Marek Pindral to Pomorzanin z pochodzenia, który zawodowo zajmuje się nauczaniem języka angielskiego. Jak wiadomo, nie samą pracą człowiek żyje, dlatego warto mieć jakieś zainteresowania, hobby i pasje. Dla Pana Marka są to podróże. W zeszłym roku na naszym rynku nakładem wydawnictwa Bernardinum ukazała się relacja z jednej z nich: podróży nie byle jakiej, bo do kraju, którego liczba ludności przekracza już 1,35 miliarda - do Chin.
Chiny od góry do dołu, bo o tej książce mowa, to swoisty zbiór wspomnień z tej niezwykłej przygody. Śmiało można nazwać dwuletni pobyt autora w Państwie Środka właśnie ,,przygodą", mimo że pojechał tam w celach zawodowych (by uczyć tamtejszych studentów języka angielskiego). Bo jak inaczej określić pobyt w miejscu o tak specyficznej, orientalnej kulturze? Całej sytuacji dodaje pikanterii fakt, że komunizm trzyma się tam władzy bardzo mocno, a pojawienie się białego człowieka zawsze wzbudza mniejszą lub większą sensację.
Wszystko to razem wzięte to istna mieszanka wybuchowa, krótko mówiąc. Wybierając się do Chin, oprócz chęci poznania orientalnego kawałka świata i żądzy nowych doznań, trzeba przede wszystkim wyposażyć się w solidne zapasy cierpliwości i otwartości, dlatego autor bardzo szybko obiera sobie mantrę pomocną w oswajaniu się z nową rzeczywistością:
Bądź otwarty, bądź otwarty, bądź otwarty.
Powtarza sobie te słowa naprawdę często i to jeszcze zanim opuszcza nasz kraj, ponieważ aby móc przekroczyć granicę Chin, trzeba dostatecznie dobrze udowodnić tamtejszym władzom, że jest się zdrowym na ciele i umyśle. Wystarczy jedynie dostarczyć zaświadczenie o tym, że nie choruje się na tyfus, polio, błonicę, szkarlatynę, trąd, psychozę maniakalną, paranoidalną, syfilis, HIV... i całą masę innych chorób.
Na szczęście to mały pikuś dla autora i już niebawem przemierzy kawał drogi samolotem, by za chwilę wsiąść na pokład promu, który odkryje przed nim uroki jednej z najdłuższych rzek świata - Jangcy. Co prawda w dużej mierze będą to spokojnie dryfujące sobie kubki po zupkach chińskich oraz inne śmieci, ale... Lada chwila dopłynie do celu swego rejsu, czyli Chengdu, gdzie rozpocznie karierę wykładowcy na jednej z chińskich uczelni.
By pokazać się od jak najlepszej strony i zrobić wyśmienite pierwsze wrażenie, autor postanawia zjawić się na uczelni wcześniej i przywitać się z każdym studentem z osobna przy drzwiach sali wykładowej. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy po dotarciu na miejsce okazało się, że studenci już siedzą w środku i przerabiają materiał, który miał być tematem zajęć, wie już tylko sam Pan Marek. A to dopiero początek wielu niespodzianek, niesamowitych opowieści i ciekawostek z życia oraz kultury Chińczyków.
Jak ten kraj wypada w oczach białego, amatora w dziedzinie znajomości Państwa Środka i w dodatku Polaka? Bardzo barwnie i bardzo kontrastowo. Z jednej strony Chińczycy to naród szalenie pracowity i sumienny, ale z drugiej bardzo podporządkowany komunistycznej władzy i sprawiający wrażenie, jakoby nie miał własnego zdania na żaden temat. Na każdym kroku podkreśla się korzyści wynikające z panowania Komunistycznej Partii Chin, mówi się jak władza dba o rodaków i jak Chiny prą naprzód pod jej przewodem. Propagandowa papka serwowana jest Chińczykom niemal na każdym kroku od wielu lat, dlatego chyba nie ma się co dziwić, że niektórzy naprawdę wierzą w to, co słyszą.
Inni jednak, w rozmowach face to face, otwierają się i mówią o tym, co im się nie podoba w ich kraju, wskazują na wszechobecną biedę czy brak równego dostępu do służby zdrowia: ta dostępna jest tylko dla bogaczy, a ci, których na nią nie stać, zwyczajnie umierają.
Choć liczba ludności to największa potęga Chin, nikt się ze zwykłymi, szarymi ludźmi nie liczy. Po jednym z większych trzęsień ziemi autor ogląda zniszczenia na rozległym terenie: po domach zwykłych mieszkańców nie ostał się kamień na kamieniu, podczas gdy budynki rządowe stoją prawie niedraśnięte. Oczywiście, po kataklizmie rząd wspomaga poszkodowanych, ale cóż z tego, skoro pieniądze, które do nich trafiają, często okazują się fałszywe...
Jednak, by nie pozostawiać Was z wrażeniem, że autor opowiada tylko o ciemnej stronie Chin, dodam, że mieszkańcy tej części świata ukazywani są przez Pindrala jako niezwykle sympatyczni, ciepli i dobrzy ludzie. Mimo warunków, w jakich żyją i mocno trzymającej ich w ryzach komunistycznej władzy, to bardzo barwni i radośni ludzie. Ich kultura oraz styl życia intrygują świat od dawna i chyba już zawsze będą to robić.
Przydałby się tylko ktoś, kto pokazałby im, że mają wpływ na własne życie, że mogą wiele zmienić (choć nie wszystko i nie każdy) wbrew słowom, które autor tak często od nich słyszał:
Mark, a co my możemy poradzić? Musimy się dostosować.
Choć książka Pindrala (który wyjeżdżając do Chin, wiedział o nich tyle, co każdy przeciętny Polak) w żadnym wypadku nie jest typowym przewodnikiem turystycznym, czy schematyczną pozycją podróżniczą, choć pisana jest bardzo lekkim stylem, w formie wspomnień, to naprawdę świetnie przybliżyła mi ten piękny kraj. Wiele wątpliwości rozwiała, a niektóre potwierdziła (niestety głównie te o zabarwieniu pejoratywnym), jednak przede wszystkim ukazała piękno chińskiej kultury oraz urok dusz tych, którzy ją tworzą.
Książkę polecam przede wszystkim tym, którzy po literaturę podróżniczą sięgają rzadko, a chcieliby dowiedzieć się co nieco o Chinach w sposób przystępny, lekki i niewymagający.
Ocena: 5/6
Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2014/02/chiny-od-gory-do-dou-marek-pindral.html
Informacje dodatkowe o Chiny od góry do dołu:
Wydawnictwo: Bernardinum
Data wydania: 2013-10-08
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
978-83-7823-234-6
Liczba stron: 392
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...