To jedna z tych książek, której zrozumienie przychodzi z czasem. To jedna z tych książek, które w trakcie poznawania zdają się wielokrotnie stać w miejscu, aby po jej zakończeniu dojść do wniosku, że kipiało w niej od emocji. To jedna z tych książek, które pochłonęłam w jeden dzień, nie czując ciężaru sześciuset stron, za to czując ciężar emocjonalny. To w końcu jedna z tych książek, które śmiało mogę polecić każdemu, kto kocha literaturę (prze)piękną oraz motyw drogi i potrafi w pełni oddać się niespiesznemu klimatowi podróży, cudownym opisom przyrody, a przede wszystkim docenia w literaturze skomplikowane, a nawet dziwne relacje międzyludzkie, które mogą przerodzić się w niewypowiedzianą przyjaźń i jeszcze bardziej niewypowiedzianą miłość.
"Chciałbym, żebyś mnie tego nauczyła. W moim świecie wszystko jest bardziej prymitywne, mniej kolorowe, nie ma w nim niuansów. W moim błękicie nie ma ruchu — dodaje z powagą. - To po prostu błękit. Podstawowy kolor niebieski".*
Pierwsze zdanie tej książki złamało mi serce. "Młody mężczyzna w wieku 26 lat, nieuleczalnie chory na przedwczesnego alzheimera, pragnie wyruszyć w ostatnią podróż".*
Émile nie chce spędzić ostatnich momentów swojego życia w szpitalnej sali. Zamiast poddać się eksperymentalnemu leczeniu, wrzuca do internetu ogłoszenie o tym, że poszukuje kogoś do wspólnej podróży — kierunek nieznany, do uzgodnienia, maksymalny czas trwania to 2 lata, podróż kamperem, miejscami nocleg w namiotach. Na ogłoszenie odpowiada Joanne. Nieco ekscentryczna introwertyczka kochająca przyrodę, spokój, medytację. Mimo iż pierwsze tygodnie wspólnej podróży przebiegają w większości w ciszy, to z czasem więź, jaka zacznie łączyć tych dwoje stanie się czymś niezwykłym. Oddaniem, poświęceniem, zaufaniem, przyjaźnią i miłością. Choć o tej ostatniej Émile i Joanne nie mówią głośno, to jest więcej niż pewne, iż między nimi istnieje pewien dziwny, nietypowy rodzaj tego uczucia.
Wspólna podróż wśród malowniczych krajobrazów południowej Francji, co jakiś czas odkrywa nowe karty na temat głównych postaci. Choć, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o Joanne, musimy trochę poczekać. Ta dziewczyna jest jak zamknięta na kłódkę, księga. Z pełnym zaangażowaniem wzięła na siebie opiekę nad Émile, nie zdradzając przy tym prawie nic na swój temat. Jej poświęcenie jest godne podziwu. Nie chcę zdradzać Wam za wiele, ale wierzcie mi — nie każdy byłby zdolny do takiego gestu i heroizmu względem drugiego, praktycznie obcego człowieka.
To powieść, która skupiona jest wokół idei czerpania z życia pełnymi garściami, realizowaniu własnych planów i godzeniu się z losem, nawet jeżeli jego kres ma być brutalny i niesprawiedliwy.
Zakończenie tej historii z jednej strony jest smutne, z drugiej szczęśliwe. Skłania ono do refleksji nad istotą życia i śmierci, istotą przemijania, kwestią sprawiedliwości życiowej i jej braku. To bardzo smutna książka, podczas której niezmiennie towarzyszyły mi nostalgia, żal, wzruszenie, ale też...zachwyt, bo aby napisać TAKĄ historię trzeba mieć niezwykły talent pisarski i wrażliwość emocjonalną.
Polecam z całego serca każdemu, kto uwielbia zatracić się w meandrach literatury pięknej. A zachwyty potęguje fakt, iż ta książka była debiutem literackim. Kiedy o tym przeczytałam, szczęka mi opadła i nie byłam w stanie jej zebrać z ziemi. Polecam poczuć, to co ja.
__
**Cytaty pochodzą z książki “Cały ten błękit” Melissy Da Costy
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-05-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 688
Dodał/a opinię:
zaczytania