Kiedyś bardzo chętnie sięgałam po książki fantasy. Jednak z czasem zaczęłam sięgać po inne gatunki i fantasy odeszło na bok. Nie zmieniało to faktu, że cały czas książki z tego gatunku trafiają na moją listę do przeczytania z nadzieją, że w końcu do nich powrócę. Niedawno, miała polską premierę książka „Cień utraconego świata”. Od razu poczułam, że jest to książka, która trafi w moje gusta. Po tym jak pojawiła się w moim domu, to nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę ja czytać. Książka nie musiała długo czekać.
Książka „Cień utraconego świata” zrobiła piorunujące pierwsze wrażenie na mnie. Nie spodziewałam się, że będzie mieć ona prawie dziewięćset stron. Pomyślałam, że będę ją czytać ponad tydzień. Ku mojemu zaskoczeniu, tak się wyciągnęłam w opisywaną historię, że przeczytałam ją w trzy wieczory. Dawno nie czułam się taka szczęśliwa, gdyż trafiłam na niesamowitą lekturę.
Autor zaskoczył mnie swoją wyobraźnią. Od głównego wątku poprzez zdolności bohaterów aż do różnych kreatur, wszystko mi się podobało. Zapomniałam już jak bardzo lubię takie nierealne rzeczy i jak wyprawa do takich światów mnie odpręża. A Islington mi o tym przypomniał.
Jestem zachwycona wszystkim tym, co otrzymałam w książce „Cień utraconego świata”. Zaskoczyło mnie to jak przyjemnie i szybko się ją czytało, mimo że jest prawie dziewięćsetstronicową cegłą. Nie mogę się już doczekać kontynuacji.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2021-05-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 873
Tytuł oryginału: The Shadow of What Was Lost
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Dodał/a opinię:
aaniaa1912
Bitwy o Ilin Illan i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat "bez" - bez radości, bez życia, bez światła...
Czas ostatecznej próby nieuchronnie nadciąga. Wprawdzie Bariera znów jest cała, ale to nie znaczy, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Wprost przeciwnie...