Po przeczytaniu "Czarnobylskiej modlitwy" Aleksijewicz, sięgnęłam po "Czarnobyl baby'. Merle Hilbk brak wyczucia, nie do końca umie zinterpretować otaczającą rzeczywistość. A jednak warto. Ja czytając tę książkę poczułam w ustach smak płynu Lugola, który podali mi w piaskownicy.
Strefa zamknięta przeraża i kusi. Zazdrościłam Niemce tych podróży.
Autorka głos oddaje głos również swej białoruskiej tłumaczce. Masza mówi zdanie, które jak dla mnie jest puentą tej książki:"Niemcy mają swój Czarnobyl, a my swój". Mnie chyba do tego niemieckiego daleko.
Informacje dodatkowe o Czarnobyl Baby Reportaże z pogranicza Ukrainy i z Białorusi :