Jo Nesbo znałam do tej pory jako autora książek sensacyjnych i kryminalnych. Uwielbiam serię o Harrym, uwielbiam styl norweskiego autora, jego poczucie humoru i pomysłowość. Jestem też wielką fanką książek o tematyce bożonarodzeniowej – zawsze w grudniu (i listopadzie) czytam je całymi tonami. Nic więc dziwnego, że kiedy dowiedziałam się, że mój ulubiony pisarz wydał książkę o uwielbianej przeze mnie tematyce – natychmiast po nią sięgnęłam. I wiecie co? To była dobra decyzja! Jo Nesbo udowodnił, że potrafi także świetnie pisać dla dzieci. Chociaż… czy „Doktor Proktor i niemal ostatnie święta” na pewno jest dla dzieci? Ja dzieckiem nie jestem już od daaaaawna, a jednak bardzo mi się podobało, i świetnie się bawiłam czytając tę książkę.
Fabuła – w dużym skrócie – sprowadza się do tego, że pewien bogaty właściciel sieci sklepów wykupuje od króla Norwegii (nie wiem, co król Norwegii powie na swój portret odmalowany przez pana Nesbo…)… prawa do świąt Bożego Narodzenia! Nikomu, kto nie wyda w jego sklepie sporej kwoty na prezenty, nie wolno świętować: ani ubierać choinki, ani śpiewać kolęd, ani jeść świątecznych smakołyków! Nawet „wesołych świąt” nie wolno mówić! Nic więc dziwnego, że takie szykany nie podobają się niektórym ludziom, a są wśród nich ludzie niezwykli: doktor Proktor, bardzo grzeczna Lisa i maleńki rudowłosy Bulek. Ta trójka zrobi wszystko (a nawet znacznie więcej!!!), żeby uratować święta.
Książka bardzo mi się podobała – przede wszystkim ze względu na świetne poczucie humoru autora, genialne rysunki, no i sam pomysł na tę historię: nie przesłodzoną, a mimo to – pełną ciepła, miłości i niosącą piękne przesłanie. Bez moralizatorstwa, bez nachalnego dydaktyzmu autor mówi nam, że powinniśmy co roku dziękować za to, co mamy – za to, że niczego i nikogo nie straciliśmy, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. To jedno z najpiękniejszych przeslań, jakie przeczytałam w tym okresie (a wierzcie mi: przeczytałam ich mnóstwo!!!). Podobały mi się też oryginalne postacie: niesamowity wynalazca doktor Proktor, miła i nadzwyczajnie grzeczna Lisa oraz psotny, trochę zwariowany, ale nadzwyczajnie odważny Bulek. No i… pssst: mikołaj! Ten prawdziwy! Z reniferami, które latają! Tak, tak – on też pojawia się w tej książce. I na dodatek – ma związki z naszym krajem! Pojawia się też wampirożyrafa (straszne stworzenie!!!) i wiele innych zwierząt, których naprawdę wolelibyście nie spotkać na swojej drodze! Myślę, że nikt nie będzie się nudził podczas lektury!
Książka spodoba się wszystkim, którzy lubią zabawne historie z mądrym przesłaniem. I wszystkim, którzy lubią opowieści, których akcja rozgrywa się w okresie świąt Bożego Narodzenia. Jeśli zmęczyły Was przesłodzone historie, pełne nawróceń, pieczenia pierniczków, magii świątecznej i słodkiej miłości – sięgnijcie po tę książkę. Wprawi Was w doskonały nastrój, poprawi humor, a przy tym – może da trochę do myślenia?
Podsumowując: polecam tę opowieść każdemu – bez względu na wiek. To zabawna uniwersalna historia, przy której na pewno nie będziecie się nudzić! A już fanom serii, której bohaterem jest Harry Hole - polecam podwójnie - poznajcie inną twarz rewelacyjnego pisarza!
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2016 (data przybliżona)
Kategoria: Dla dzieci
Kategoria wiekowa: 6-8 lat
ISBN:
Liczba stron: 326
Tytuł oryginału: Kan Doktor Proktor redde jula?
Język oryginału: norweski
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Ilustracje:Per Dybvig
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
,,Matematyka z wesołymi piratami" to szkoła logicznego myślenia oraz sposób na powtórkę i utrwalenie wiedzy 3-klasisty. Sympatyczni piraci - bohaterowie...
Komu koguta? oGdzie leży koniec świata? oCzy można zwiedzić lukrowany tort? Lizbona jest miastem bardzo różnorodnym, zbudowanym według idealnych starożytnych...