Jakub Ćwiek to pisarz młodszego pokolenia. Zaczynał wydawać w jednym wydawnictwie, a potem przerzucał się na inne. Wielu pisarzy tak robi. Jak na osobę z rocznika 82 jest bardzo płodny. Zajmuje się nie tylko pisarstwem, ale też stand –uopem oraz pisaniem scenariuszy. Ważne miejsce w jego karierze z pewnością zajmuje cykl „Kłamca”. Ten zbiór opowiadań zresztą był jego debiutem. Od tamtego czasu, czasu wydania czegoś pod znakiem fantastyki, próbował sił w wielu różnych gatunkach min. horror („Ciemność płonie”), kryminał grozy („Liżąc ostrze”) czy thriller „(„Szwindel” i „Topiel”). To ostatnie z elementami reporterskimi. Nie unikał trudnych tematów.
Prywatnie: mieszkaniec Głuchołaz, który ceni sobie ciszę i święty spokój.
Jego następna książka to powieść sensacyjna pt. „Drelich. Prosto w splot”. Przedstawił w niej nową postać w swoim dorobku: Marka Drelicha, zawodowego złodzieja. Złodzieja, który usiłuje oddzielić życie prywatne od zawodowego. Jego starania do tej pory odnosiły sukces. Do czasu, gdy wszystko się posypało.
Przyznam otwarcie, że najpierw obejrzała okładkę – być może połączenie trzech kolorów miało wprowadzić nastrój typowy dla tego rodzaju książek. Jak dowiadujemy się z ostatniej strony książki grafika okładkowa byłą inspirowana okładką płyt Vulgar Display of Power Pantery. I rzeczywiście, okładka pochodzi z 92 roku i wyraźnie widać, że stanowiła inspirację dla tej w książce. Też jest na niej człowiek, który mówiąc bardzo jowialnie obrywa w zęby. Tam ramię jest dłuższe i lepiej widoczne. Najwyraźniej bandyci lubią atakować nie tylko z ukrycia, ale i znienacka…
Choć bohaterem tej historii jest w zasadzie Marek Drelich i to wokół niego obraca się cała ta intryga Jakub Ćwiek stworzył bardzo silne i niezależne postaci kobiece po obu stronach toczącego się sporu. Po „jego” stronie jest była żona Iza, która dzięki intensywnemu kursowi samoobrony, potrafi nie tylko pokonać mężczyznę, ale i na tyle pozostać na siłach i przy zdrowych zmysłach, żeby pomóc byłemu mężowi się go pozbyć.
Po drugiej stronie jest żona gdańskiego gangstera – jeszcze nie była, ale z pewnością już niedługo – Milena, która bardzo długo pozostawała w cieniu męża, będąc jego popychadłem, oraz rozkapryszonych dzieci, nim wreszcie wzięła sprawy w swoje ręce i pomogła w ujęciu sprawcy, jakim był jej mąż. Odtąd z pewnością będzie mogła wieść o wiele spokojniejsze życie.
Na uwagę zasługuje również Zygmunt jako herszt bandy, wiecznie zajęty i dopinający akcje na ostatni guzik, przewrażliwiony i nerwowy gangster oraz jego „ludzie”, a wśród nich: Adaś, Pantera, czy Litwa, zwany kiedyś Ruskim.
Całe zamieszanie, które opisuje autor, wynika głównie z tego, ile i w jaki sposób ludzie spędzają czasu na przeglądaniu stron internetowych i na jakiego nowego rodzaju oszustwa dają się nabrać. Bo jest to kolejna odsłona znanego z Internetu cyklu „Oszustwo na…”. Było już na wnuczka, czy policjanta, tym razem jest jeszcze na kogoś innego. Konsekwencje, kiedyś nie do pomyślenia dla zwykłego człowieka, autor potrafił przedstawić w bardzo obrazowy sposób.
Między kolejnymi sprawami załatwianymi przez Drelicha, czytelnik ma też okazję poznać życie codzienne zarówno rozwiedzionej żony Izy z dwójką dorastających dzieci (scena w szkole z dyrektorem powaliła mnie na ziemię ze śmiechu i mam tylko nadzieję, że była „sceną” a nie czymś, co sam autor wypróbował, kiedy był u dzieci w szkole) oraz jednostajne, żeby nie powiedzieć nudne życie żony gangstera, częstującej jego „ludzi” kanapkami, ciepłym jeszcze ciastem czy goframi.
Obie rodziny są w pewien sposób specyficzne; obie szybko też sprawiły, że „poczułam się jak w domu” i pod pewnymi względami zaczęłam pragnąć właśnie takiej rodziny.
Autor nie spoczywa na laurach i niczym klaun w cyrku wyciąga z rękawa coraz to nowsze rewelacje – postanawia pokazać nam, jak wygląda rodzina Marka. Kim są jego wuj i kuzyni. Okazuje się, że również pracują w branży i są w niej niejakim postrachem, bo główny bohater wezwanie ich na pomoc uznał jako ostateczność. Nie spieszyło mu się z tym, ale w pewnym momencie uznał, że nie ma wyboru i że sam sobie z całą bandą gangsterów z Gdańska nie poradzi, zwłaszcza że w grę wchodziła jego rodzina.
Postaci, jak to u p. Ćwieka są dobrze zarysowane, bardzo autentyczne – zwłaszcza dorastające dzieci z ich problemami, histeriami i kłopotami w szkole, a opowiadana historia wydaje się wręcz autentyczna, mocno wciąga i nie daje wytchnienia ani przez chwilę, aż do samego końca.
Patrząc na okładkę – zanim zaczęłam czytać – miałam wątpliwości, czy dam radę dotrzeć do dwudziestej strony. Po przeczytaniu stwierdzam – z niejakim zdumieniem – że nie tylko dotarłam do końca, ale się przy tym nie zmęczyłam, a nawet dobrze bawiłam i z pewnością „chcę tego więcej”.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 456
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Loki powraca! Tym razem z misją ostateczną. Pora na ostatnią misję Lokiego. Tym razem bohater „Kłamcy” przemierza świat, który trawi Apokalipsa...
Nowe, odnalezione opowiadanie Jakuba Ćwieka! Zmiana miasta i szkoły nigdy nie jest łatwa dla pierwszaków. Zwłaszcza tych nieco odmiennych, a do takich...