Maria Nurowska uznawana jest jedną z najbardziej znanych polskich powieściopisarek. Po jej książki, przetłumaczone również na kilkanaście języków obcych, sięgają już kolejne pokolenia czytelników. Do jej najbardziej znanych powieści można zaliczyć choćby "Hiszpańskie oczy", "Rosyjskiego kochanka", "Sprawę Niny S" czy "Nakarmić wilki". “Drzwi do piekła” okrzyknięto jej najbardziej skandalizującą powieścią. Ten fakt w połączeniu z więzienną tematyką wydał mi się na tyle intrugujący, by sięgnąć po tę książkę.
Akcja rozgrywa się w więzieniu dla kobiet w Kowańcu. Właśnie tutaj zostaje osadzona pisarka Daria Tarnowska. Kobieta została skazana na 12 lat pozbawienia wolności za zabicie swojego męża. To najniższy, dopuszczalny wymiar kary, który zawdzięcza pewnym okolicznościom łagodzącym. Nie zmienia to jednak faktu, że czeka ją wiele trudnych lat w miejscu przepełnionym ludzkimi dramatami. Co skłoniło ją do tak drastycznego czynu? Jak poradzi sobie w nowej, trudnej rzeczywistości?
Jak łatwo przewidzieć wykształcona intelektualistka ma pewne trudności w aklimatyzacji pośród więziennego społeczeństwa. Otoczona kobietami o niskim wykształceniu, fizyczną i psychiczną przemocą, musi wypracować sobie możliwie silną pozycję. Ogromnym oparciem staje się dla niej Iza, opiekunka więźniarek. To jej przykładowo zawdzięcza pracę w bibliotece. I choć wyraźna przychylność opiekunki nie uchroni ją przed wszystkimi niegodziwościami więzienia, z pewnością pomaga jej przetrwać trudne sytuacje.
W książce teraźniejszość nieustannie przeplata się z przeszłością. Śledzimy trudne dzieciństwo Darii, dziewczynki z białoruskimi korzeniami, pozbawionej opieki rodziców. Kolejne lata na plebanii popa, studia, wreszcie wielka miłość zakończona małżeństwem. Niestety związek Darii nie jest tak udany, jak by pewnie sama sobie tego życzyła. Ulgą w nieszczęśliwym związku ma być pewien bardzo niecodzienny układ, niestety zamiast pomagać, wszystko jeszcze bardziej pogrąża.
Wszystkie te informacje są z pewnością bardzo ważne i bez nich czytelnik nie byłby w stanie zrozumieć motywów nieszczęśliwej kobiety. Problem polega jednak na sposobie, w jaki pisarka wymieszała przeszłość z sytuacją bieżącą. To, że w książce brak jest rozdziałów to jedna sprawa, jednak to, że wątki następują bezpośrednio po sobie, bez jakiegokolwiek rozgraniczenia, wprowadza prawdziwe zamieszanie. Niejednokrotnie czytelnik skupiony na konkretnej scenie, zmuszony będzie się zatrzymać, po czym cofnąć kilka linijek, uświadamiając sobie, że ma już do czynienia z czymś kompletnie innym. Przyznam, że ta dziwna mieszanka bardzo mnie irytowała i kilkakrotnie kompletnie wybiła z lektury. Niestety nie jest to jedyny mankament.
Główna bohaterka, Daria, nie wzbudziła we mnie większych emocji. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w dużym stopniu sama „zapracowała” sobie na trudną sytuację, z jaką musiała zmagać się w małżeństwie. Nie dostrzegłam również okoliczności, które uznałabym za wystarczające, by wymierzyć jej najniższą, dopuszczalną karę. Nie przeżywałam ciężkich chwil, jakich doświadczała w więzieniu. Prawdę mówiąc cały jej pobyt w tym miejscu nie zrobił na mnie jakiegokolwiek wrażenia, odebrałam go tak, jakby spędziła tam kilka, może nie najbardziej miłych, ale również nie wstrząsających dni. Lepiej ocenić mogę co najwyżej kilka głębszych przemyśleń więźniarki na temat kondycji jej życia i niewłaściwego wyznaczania priorytetów. Nie wzbudziła ona jednak we mnie ani sympatii, ani współczucia.
Właściwie cała fabuła wydaje mi się mało odkrywcza i niemal ze wszystkim miałam już kiedyś do czynienia. Zacznijmy od głównego bohatera, który zdecydowanie odstaje od obrazu typowego przestępcy. Mógłby wieść życie na poziomie, gdyby tylko COŚ się nie przydarzyło. W więzieniu oczywiście nieco „odstaje”, musi zawalczyć o swoją pozycje w grupie. Nie muszę chyba dodawać, że mu się to udaje. Do tego inny bohater, postrach całego otoczenia, który za sprawą głównego bohatera widocznie łagodnieje, wręcz wychodzi na całkiem fajnego człowieka. Na koniec przygotowania do wspólnego występu, w tym przypadku do wystawienia sztuki teatralnej, która w jakiś sposób łączy całą grupę. Niestety nie znalazłam tutaj nic innowacyjnego, czułam się tak jakbym czytała zlepek historii, które już wcześniej znałam.
Najciekawsza moim zdaniem bohaterka, pojawiła się stosunkowo późno i niestety odegrała jedynie trzeciorzędną rolę. Była to młoda kobieta, która tak nieszczęśliwie potrąciła osoby na przejściu dla pieszych, że życie straciły dwie osoby, w tym jedno dziecko. Myśl o tym, co zrobiła jest dla niej tak przytłaczająca, że dalsze życie jest dla niej męką nie do wytrzymania... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby to ona była główną bohaterką książki, całość odebrałabym zupełnie inaczej. A tak, przeczytałam, pomijając przemieszanie czasu nawet dobrze się czytało lecz... niestety niewiele po tej lekturze zostało.
Nie mogę stanowczo odradzić tej książki bo wiem, że spotkała się ona z ciepłym przyjęciem wielu czytelników. Do mnie niestety pisarka kompletnie nie trafiła, dlatego z pewnością nie zdecyduję się na lekturę kontynuacji książki.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2012-01-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
Dodał/a opinię:
alison2
Rok 1864. Klęska powstania styczniowego dla wielu jego uczestników oznacza konfiskatę majątku i wywózkę na Sybir. Za zesłanymi powstańcami...
Zbeletryzowana biografia Janki Lewandowskiej, która jako jedyna kobieta była więziona w Kozielsku i została zamordowana w Katyniu. Córka...