "od przybytku głowa nie boli" to w tym wypadku to bogactwo motywów nie do końca się sprawdza. Dobry kryminał to taki w którym wszystko się kręci wokół jednego pytania - KTO ZABIŁ? A tu wątek kryminalny rozmywa się, jest niby pani detektyw Ortega (chyba tylko dlatego, że w kryminale powinien być policjant), ale wiele do sprawy nie wnosi (a to co wnosi ociera się raczej o erotyk niż jej umiejętności zawodowe), zwłoki wyławiane z rzeki są jedynie pojawiającym się co jakiś czas mało ważnym dodatkiem... Tak przy okazji - uważny i w miarę kojarzący fakty czytelnik powinien się dość szybko zorientować o co mniej więcej chodzi i zakończenie książki nie będzie dla niego zbyt wielką niespodzianką :(
I tak sobie myślę, czy nie lepiej byłoby tę książkę reklamować jako romans/powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym? Oszczędziłoby to niepochlebnych opinii od wielbicieli kryminałów, a przyciągnęło wielbicieli romansów i obyczajówek.
Nie powiem, czyta się tę książkę nie najgorzej, ale brak mi było dreszczu emocji, zaciekawienia, ekscytacji która powinna towarzyszyć lekturze kryminału. Co może się wydać nieco dziwne - uważam, że najlepsze fragmenty tej książki to te, które mówią o pracy pisarza.
I tak na koniec: na tytułowej stronie okładki widnieje rekomendacja pana Remigiusza Mroza ; "Takie książki pisałby Harlan Coben, gdyby był kobietą". Powiem przekornie - chwała Najwyższemu, że nią nie jest...
Informacje dodatkowe o 450 stron:
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2015-08-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
978-83-7976-315-3
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
Anna Nawrot
Sprawdzam ceny dla ciebie ...