Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe

Ocena: 5 (1 głosów)
opis
Kiedy myślę o powstaniu styczniowym, mam przed oczami obraz Artura Grottgera ,,Pożegnanie powstańca". Poważna kobieta w czarnej sukni, którą zdobi tzw. żelazna biżuteria przypina do żołnierskiej rogatywki biało - czerwoną ozdobę. Kobieta jest zamyślona, stoi na stopniach prawdopodobnie prowadzących do dworu, może do kościoła. Na nią z pozycji pól klęku spogląda powstaniec. W tle widzimy postać drugiego mężczyzny - chyba w chłopskiej sukmanie - pewno też jest powstańcem. Patrząc na ten obraz, jakoś mimo wszystko zaciera mi się w pamięci obraz wojny, bo ona jest jeszcze daleko. Tak odległe zdają się być walki, rany i śmierć. Tak odległe zdaje się być wszystko, co brzydkie i ohydne, a jednak nieodłącznie kojarzące się z wyrazem wojna. Jeszcze jest jasne niebo i mimo powagi sytuacji, nadzieja na zwycięstwo. Jaka to złudna nadzieja ... Książka Stanisława Rembeka ,,Ballada o wzgardliwym wisielcu" osnuta jest wokół wydarzeń powstania styczniowego, ale przedstawia je w chwili, gdy jest ono już sprawą właściwie przegraną. Tytuł jest mylący, bo dzieło to składa się z trzech (długich) opowiadań, a bohaterami są ludzie, których los uwikłał w wielką historię. Bohaterem pierwszej historii pt. ,,Ballada o wzgardliwym wisielcu. Zdarzenie prawdziwe" jest prokurator wojenny pułkownik Aleksander Kamiński. To Polak, były uczestnik wojen rosyjskich, członek carskiego wymiaru sprawiedliwości, który jest jednocześnie współpracownikiem powstańczego Rządu Narodowego i przyjmuje na swoich salonach zwolenników powstania. Pewnego dnia prokurator Kamiński otrzymuje polecenie przygotowania aktu oskarżenia wobec Juliana Chodakowskiego. Świadkowie są gotowi przysiąc, że to on stał za zabójstwem carskiego agenta. Sam podejrzany również przyznał się do winy ( już mniejsza o to, jakimi środkami carski wymiar sprawiedliwości wymuszał zeznania, kto pamięta III część ,,Dziadów" A. Mickiewicza, będzie doskonale wiedział). Jakby tego było mało, nawet wysłannik władz powstańczych sugeruje, by poświęcić Chodakowskiego dla dobra sprawy. Słowem - nic właściwie nie stoi na przeszkodzie, by tego niepozornego człowieka, który przysięga, że zabił ( co prawa nie za bardzo pamięta w jaki sposób) i, który ,,(...) zbzikował ze starchu", bo twierdzi, że jest strzygą, skazać w majestacie prawa ( i to za zgodą Polaków i Rosjan) na śmierć. Jednak prokurator Kamiński się waha. Czuje, że wyrok zapadł, nim on napisał akt oskarżenia, nim zebrało się posiedzenie sądu. Najchętniej rzuciłby to wszystko, te wielkie hasła Polaków, którzy przegrali już na samym początku i wytyczne swoich przełożonych, którzy twardą ręką karzą bunt i wyjechałby za granicę, ale sprzeciwia się temu ukochana żona. Kamiński w końcu ulega naciskom. ,,Rozłożył więc akta Chodakowskiego i zaczął pisać akt oskarżenia. Szło mu to gładko i świetnie jak nigdy. Sam dziwił się własnej inteligencji, pomysłowości i głębokiej znajomości prawa". Jednak, kiedy prokurator ogląda rewolwer, z którego to ponoć wystrzelił Chodakowski, spostrzega, że broń ta w ogóle nie była używana. Już wie, że skaże niewinnego i sam osobiście przyłoży do tego rękę, oddając potrzebny dla sprawy strzał w rozpalonym piecu. Pozornie nastąpił koniec wszystkich dylematów. Jednak coś się zmieniło w życiu prokuratora Kamińskiego. Zaczął cierpieć na bezsenność. Dalsza część opowiadania dzieje się w ,,głowie" prokuratora, zaglądamy do jego duszy, poprzez opis przeżyć wewnętrznych człowieka, który podpisał się pod wyrokiem skazującym. Kiedy zaniepokojona żona wzywa lekarza, ten zaleca długie spacery. Podczas jednej z takich przechadzek, Kamiński dostrzega zbiegowisko ludzi. Kiedy podchodzi bliżej, dostrzega że to egzekucja nieszczęsnego Chodakowskiego. Podczas tego wydarzenia dochodzi do niezwykłej sytuacji, co zgromadzeni ludzie interpretują jako przekaz zmarłego, który nawet po śmierci informuje o swej niewinności. Pozornie prokurator Kamiński ten opanowany i trzeźwo myślący urzędnik, wziął się w garść. Humor poprawiła mu z pewnością zgoda przełożonych na urlop, która otrzymał w dniu swoich imienin, kiedy to zebrane towarzystwo ( Rosjanie i Polacy) zgromadziło się w domu solenizanta. Mimo niesprzyjającego czasu, zabawa się udała ( powstanie rozmazuje się między salonowymi rozmowami kolejnych obywateli, którzy zastanawiają się nad istotą materii i ducha), nawet pani domu Elżunia demonstrująca na gorliwą patriotkę, zamieniła żałobna krynolinę na jaśniejszą suknię. Wydawać by się mogło, że wszystko dla Kamieńskiego ułożyło się pomyślnie. Jednak sumienie nie daje mu spokoju. Nocą dokonuje rozrachunku - czy to ze sobą czy z upiorem - Chodakowskim, czytelnik sam sobie musi odpowiedzieć. To opowiadanie pokazuje, jak o losach człowieka decydują zakulisowe działania i jałowe dyskusje, a rozmyślania Kamieńskiego chwilami kojarzyły mi się z rozważaniami Poncjusza Piłata z ,,Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa. Jeden i drugi obarczył swoje sumienie zbrodnią, którą usankcjonował majestat prawa. Żaden z nich nie mógł jednak wymazać jej ze swojej świadomości. Drugie opowiadanie ,,Przekazana sztafeta" i trzecie ,, Igła wojewody" łączy osoba głównego bohatera Fiodora Maksymowicza Jeremina. Ten carski generał na kartach swojego dziennika wraca po przeszło 40 latach do wydarzeń z powstania styczniowego. Był wtedy młodym oficerem, porucznikiem w pułku dragonów. Wojna w Królestwie Polskim miała trwać krótko, na salonach nazwano ją ,,małą wojną", więc Jeremin wyrusza na nią z nadzieją na szybki powrót i jeszcze szybszy awans. Tak, jakby to były manewry, tylko z użyciem ostrej amunicji. Wierzy, że wróci w chwale zwycięstwa, odznaczony Krzyżem Świętego Jerzego, wsławiony swoimi bohaterskimi czynami, dzięki którym zdobędzie ukochaną. Jednak już na samym początku dowódcy przekonują jego i jemu podobnych, że ta wojna będzie inna od tych, które znają z opowieści swoich ojców: ,, To jest całkiem inna wojna niż tamta. (...). Tu linie bojową macie w każdej bramie, w każdym oknie, za każdym płotem, drzewem czy krzakiem, w każdym nawet straganie żydowskim...". Nie będzie decydujących bitew, bo wojna na terenach Królestwa Polskiego przypomina wojnę podjazdową. Powstańcy ukrywają się w lasach, który jest ich domem. Wtapiają się w otoczenie, zdają się być jak leśne duchy. Atakują znienacka, nie wiadomo skąd padnie strzał, a jeśli dochodzi do otwartej walki, często idzie w użycie najstraszliwsza broń w rękach polskiego chłopa - kosa. Jeremin będzie dowodzić podczas takiej szarży i tylko szczęście uratuje go od straszliwej klęski. Jeszcze po wielu latach spoglądając na ,,trofeum" w postaci chorągwi z Czarną Madonną, którą zdobył w tej pamiętnej walce, będzie wspominał, mimo uśmieszków swoich przyjaciół, którzy na zdobycz patrzyli z pogardą, że: ,, Niech to sobie będzie śmieszny wytwór masowej fabrykacji (...), ale stanowi on pamiątkę, najtrudniejszego, najkrwawszego zwycięstwa. (..) Bo i ja, kiedykolwiek dziś jeszcze spojrzę na ten wizerunek, zawsze odczuwam, jak poruszają się we mnie wszystkie struny mojej duszy. Widzę zwały trupów ludzi, tudzież koni (...). Widzę potoki i kałuże krwi, płonącej w blaskach pożaru. Widzę mur kosynierów z wytrzeszczonymi oczami, z rozdziawionymi gębami i błyskawice krwawych ostrzy, zakreślających w powietrzu ósemki i szybkie jak myśl, wężowe a mordercze skoki parobków płatających kosami moich dragonów ...". Jednak kto wtedy nie walczył, kto siedział wygodnie w petersburskim salonie nigdy nie zrozumie wspomnień porucznika, wyśmiewając kosynierów jako wiejskich parobków z kijem, na którym umocowano gospodarskie narzędzie. W opowiadaniu ,,Przekazana sztafeta" autor przekazuje czytelnikowi, wszystkie cele i założenia, jakie niósł w sobie powstańczy zryw. Czyni to w osobie schwytanego pomocnika szewca - Symcha. Chłopak rzekomo przewoził meldunek dla powstańców, być może w nowo zrobionych butach, które przy nim znaleziono. Symcha wszystkiego się wypiera, tłumaczy, ze jechał oddać zamówione buty dla ekonoma. Zbiera się sąd, na stole Rosjanie stawiają krzyż - czyniąc z podobizny Zbawiciela niemego świadka swojej zbrodni, bo ,,(...)jeszcze zanim sztabrotmistrz zarządził głosowanie (...)przynieśli oni całe pęki sznurów rozmaitej długości i grubości". Jeden tylko z czwórki sędziów, porucznik Żuryn proponuje chłopaka odesłać do Radomia, gdzie dokładnie przebadają sprawę, ale zostaje przegłosowany. Symcha zawiśnie - nieważne czy współdziałał z powstańcami dobrowolnie czy został zmuszony. Nikogo już to nie interesuje. Spektakl śmierci musi dobiec końca, skazanemu pozwalają powiedzieć ostatnie słowo. Przerażony młody chłopak, który już wie, że nie ma nic do stracenia, bo śmierci się nie wywinie mówi: ,,(...) to będzie słowo wszystkich ludzi, którzy chcą, żeby Rosjany nie uciskały Polaków, a Polaki starozakonnych i Rusinów. Żeby panu nie było wolno pędzić chłopa na pańszczyznę, a bogaczowi wyzyskiwać biednych, żeby każdy mógł wyznawać swoją religię, żeby nikogo nie wolno było prześladować za jego myśli ani męczyć w cytadeli, ani wysyłać na Sybir, ani wieszać i prześladować". Symcha oczywiści zawisł, ale jego słów słuchali zwykli rosyjscy żołnierze, kozacy. Są przecież siłą wcielani do armii ( historia przyjaźni Niczyporczuka i Jemielianowa), w której to batem wymuszano porządek i posłuszeństwo. Niby Symcha nie powiedział nic nowego, przecież wszędzie na swej drodze Rosjanie znajdowali wiele powstańczych odezw. Jednak tutaj, w tym małym miasteczku pewien żydowski chłopiec oddał za nie życie. Taki czyn może przekonać do pewnych racji. Pozornie wśród żołnierzy nic się nie zmienia, jednak dwóch kozaków oddala się wraz ... z tajemniczymi butami. Odeszli na stronę wroga, opuścili Jeremina, chociaż jak mu się wydawało, byli do niego przywiązani. Założenia Rosjan i Polaków w swojej wzajemnej walce wyjaśnia Jereminowi porucznik Żuryn. Ten człowiek, może i pogardzany przez swoich towarzyszy za słabą znajomość języka francuskiego i brak szlachectwa, ma w sobie sporo rozsądku. Można przypuszczać, że swoją rangę nie zawdzięcza rodzinnym koneksjom i nazwisku. Żuryn jest dobrym żołnierzem, walczy, bo taki rozkaz otrzymał, ale nie ma w nim nienawiści do wroga. Jest jednak skaza na tym żołnierzu - jest cyniczny. Rozumie racje Polaków, ale uważa, że godzą one w Świętą Rosję. Uważa, że Polacy nigdy nie zwyciężą. Jednak Jeremin uświadamia mu, że w tym kraju walka będzie trwać, bo mimo że Symcha nie doręczył butów powstańcom ... zrobili to ich właśni ludzie - dezerterzy, którzy poszli walczyć o to, o czym mówił szewski pomocnik tuż przed swoją egzekucją. W ostatnim opowiadaniu ,,Igła wojewody" Stanisław Rembek daje nam obraz ówczesnego społeczeństwa. Rozprawia się z mitem, że powstanie poparli wszyscy Polacy, przypomni o zdrajcach, ale i o ludziach do końca wiernych swoim ideałom nawet za cenę swojego życia. Porucznik Jeremin w wyniku pewnych okoliczności przebywa w karczmie. Przebrany w cywilne ubranie nie rzuca się w oczy, kiedy to po sumie do budynku przychodzą różni ludzie. Jest pastuch, który w kącie naprawia worek przy pomocy ogromnej igły, wiejskie dziewczęta, które proszą żebraka o opowieść, są starzy chłopi, ale i policjant Szatański na carskich usługach. To on informuje zebranych, że powstanie się skończyło. Różne są ludzkie reakcje. Praktyczni chłopi zastanawiają się, czy teraz zostanie im odebrana ziemia, która otrzymali podczas uwłaszczenia, kobiety niby płaczą, ale cieszą się, że nikt nie będzie zabierał młodych mężczyzn do lasu, ( czyli do powstania szli nie tylko ochotnicy, ale także byli tacy, których zmuszono), wspominają o gwałtach. Jedynie starzec Błażej Skiba przeżywa tragedię Polski: ,,Tyla narodu się zmarnowało ... Tyla ludzkiej chudoby... I to tak znów ma ostać?(...) Ale i Polski nie będzie". To on usiłuje przekonać zebranych, że powstanie było słuszną sprawą, w której walczono o poprawienie losu wszystkich obywateli. (Błażej zresztą, jak się później okaże, brał udział w powstaniu listopadowym, był legionistą w czasach Napoleona). Rozmowę zebranych przerywa pojawienie się Franka- powstańca. Jest obdarty, brudny i przede wszystkim głodny. Swoim wyglądem przypomina zbója a nie żołnierza. Chłopak również wspomina, że został siłą zabrany do powstańczych oddziałów, a jednak uwierzył w sprawę polską. Kiedy wspomniał, że zabił kozaka, policjant Szatański chce go aresztować. Szatański jest człowiekiem lojalnym wobec caratu, bo dał mu on władzę i poważanie. Nie jest ważne, że nie umie czytać i pisać. Jest ślepo posłuszny rozkazom, bo nie potrafi myśleć na własny rachunek i to wyższej władzy wystarczy. Jest po prostu zdrajcą i już wkrótce za tę zdradę zapłaci. Franek byłby pewno zginął, gdyby nie uratowała go interwencja pastucha, który okazał się być powstańczym pułkownikiem. Większość gości ucieka z karczmy, również właściciel wyprowadza Jeremina. Przy pułkowniku zostają tylko Franek i stary Błażej. Kiedy porucznik Jeremin spotyka się ponownie ze swoimi towarzyszami, dowiaduje się, że niepozorny pastuch, to poszukiwany przez carskie władze pułkownik Markowski. Już się nie wywinie sztabrotmistrzowi Dobrowolskiemu. Dla powstańca - stryczek, dla carskich żołnierzy honory i odznaczenia. Warto przyjrzeć się tym dwóm postaciom. Pułkownik Markowski, legenda powstania, komisarz Rządu Narodowego, emisariusz, człowiek, który o niepodległość walczy właściwie przez całe życie w różnych krajach ( ,,A oficerem byłem też (...). I to nie tylko polskim, bo i francuskim, portugalskim, brazylijskim, włoskim, austriackim, węgierskim i tureckim") jest ukazany w opozycji właśnie do rotmistrza Dobrowolskiego. On również jest Polakiem, ale to zdrajca, na usługach obcego rządu. Zasłania się obowiązkiem służbowym, uważa się za człowieka honoru, ale jest podstępny i fałszywy. Nie waha się kusić rannego Markowskiego możliwością wypuszczenia na wolność ( dając przy tym oficerskie słowo honoru - jakoś nie miałam wątpliwości, że byłoby ono niewiele warte), byle tylko w zamian usłyszeć informacje o powstańcach czy o ostatnim dyktatorze. Dwaj przeciwnicy zawrą nawet pewien zakład, którego stawką będzie honor jednego a życie drugiego. Jeden z nich pozornie przegra, ale ocali to, w co wierzył przez całe życie. Los zaprowadzi cały oddział porucznika Jeremina do małego polskiego dworku. To tam ponownie spotka dziewczynę - ,,białą Madonnę", którą zauważył jeszcze w karczmie, kiedy wyglądał przez okno. To Emilia Petersówna, córka Niemca i Polki. Ojciec sprzyja Rosjanom, a dziewczyna uważa się za Polkę ( jeden dom, jedna rodzina, ale dwa przeciwstawne sobie światopoglądy). Dom, którym zarządza Emilia jest typowo polski. Kiedy jej ojciec zaprasza rosyjskich oficerów, przyjmuje ich zgodnie z przysłowiem ,,Gość w dom- Bóg w dom", chociaż możemy się domyślić jak wiele samozaparcia kosztowało ją goszczenie znienawidzonych wrogów. Ta dziewczyna jest żarliwą patriotką, nie szczebiocze po francusku do carskich oficerów. Ona nie zmieniłaby żałobnej sukni na jasną, by przypodobać się gościom jak żona prokuratora Kamińskiego. Jej charakter jest w pełni ukształtowany, nie walczy bronią, ale odwagi jej nie zabraknie, bo to ona pomoże pułkownikowi Markowskiemu wygrać zakład. Odegra nawet dla niego pieśń najbardziej zakazaną z wszystkich pieśni ,,Mazurek Dąbrowskiego". Emilia nie potrafi się pogodzić z faktem, że powstanie upadło, zarzuca kłamstwo informującym ja o tym oficerom rosyjskim nie bacząc na to, jakie może mieć to konsekwencje: ,, - To nieprawda! - wrzasnęła dziko. - Wszystko nieprawda! Widoczna pod zarostem część twarzy pułkownika zbladła. - Uspokój się, panienko. Jesteśmy wyższymi oficerami naszego imperatora. Czy ośmielasz się zadawać nam kłamstwa w oczy? - Tak, ośmielam się, ośmielam się, ośmielam!...". Nic dziwnego, że piękna dziewczyna podbiła bez reszty serce Jeremina. Czy wzajemnie? Sam zainteresowany w swych pamiętnikach wspominał, że jego serce zostało ,,(...) gdzieś pod jakimś nikomu nie znanym miasteczkiem przy złotowłosej Polce, która zresztą nienawidziła mnie, podobnie jak wszystkich ,,Moskali", co zatopili we krwi i we łzach jej ojczyznę". ,,Mała wojna", na której walczył Jeremin miała trwać krótko, ale porucznik wróci z niej dopiero po siedemnastu miesiącach. W pełni chwały, zwycięski, z wywalczonym Krzyżem Świętego Jerzego na piersi, jednak tryumf oficera carskiej armii będzie gorzki niczym piołun. Odniosłam wrażenie, że to zwycięstwo ciążyło mu przez resztę życia. Stanisław Rembek w swoich opowiadaniach ukazał walkę taką, jaka jest w istocie - krwawą i bezduszną, niesprzyjającą żadnym pozytywnym wartościom takim jak honor ( pułkownik Kamiński) czy miłość ( Jeremin). Pokazał też, że wszyscy w niej przegrywają - giną lub zostają pozbawieni wszelkich złudzeń, tocząc odtąd jałowe życie. Wojna nie jest czarno - biała. Jest okrutna. Biorą w niej udział zdrajcy i ludzie gotowi na nieszczęściu dorabiać się majątku i pozycji. I tylko gdzieś tam, głęboko, pod tymi wszystkimi warstwami moralnego brudu są jednostki szlachetne, które ślepy los postawił na przeciwnych barykadach. Przyznam, że na wzmiankę o Stanisławie Rembeku trafiłam całkiem niedawno. Przed wojną niepopularny ( zarzucano mu sympatie bolszewickie), po wojnie zakazany, ciągle na indeksie władz za to, że walczył w 1920r. i nie chwalił w swych utworach Stalina. ,,Balladę..." wydał (1956r.) dzięki pomocy Bolesława Piaseckiego, któremu zresztą zadedykował tę książkę. Pisarz pewno cieszyłby się, że na podstawie drugiego i trzeciego opowiadania Juliusz Machulski nakręcił film ,,Szwadron". W mojej bibliotece trudno o wznowione wydanie ,,Ballady o wzgardliwym wisielcu". Wypożyczyłam stary egzemplarz - zniszczony i poplamiony. Odnalazłam wartościową pozycję. To kawałek dobrej literatury, trochę tylko zapomniany i słabo rozreklamowany. Warto przeczytać, chociażby dlatego, że na sprawę powstania patrzymy przede wszystkim oczami carskich urzędników i żołnierzy, i przypomnieć sobie, że po każdej stronie konfliktu stoją po prostu zwykli ludzie.

Informacje dodatkowe o Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe:

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2013-01-24
Kategoria: Historyczne
ISBN: 978-83-7785-136-4
Liczba stron: 343
Dodał/a opinię: maja_klonowska

więcej
Zobacz opinie o książce Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe

Kup książkę Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Cygaro Churchilla
Stanisław Rembek0
Okładka ksiązki - Cygaro Churchilla

Ten niezwykle ciekawy tom skomponowany został z opowiadań publikowanych w prasie międzywojennej oraz przechowanych w rękopisach w archiwum rodzinnym państwa...

Nagan
Stanisław Rembek0
Okładka ksiązki - Nagan

"Przeżycia frontowe roku 1919 i 1920 uformowały w zasadniczym stopniu świadomość i osobowość twórczą Rembeka, określiły jego profil pisarski, stając...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Kolekcjoner
Daniel Silva
Kolekcjoner
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Miłość szyta na miarę
Paulina Wiśniewska
Miłość szyta na miarę
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Forget Me Not
Julie Soto
Forget Me Not
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Róża Napoleona
Jacobine van den Hoek
Róża Napoleona
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy